Nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa utraty życia – taki zarzut usłyszała lekarka a limanowskiego szpitala, która w lipcu 2015 roku przyjęła do placówki mieszkankę miejscowości Kamionka (woj. małopolskie). Kobieta zmarła krótko po przybyciu do szpitala.
Mieszkanka Kamionki została przyjęta do szpitala w Limanowej w lipcu 2015 roku. Kobieta skarżyła się na ból w klatce piersiowej, a w jej karcie medycznej personel szpitala wpisał "stres z powodu śmierci męża w godzinach wieczornych poprzedniego dnia".
Wkrótce po przybyciu kobiety do szpitala nastąpiło zatrzymanie krążenia, 1,5-godzinna reanimacja okazała się bezskuteczna. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu był zawał serca.
Błędna decyzja
- Zdaniem śledczych wywiad medyczny został przeprowadzony prawidłowo, właściwa była również postawiona przed podejrzaną diagnoza. Błędna była natomiast decyzja co do podjętych działań terapeutycznych – wyjaśnia Waldemar Starzak, prokurator z prokuratury okręgowej w Nowym Sączu.
Lekarka usłyszała zarzut w środę. – Odpowie za nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa utraty życia pacjentki – informuje prokurator Starzak. Jak dodaje, kobieta nie przyznała się do winy i odmówiła składania zeznań. Grozi jej do roku więzienia.
Pomyłka dyspozytorni
Okoliczności, w jakich zmarł mąż kobiety wstrząsnęły Limanową. Po pomyłce dyspozytorni karetka, wysłana do dławiącego się 58-latka, została skierowana do niewłaściwej miejscowości. Mężczyzna zmarł.
Sprawą zajmowała się prokuratura okręgowa w Nowym Sączu. Pod koniec sierpnia śledczy podjęli decyzję o umorzeniu postępowaniu. Jak mówi nam Waldemar Starzak, wydłużony czas dojazdu karetki nie miał związku ze zgonem 58-latka.
- W sumie od momentu wezwania ambulansu do jego przyjazdu minęło 26 minut, a od chwili, gdy karetka została przekierowana do właściwej miejscowości, 14. Opóźnienie wyniosło więc 12 minut - tłumaczy i dodaje, że mężczyzna był w bardzo ciężkim stanie.
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków