Policjanci zatrzymali mieszkających w Krakowie obcokrajowców. Mieli im pokazywać broń, uderzać pałkami, a w końcu zamknęli na noc w policyjnym areszcie. Wszystko dlatego, że mieszkańcy jednego z osiedli na Ruczaju uznali mężczyzn przeprowadzających się do nowego mieszkania za włamywaczy. Policja przyznała już, że doszło do pomyłki, a w sprawie trwają "czynności mające na celu zbadanie prawidłowości" interwencji.
W niedzielę, 3 lipca, pochodzący z Bangladeszu Iqbal, Jahid i Talha przeprowadzali się ze Skawiny do wynajętego mieszkania na krakowskim Ruczaju. Spędzili większość dnia na przewożeniu swojego dobytku, jeżdżąc tam i z powrotem i przenosząc rzeczy do nowego lokum. W pewnym momencie, jak relacjonują, kilku mężczyzn podbiegło do nich, celując w ich kierunku pistoletami. Myśleli, że napotkali złodziei. W rzeczywistości byli to nieumundurowani policjanci.
Banglijczycy mieszkają w Polsce już od kilku lat, ale - jak podkreślają - z taką sytuacją spotkali się po raz pierwszy.
"Wybili szybę, wyciągnęli mnie i powalili na asfalt"
Sprawę opisują działacze Stowarzyszenia Laboratorium Działań dla Pokoju Salam Lab, którzy rozmawiali z obcokrajowcami. Według ich relacji, Iqbal, jego kuzyn Talha i przyjaciel Jahid podczas przeprowadzki pomylili numer klatki, do której mieli się przeprowadzić. Gdy spróbowali otworzyć drzwi jednego z mieszkań zorientowali się, że są pod złym adresem, za kolejnym razem udało im się trafić we właściwe miejsce. Mieszkaniec lokalu zawiadomił jednak policję, podejrzewając, że to włamywacze.
Po kilku godzinach, około 22.30, pojawili się nieumundurowani funkcjonariusze. Jak relacjonują mężczyźni, kilka osób nagle podbiegło do nich z wyciągniętymi pistoletami. Iqbal siedział wtedy w samochodzie. Podkreśla, że nie widział policyjnych mundurów, radiowozu, niebieskich świateł ani odznak. Funkcjonariusze kazali mu otworzyć drzwi. - Zanim zdążyłem zareagować, wybili szybę, wyciągnęli mnie i powalili na asfalt. Ktoś przytrzymywał kolanami moją szyję, skuli mnie kajdankami - relacjonuje Iqbal w rozmowie z Salam Lab. - Bałem się, że mnie zastrzelą - dodaje.
W tym samym czasie policjanci mieli zatrzymać Jahida. Niedługo potem na miejsce przyjechały kolejne radiowozy, cała trójka została zabrana na komisariat. Mężczyźni zaznaczają, że próbowali rozmawiać z policjantami i wytłumaczyć zajście, ci jednak mieli nie chcieć ich słuchać.
Według relacji mężczyzn, do komisariatu trafili około godziny 2 w nocy z niedzieli na poniedziałek. Iqbal mówi, że nikt nie przedstawił im ich praw, odmówiono im prawa do telefonu, a po przeszukaniu jego mieszkania na dokumencie, którego Banglijczyk nie rozumiał (był spisany wyłącznie w języku polskim), miał podpisać się za niego funkcjonariusz.
Jako że policjanci nie znaleźli żadnego nielegalnego przedmiotu czy rzeczy pochodzących z kradzieży, około godziny 14.30 funkcjonariusze przyznali, że doszło do pomyłki, przeprosili, a cała trójka została wypuszczona na wolność.
Policja: trwają czynności mające na celu zbadanie prawidłowości interwencji
Po tym, jak sprawę nagłośniły media, krakowska policja wydała komunikat. Czytamy w nim, że prowadzone są czynności "mające na celu zbadanie prawidłowości przeprowadzonej przez policjantów interwencji".
Policjanci poinformowali, że około godziny 16 na komendę wpłynęło zgłoszenie od mieszkańca podejrzewającego, że ktoś próbował włamać się do jego mieszkania. "Właściciel mieszkania powiadomił policję i przekazał rysopisy mężczyzn oraz markę i numer rejestracyjny samochodu, którym odjechali" - czytamy w oświadczeniu. Policjanci zostali zawiadomieni ponownie około godziny 22. Wtedy jeden z mieszkańców utrzymywał, że dwie osoby chodzą z pakunkami po klatce schodowej, najprawdopodobniej dokonując kradzieży.
Policjanci przyznają, że doszło do omyłkowego zatrzymania
"Podeszli do nich nieumundurowani funkcjonariusze, którzy wydali okrzyk 'stój, policja'. Jednak mężczyźni nie zastosowali się do wydanego polecenia. Sytuacja stała się dynamiczna, ponieważ jeden z nich podjął próbę ucieczki, a po ujęciu zachowywał się agresywnie" - przekazała krakowska policja. Mundurowi podkreślają, że mężczyzna nie reagował na wezwania po polsku i angielsku, więc funkcjonariusze użyli wobec niego "siły fizycznej, ręcznego miotacza gazu oraz pałki teleskopowej".
Według policjantów w tym samym czasie drugi z mężczyzn wsiadł do samochodu, zamknął się w środku, "próbował uruchomić silnik i odjechać". Dlatego funkcjonariusze wybili szybę pojazdu. Policjanci przekonują, że obcokrajowcy "nie potrafili logicznie wytłumaczyć, co robili w tym miejscu". Następnego dnia, po przesłuchaniu w obecności tłumacza i przeszukaniu mieszkania, zostali wypuszczeni.
"Akta sprawy przesłano do prokuratury z wnioskiem o umorzenie postępowania wobec braku znamion czynu zabronionego" - czytamy w komunikacie. Policja podkreśla, że na terenie Ruczaju w ostatnim czasie dochodziło do wielu włamań i prób włamań, stąd każde zgłoszenie od mieszkańców jest wnikliwie sprawdzane.
Wysłaliśmy do krakowskiej policji pytania dotyczące między innymi tego, jak w praktyce miało wyglądać "agresywne zachowanie" mężczyzn, o którym mowa w komunikacie oraz czy interwencja była nagrywana.
Jak poinformowała "Gazeta Wyborcza", w pomoc Iqbarowi i Jahidowi, wobec których policjanci mieli użyć siły, zaangażowała się Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Źródło: Salam Lab, PAP, tvn24.pl, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne