Przyszły z dziećmi przed siedzibę Prawa i Sprawiedliwości w Krakowie. Na chodnikach dzieci wykonały kredą rysunki. Obok pojawiły się napisy, między innymi "nikt nie jest nielegalny". Mamy zostały spisane i miały złożyć wyjaśnienia. Policja jednak anulowała wezwanie i "zamknęła sprawę". Obie kobiety dowiedziały się, że mogą odebrać zarekwirowaną im kredę. - To jest kompromitacja, jakaś karykaturalna sytuacja - mówi jedna z przedstawicielek "Rodziny bez granic".
Krakowska policja zakończyła analizę sprawy dwóch kobiet, które w ubiegłym tygodniu wylegitymowano i spisano na ulicy Retoryka 7 w Krakowie, tuż przy miejscowej siedzibie Prawa i Sprawiedliwości. Chodziło o dwie mamy, które z dziećmi wykonały malunki kredą na chodniku. Były to domki i napisy "nikt nie jest nielegalny". W ten sposób chciały zwrócić uwagę na trudną sytuację ludzi na polsko-białoruskiej granicy - tłumaczyły "sprawczynie".
Funkcjonariusze spisali, ich przełożeni przeanalizowali
Według policjantów, którzy patrolowali tamten teren, kobiety mogły naruszyć art. 63a Kodeksu wykroczeń, który dotyczy nanoszenia rysunków bez zgody zarządcy miejsca.
§ 1. Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny. § 1a. Podżeganie i pomocnictwo są karalne. § 2. W razie popełnienia wykroczenia można orzec przepadek przedmiotów służących lub przeznaczonych do popełnienia wykroczenia, choćby nie stanowiły własności sprawcy, oraz nawiązkę w wysokości do 1500 złotych lub obowiązek przywrócenia do stanu poprzedniego.
W poniedziałek obie matki dostały telefony z komisariatu policji, żeby się jednak nie stawiały. - Pani policjantka powiedziała, że kreda jest do odebrania, bo badania wykazały, że jest zmywalna, że nie ma trwałych uszkodzeń chodnika i że nie muszę przychodzić na przesłuchanie. Dodała, że na rysowanie po chodniku trzeba mieć zgodę Miejskiego Zarządu Ulic i bardzo prosi o niewyrażanie poglądów w takich miejscach – relacjonuje pani Aleksandra w rozmowie z tvn24.pl.
O komentarz poprosiliśmy policję. - Policjanci działali doraźnie. W toku dalszej analizy zebranych materiałów przełożeni funkcjonariuszy zdecydowali o zakończeniu sprawy. Uznali, że stosowne będzie zwrócenie uwagi osobom, które nanosiły malowidła - poinformował Paweł Grzywacz z krakowskiej policji.
"To jest kompromitacja"
Inne mamy, które również pojawiają się na ulicy Retoryka z dziećmi, nie kryją oburzenia tym, jak policja skrupulatnie zajęła się sprawą chodnikowych rysunków. - To jest jednak kompromitacja i w tej całej sytuacji rekwirowanie kredy, spisywanie i cała ta zabawa w kotka i myszkę to jest jakiś absurd. To karykaturalna sytuacja, podczas gdy my tam jesteśmy tylko dlatego, że na naszej granicy umierają ludzie. Nie chcemy prowokować czy niszczyć mienia, chcemy tylko wzywać do działania rządzących oraz partie opozycyjne, bo jesteśmy świadkami kryzysu humanitarnego - mówi TVN24 Aleksandra Lipczak z "Rodziny bez granic".
Policjanci pojawili się w dwie minuty, interweniowali przez 40 minut
Do interwencji w sprawie rysunków doszło w czwartek. Pierwsza – około 16.15 - na ulicę Retoryka przyszła pani Aleksandra z niespełna czteroletnim synkiem i niemowlęciem w wózku. – Zrobiłam kredą dwa napisy, że "nikt nie jest nielegalny" i "gdzie są dzieci". Mieliśmy się zbierać, ale synek zaczął jeszcze coś rysować – opowiada.
Około 16.30 na Retoryka pojawiła się pani Magdalena z 3,5-letnią córką. – Zdążyłam napisać, że "nikt nie jest nielegalny”, minęły dwie, trzy minuty i podjechał radiowóz – wspomina. Obie panie pamiętają, że to był duży radiowóz, z którego wysiadło około ośmiu policjantów.
Pani Aleksandra: - W pełnym uzbrojeniu, wyglądali przerażająco. Myślałam, że gdzieś obok coś się stało, ale podeszli do nas.
Pani Magdalena: - Wylegitymowali nas i powiedzieli, że otrzymali zgłoszenie, że ktoś coś tu rysuje, że musi to zbadać technik kryminalny, bo nie wiadomo, czy nie spowodowaliśmy trwałego uszkodzenia nawierzchni. A moja córka zapytała, mamo, to deszcz tej kredy nie zmyje? - Cały czas konsultowali coś przez telefon, opisywali, że na chodniku narysowany jest domek, pociąg – dodaje pani Aleksandra.
Według matek, cała interwencja trwała ponad 40 minut. Na koniec dostały wezwanie na komisariat na 18 października w związku z wykroczeniem z artykułu 63: - Ku rozpaczy synka, zabrali nam do badań całe pudełko kredek chodnikowych. Pytałam, czy jedna nie wystarczy. Nie, usłyszałam, muszą zabrać wszystkie. I policjant zabrał je do woreczka foliowego.
Kiedy tego dnia wcześniej matka rysowała z synkiem na Retoryka, ale dalej od siedziby PiS, za pasem zieleni, nikt o to nie miał do niej pretensji. - Ja rysowałam z córką na placu Inwalidów, powiedziałam o tym interweniującym policjantom, ale nie byli tym zainteresowani - mówi pani Magdalena.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: FB- Zuzanna Skolias-Pakuła