Pielęgniarz, jadąc po córkę do szkoły, i policjant na rodzinnej wycieczce uratowali życie tonącego 14-latka. Jonasz Waśko, pracownik szpitala Żeromskiego w Krakowie, oraz aspirant sztabowy Mariusz Morawski zauważyli w Wiśle chłopca i obaj rzucili mu się na pomoc. 14-latek trafił w ciężkim stanie do szpitala, lekarzom udało się go uratować. Po udanej akcji ratunkowej pan Jonasz w przemoczonych ubraniach odebrał córkę ze szkoły. - A wiesz, trzeba było pomóc - tłumaczył żonie swój wygląd.
O zdarzeniu poinformował w komunikacie Szpital Specjalistyczny im. Stefana Żeromskiego w Krakowie. Choć miało ono miejsce 11 maja, placówka o sprawie dowiedziała się dopiero teraz, dzięki podziękowaniom wysłanym przez komendanta małopolskiej straży pożarnej. Jak dowiedziały się z pisma władze szpitala, jeden z pielęgniarzy, Jonasz Waśko razem z policjantem po służbie, aspirantem sztabowym Mariuszem Morawskim, uratowali życie tonącego dziecka.
Pierwszy rzucił się na pomoc policjant po służbie
Przed godziną 14.30 z mostu nad stopniem wodnym Dąbie do Wisły z wysokości kilkunastu metrów wpadł młody człowiek. Sytuację zauważył jako pierwszy policjant po służbie, który akurat przejeżdżał przez most z dziećmi na rowerach.
"Po chwili policjant przekazał jednak telefon nadchodzącemu przechodniowi, a sam zszedł po drabinkach na niższą partię zapory, gdzie odnalazł koło ratunkowe, które rzucił tonącemu, następnie przywiązał do instalacji zapory i rzucił do wody rzutkę, po czym sam wskoczył do rzeki" - przekazuje w komunikacie małopolska policja.
W tym samym czasie szamotaninę w rzece zauważył jadący na hulajnodze wzdłuż Wisły Jonasz Waśko, pielęgniarz szpitala Żeromskiego. Mężczyzna wracał z pracy i miał odebrać córkę ze szkoły. Na widok akcji ratunkowej rzucił hulajnogę i pomógł policjantowi w ratowaniu nastolatka.
"A wiesz, trzeba było pomóc"
Na miejscu szybko zjawili się strażacy i policjant z komisariatu wodnego oraz załoga karetki pogotowia, która prowadziła reanimację nastolatka. Następnie strażacy, policjant i ratownicy przenieśli poszkodowanego i przetransportowali policyjną motorówką na drugą stronę Wisły, gdzie oczekiwała karetka. Nieprzytomnego nastolatka, w ciężkim stanie przetransportowano do szpitala.
Jak poinformował szpital Żeromskiego, pan Jonasz zaczął reanimować 14-latka jeszcze w wodzie. Niedługo później na miejscu pojawili się strażacy, policjant z komisariatu wodnego i ratownicy medyczni. Motorówka przetransportowała chłopca na drugi brzeg Wisły, gdzie czekała na niego karetka.
"Dziecko żyje, niestety nie ominęła go długa hospitalizacja w USD w Prokocimiu (Uniwersytecki Szpital Dziecięcy - red.), respirator, ciężki stan itd. Ale wyszedł z tego" - czytamy w komunikacie szpitala Żeromskiego.
Jak przekazały władze lecznicy, po zakończonej akcji pan Jonasz kontynuował swoją drogę do szkoły, gdzie czekała już na niego żona - pani Joanna.
"- Jak ty wyglądasz? Co się stało? - dopytywała męża, który zjawił się pod szkołą w mokrej koszulce, spodniach, z których ściekała woda. - A wiesz, trzeba było pomóc - uciął i przywitał się z córką" - relacjonują medycy.
Jak zaznaczają władze szpitala, to nie pierwsza akcja, w której pan Jonasz znalazł się we właściwym miejscu i czasie. "Kilka lat temu podczas festiwalu im. Kiepury w Krynicy Jonasz Waśko pomógł kobiecie, która... w trakcie koncertu zaczęła nagle rodzić" - poinformował szpital.
Źródło: Szpital Żeromskiego, KWP w Krakowie
Źródło zdjęcia głównego: Szpital Specjalistyczny im. Stefana Żeromskiego w Krakowie