Pielęgniarki z Krakowa twierdzą, że szpital nie wypłaca im pełnych dodatków covidowych. Chodzi o placówkę im. Stefana Żeromskiego. Złożyły w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
W rozmowie z reporterem TVN24 Mateuszem Półchłopkiem pielęgniarki powiedziały, że niektóre z nich dostały wynagrodzenie za pojedyncze miesiące – ale nie za wszystkie. Chodzi o dodatki za pracę z pacjentami chorymi na COVID-19. Mówią też, że winią Ministerstwo Zdrowia za niejasne przepisy. Zaznaczają, że problem dotyczy całego kraju.
- Mamy pretensje do ministerstwa, bo prawo tam jest stanowione. Nawet ministerstwo na temat własnych rozporządzeń wypowiada się: "wydawać by się mogło". Jak w kabarecie – mówi Grażyna Gaj, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Małopolsce. I dodaje: - Przez kilka miesięcy nikt nie potrafił powiedzieć na przykład, co znaczy incydentalność, czyli praca z pacjentem sporadycznie. Nikt tego nie dookreślił i dyrektorzy pewnie do dzisiaj nie wiedzą, jak to robić.
"Mówimy o znacznej liczbie pielęgniarek"
Zawiadomienie w tej sprawie zostało już złożone w prokuraturze. - To są dopiero czynności sprawdzające, w związku z tym nie mogę nic powiedzieć. W razie potrzeby będą te osoby słuchane i będą mogły powiedzieć ,czy są rzeczywiście pokrzywdzone, czy też nie. Mówimy o znacznej liczbie pielęgniarek, które pracują w tym szpitalu – informuje Janusz Hnatko, rzecznik prasowy krakowskiej prokuratury okręgowej.
Dyrektor szpitala im. Stefana Żeromskiego Jerzy Friediger tłumaczy, że pielęgniarki dostają wynagrodzenie, ale nie tak wysokie, jak oczekują. Wskazuje też na brak jasnej interpretacji przepisów.
- Tam jest napisane, że tylko tym pracownikom dodatek się należy, którzy mają bezpośredni kontakt z pacjentami z zakażeniem COVID-19. Nie należy się pracownikom, którzy mają kontakt z pacjentami podejrzanymi (o zakażenie – red.) – mówi Friediger.
Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24