W tym roku minęło 30 lat od polskiej premiery "Listy Schindlera". Film opowiedział światu historię niemieckiego przedsiębiorcy, który uratował życie ponad tysiąca Żydów. Obraz został obsypany nagrodami. Wpłynął też na odrodzenie się społeczności żydowskiej w Polsce. Jak do tego doszło? O tym w reportażu dla amerykańskiej telewizji MSNBC opowiedział Mark Brzezinski, ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce, który przy tej okazji rozmawiał z autorami filmu.
Film Stevena Spielberga opowiada prawdziwą historię niemieckiego przemysłowca Oskara Schindlera, właściciela fabryki emaliowanych naczyń w Krakowie, który - jak wielu innych niemieckich przedsiębiorców w czasie nazistowskiej okupacji - korzystał z niewolniczej pracy Żydów. Kiedy jednak w życie wszedł plan "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej", Schindler wykupił z obozu zagłady do swojej fabryki osoby, które przez zbrodniczy reżim były uznane za niezdolne do pracy - ludzi starszych, kobiety i dzieci. Gdyby nie Schindler, czekałaby ich pewna śmierć.
Scenariusz dzieła Stevena Spielberga powstał na podstawie powieści Thomasa Keneally’ego "Arka Schindlera". Film, który miał światową premierę w listopadzie 1993 roku (w Polsce premiera odbyła się w marcu 1994 roku - Steven Spielberg przyjechał na nią do Krakowa osobiście) został doceniony na całym świecie - zdobył między innymi Oscara za najlepszy film (podczas gali produkcja zdobyła łącznie aż siedem statuetek).
"Nie mogło być innego miejsca"
Trzy dekady później ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Mark Brzezinski przygotował reportaż, który w czwartek został wyemitowany przez amerykańską stację MSNBC (materiał zapowiedziała jego siostra, znana prezenterka telewizyjna Mika Brzezinski).
Dyplomata oprowadził widzów amerykańskiej stacji po fabryce Emalia (która należała do Schindlera), pozostałościach po krakowskim getcie i innych miejscach stolicy Małopolski, które zostały pokazane w filmie Stevena Spielberga. W tej podróży towarzyszyli mu między innymi Allan Starski i Ewa Braun - scenografowie filmu, którzy za swoją pracę zostali nagrodzeni Oscarem.
- Ten film ożywił świadomość na świecie o drugiej wojnie światowej i o tym, czym był Holokaust - mówił Allan Starski. Ewa Braun z kolei opowiadała o scenie, która najbardziej poruszyła ją podczas pracy nad filmem. - To scena, gdy niemieccy żołnierze wyrzucają na dziedziniec zawartość walizek osób deportowanych z Kazimierza. Wszystko było pełne ruchu, pełne emocji - wspominała.
Zdalnie o filmie wypowiedział się sam Steven Spielberg. Podkreślał, że "Lista Schindlera" nie mogła powstać w studiu. Był pewien, że na potrzeby filmu trzeba wykorzystać miejsca, w których rozegrały się tragiczne wydarzenia sprzed lat.
- Wybór mógł być tylko jeden. Chcieliśmy kręcić w rzeczywistym otoczeniu, w fabryce Emalia Oskara Schindlera, nie mogło być innego miejsca. Rzeczywista sceneria wpłynęła na cały nasz zespół, na aktorów, na setki osób pracujących przy filmie. Wydarzenia sprzed lat nabrały życia - podkreślał wybitny reżyser.
Zaznaczał, że podczas pracy nad filmem szukał sposobów, żeby odizolować się od towarzyszących mu emocji: gniewu, przerażenia i poczucia niesprawiedliwości. Tylko w ten sposób - jak mówił Spielberg - mógł zachować "resztki obiektywizmu" niezbędnego do opowiedzenia historii, która przed laty wydarzyła się w Krakowie.
Czytaj też: "Krew płynie strumieniami po bruku". 80 lat temu Niemcy brutalnie zlikwidowali krakowskie getto
Film, który dał nową energię
Ambasadora Marka Brzezinskiego po muzeum fabryki Schiendlera oprowadziła dr Edyta Gawron z Zakładu Historii Żydów na Uniwersytecie Jagiellońskim. Naukowczyni podkreślała w rozmowie przed kamerą, że film z 1993 roku wpływał i nadal wpływa na Kraków i jego okolice.
- Film zachęcił ludzi do odwiedzenia miasta. Wpłynęło to oczywiście na turystykę, ale nie tylko. Film dał nową energię ocalałym, którzy poczuli się silniej niż dotąd związani z żydowską tożsamością. Życie żydowskie stało się ważniejsze niż wcześniej - podkreśliła.
Badaczka przypomniała, że Oskar Schindler początkowo wykorzystywał pracę Żydów tak, jak inni przedsiębiorcy. Dopiero potem zdał sobie sprawę z tragedii, która dzieje się wokół niego. I wymyślił plan ratowania ludzkiego życia za pomocą fortelu i księgowości.
- Kiedy front zbliżał się do Krakowa, ewakuował ponad tysiąc swoich pracowników, dzięki czemu uniknęli oni śmierci - podkreśliła.
Ambasador Brzezinski spotkał się też z Bernardem Offenem, który przeżył uwięzienie w krakowskim getcie i obozie zagłady Auschwitz-Birkenau. Mężczyźni rozmawiali przed Szarym Domem, dawnym karcerem obozowym KL Plaszow przy Jerozolimskiej 3 w Krakowie. Bernard Offen stracił tu z rąk nazistów rodziców i siostrę.
- W piwnicy były komory tortur. Pamiętam, że dzieci musiały uczestniczyć w apelach na placu. Trzeba było to robić, bo za nieposłuszeństwo groziło rozstrzelanie. Widziałem, jak za nieobecność na placu zabijane były inne dzieci - wspomina mężczyzna w rozmowie z amerykańskim dyplomatą.
Jego zdaniem, lekcja z "Listy Schindlera" jest uniwersalna. - Jest sygnałem do tego, żebyśmy - jako ludzie - byli świadomi, kim jesteśmy i w co wierzymy - zaznaczył.
Ocalały z piekła Holokaustu podkreślił, że film z 1993 roku pozwolił na odrodzenie się społeczności żydowskiej w Polsce. - Przez wiele lat niczego nie mówiono o tym, co się tu stało. Teraz to się w końcu dzieje. To przebudzenie. Nie można oddzielić polskiej i żydowskiej historii od siebie - zakończył mężczyzna.
Źródło: tvn24.pl, msnbc
Źródło zdjęcia głównego: TVN24