W odpowiedzi na list w obronie dyrektorki muzeum sztuki w Krakowie, Marii Anny Potockiej, powstał drugi list - popierający decyzję prezydenta Krakowa o zakończeniu z nią współpracy. Podpisało się pod nim ponad 400 osób, w ogromnej większości z młodszego i średniego pokolenia. "Osoba, której przemocowe zachowanie doprowadziło do wydania wyroku sądowego przeciwko kierowanej przez nią instytucji, nie powinna dalej zarządzać ludźmi" - czytamy.
Maria Anna Potocka, dyrektorka Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie, zrezygnowała z udziału w jury Nagrody Nike. To pokłosie wyroku w sprawie mobbingu w galerii Bunkier Sztuki, którego ofiarą padła podwładna Potockiej.
Czytaj więcej: Masza Potocka odchodzi z jury Nagrody Nike
W obronie Potockiej stanęło 77 osób, które podpisały się pod listem. Wśród nich są ludzie polskiej kultury jak Krystyna Janda, Krystian Lupa, Jacek Cygan czy Adam Michnik, który bronił byłej dyrektorki MOCAK-u także na gali wręczenia nagrody literackiej Nike.
List sprzeciwu
W odpowiedzi na ten list powstał drugi, podpisany przez ponad 400 osób, w większości z młodszego i średniego pokolenia, z krótkim przekazem: nikt nie odmawia Potockiej zasług dla kultury i sztuki, ale w świetle sądowego procesu, który wykazał, że dopuściła się mobbingu, nie powinna już nigdy zarządzać ludźmi.
Pod listem podpisali się przedstawiciele kultury i sztuki z całej Polski, m.in. pisarz i tłumacz Jacek Dehnel, autorka książki "Chłopki. Opowieść o naszych babciach", jednej z najgłośniejszych lektur ostatnich lat Joanna Kuciel-Frydryszak, pisarka Sylwia Chutnik, autor reportaży o architekturze i pomysłodawca festiwali literackiego Miedzianka po Drodze Filip Springer, Grzegorz Piątek, laureat nagrody Nike Czytelników za książkę o Gdyni, czy założyciel Karakteru, jednego z najważniejszych mniejszych wydawnictw w Polsce Przemek Dębowski.
"Jesteśmy zbulwersowani bagatelizowaniem prawomocnego wyroku niezawisłego sądu oraz listem poparcia ludzi kultury dla Marii Anny Potockiej. Wyrok został wydany na podstawie faktów, które ustalono w przebiegu rozprawy. Środowiskowe zależności nie mają i nigdy nie powinny mieć w tej kwestii żadnego znaczenia" - czytamy w liście.
Dalej można przeczytać, że "w społeczeństwie nie ma już takiego przyzwolenia na mobbing, jakie było jeszcze dekadę temu". Jak zaznaczają przeciwnicy Potockiej, "to, że ktoś jest postacią zasłużoną dla kultury, nie oznacza, że ma prawo zachowywać się przemocowo i pogardliwie względem swoich podwładnych".
W ich opinii "decyzja Prezydenta Miasta Krakowa o odwołaniu ze stanowiska Marii Anny Potockiej jest słuszna". Zauważają, że "osoba, której przemocowe zachowanie doprowadziło do wydania wyroku sądowego przeciwko kierowanej przez nią instytucji, nie powinna dalej zarządzać ludźmi".
Mobbing w MOCAK-u
Latem br. prezydent Krakowa Aleksander Miszalski zwrócił się do związków zawodowych o przedstawienie opinii dotyczącej sytuacji pracowników MOCAK-u. Stało się to po medialnym nagłośnieniu wyroku w sprawie o mobbing w innej miejskiej galerii, którą zarządzała wcześniej Maria Anna Potocka - Bunkrze Sztuki.
W środę, 2 października, Miszalski poinformował, że "Anna Maria Potocka kończy swoją pracę w MOCAK-u". Później sprecyzował, że poprosił ją o polubowne załatwienie sprawy. Według niego, od 1 stycznia pisarka i krytyczka miałaby nie zajmować już dotychczasowego stanowiska. Dodał, że ceni jej zasługi dla Krakowa oraz samego muzeum, jednak nie popiera jej standardów zarządzania i komunikacji z pracownikami.
Joanna Krzemińska w rozmowie z tvn24.pl przyznała, że "tryb (odejścia z pracy Marii Anny Potockiej - red.) pozostaje do ustalenia".
- Pan prezydent ma się spotkać z panią Potocką. Są dwa możliwe scenariusze: albo umowa za porozumieniem stron, albo bardziej radykalne środki formalne w przypadku braku zgody pani Potockiej. Sprawa ma zostać rozwiązana w bardzo bliskim czasie, w tym tygodniu albo na początku następnego - powiedziała nam w środę, 9 października, rzeczniczka prezydenta Krakowa.
Cała sprawa ma związek ze zwolnieniem z galerii Bunkier Sztuki kuratorki i artystki Lidii Krawczyk. Sąd stwierdził, że jej zwolnienie było niezgodne z prawem i że wobec kobiety był, przez Potocką, stosowany mobbing. Aktualna dyrekcja Bunkra Sztuki nie odwoływała się od wyroku. Podejście Potockiej do pracowników nagłośniła dziennikarka Angelika Pitoń w serii artykułów na łamach "Gazety Wyborczej".
Źródło: tvn24.pl, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Łukasz Gągulski/PAP