Ten budynek wygląda osobliwie – balkony są we wnękach, naprzeciwko siebie, oddalone o wyciągniecie ręki. Autorzy projektu przekonują jednak, że jest doskonale zaprojektowany.
Ten budynek wydaje się marzeniem każdego, kto liczy na bliskie relacje z sąsiadami. Wspólna kawa rano, pożyczenie szklanki cukru albo po prostu niezobowiązująca pogawędka o pogodzie stają się znacznie łatwiejsze, kiedy balkony dzieli od siebie niecały metr. Tak też jest w czteropiętrowym bloku zbudowanym przy ul. Grottgera 43, w krakowskiej dzielnicy Krowodrza.
"Pierwszy raz widzę takiego dziwoląga"
Blok co prawda został oddany do użytku dwa lata temu, jednak dopiero teraz wzbudził zainteresowanie internautów. Którzy są oburzeni w imieniu obecnych i potencjalnych mieszkańców.
"Coś takiego powinno mieć nakaz rozbiórki a firmy planujące zakaz wykonywania zawodu" – denerwuje się jeden z komentujących. "Pierwszy raz widzę takiego dziwoląga" – przyznaje inny. Kolejni piszą o "chowie klatkowym polaka pospolitego" (pisownia komentarzy oryginalna).
Okazuje się jednak, że większość mieszkań po prostu ma po dwa balkony, umieszczone naprzeciwko siebie. – W większości przypadków jest to jedno mieszkanie. W ten sposób uzyskaliśmy dodatkowe doświetlenie tych pomieszczeń – tłumaczy Jacek Ewý, współwłaściciel firmy Ingarden & Ewý Architekci Sp. z o.o., która zaprojektowała blok.
Metraż zamiast okien
Jak wyjaśnia rozmówca portalu tvn24.pl, działka na której stoi blok jest niewielka. – W ten sposób uzyskaliśmy możliwość zbudowania większych mieszkań – mówi Ewý.
Przepisy nakazują bowiem, by okna budynku znajdowały się co najmniej cztery metry od granicy działki. W tym przypadku, ponieważ na ścianie graniczącej z kolejną działką nie ma żadnych okien, budynek przy Grottgera 34 mógł zostać „rozciągnięty” niemal do granicy posesji.
- Szczerze mówiąc, nie bardzo rozumiem emocje. To bardzo prestiżowa lokalizacja, sam chciałbym tam mieszkać – przekonuje Jacek Ewý.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków