Przerzucił psa przez dwumetrowy płot schroniska. Zadzwonił i powiedział, że pies mu się znudził

Kadr z nagrania schroniska
Do zdarzenia doszło na terenie powiatu ryckiego
Źródło: Google Earth

Kilka miesięcy temu adoptował psa, teraz pozbył się go, przerzucając zwierzę przez płot schroniska. Bulwersującą informację opublikowali w mediach społecznościowych pracownicy schroniska "Zwierzaki do wzięcia" w miejscowości Gózd (woj. lubelskie). Jak poinformowali, właściciel z początku tłumaczył, że pies zaczął łapać kury. "W pewnym momencie padły słowa: pies mi się znudził" - czytamy we wpisie.

Do zdarzenia doszło w środę w miejscowości Gózd, w gminie Kłoczew. Przed bramą tamtejszego schroniska dla psów "Zwierzaki do wzięcia" przyjechał samochód osobowy, z którego wyszedł kierowca z psem. To, co zrobił później, nagrała kamera monitoringu.

Czytaj też: Nie radził sobie z psem, którego przygarnął ze schroniska. Porzucił go daleko od domu

Na opublikowanym w mediach społecznościowych wideo widać, jak mężczyzna podchodzi do bramy schroniska i przerzuca zwierzę przez wysoki płot.

Kadr z nagrania z monitoringu schroniska
Kadr z nagrania z monitoringu schroniska
Źródło: Schronisko dla psów "Zwierzaki do wzięcia" (Facebook)

Schronisko: Pepa została adoptowana w październiku

Jak zrelacjonowali pracownicy schroniska, o sytuacji dowiedzieli się, kiedy tego samego dnia zadzwonił do nich właściciel zwierzęcia. Poinformował, że przywiózł psa, bo zaczął łapać kury.

Czytaj też: Kogut ciągłym pianiem miał pozbawić sąsiadów snu. Sąd wydał na niego wyrok

"Opadły nam ręce: na wsi faktycznie może być to problem, ale są na to sposoby: smycz, zamykanie kur i psa na osobnych podwórkach, praca ze zwierzakiem… Pan nawet nie chciał słyszeć, co mam do powiedzenia. W pewnym momencie padły słowa: pies mi się znudził..." - czytamy we wpisie.

Wtedy, jak czytamy w komunikacie, mężczyzna oznajmił, że przerzuca psa przez płot i zostawia książeczkę, po czym się rozłączył. Autorzy wpisu podkreślają, że schronisko posiada ogrodzenie o wysokości dwóch metrów.

Czytaj też: Zaatakował ją kot, którego przygarnęła z ulicy. Ukryła się i czekała na przyjazd strażaków

Pies, o którym mowa, nazywa się Pepa. Suczka została adoptowana w październiku ubiegłego roku. "Miała wówczas ok. 5 miesięcy. Trafiła do domu, na kanapę, wręcz do łóżka. Wszystko było super, do czasu..." - poinformowano.

"Zastaliśmy zwiniętą w kłębek, wystraszoną sunię"

Po niepokojącym telefonie pracownicy schroniska przyjechali na miejsce, by zaopiekować się czworonogiem.

"Zastaliśmy zwinięta w kłębek, wystraszoną sunię i reklamówkę wiszącą na płocie" - relacjonują działacze.

Czytaj też: W zagajniku leżały dwa martwe wilki. Sprawę bada policja

- Stanowczo potępiamy tego rodzaju zachowania. O sprawie poinformowaliśmy policję. Nie chcemy jednak, by na tego właściciela spadł lincz. Trzeba podkreślić, że sunia była zadbana - powiedziała w rozmowie z tvn24.pl przedstawicielka schroniska.

Mężczyzna zostawił przedstawicielom schroniska list z przeprosinami. Podkreślił w nim, że pies zachowywał się dobrze w domu, jednak na podwórku atakował kury i to było powodem oddania go do przytuliska.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: