„Nadkomisarz Mrzyk, nie Hiszpan, lecz pół Wołoch, pół Hucuł, każdemu, kto ujrzał go en face, do złudzenia przypominał Jeana Reno. Mimo że pochodził z podrzeszowskiej wsi Hyżne, weekendy spędzał w połemkowskiej chyży, ulokowanej w pół drogi między Hoczwią a Rzepedzią na Podkarpaciu” – tak zaczął się tekst II Krakowskiego Dyktanda. Jak mówi prof. Walery Pisarek, językoznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego, dyktando ma być metodą rozbudzenia w Polakach chęci sprawdzenia swojej znajomości ojczystego języka. – Dbałość o to, jak się pisze idzie w parze z tym, jak się mówi – zauważa językoznawca.
Dzierzba, rozżarzże, SIM-lock, Tadż Mahal - z pisownią takich wyrazów musieli poradzić sobie uczestnicy II Dyktanda Krakowskiego, które w niedzielę odbyło się na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zwyciężył Aleksander Meresiński, radca prawny z Kielc.
Dyktando Krakowskie, podobnie jak w ubiegłym roku, miało formułę otwartą – mógł w nim wziąć udział każdy bez względu na płeć, wiek, adres, zamieszkania czy wykształcenie, z wyjątkiem zwycięzcy poprzedniej edycji. Do Audytorium Maximum UJ przyszło ponad 400 miłośników języka polskiego. Najmłodszą uczestniczką była dziesięciolatka, najstarsza osoba miała 68 lat.
Tekst autorstwa dr hab. Mirosławy Mycawki nosił tytuł "Nie całkiem próżne żale słynnej damy" i opowiadał o perypetiach słynnej piękności uwiecznionej przez Leonarda da Vici.
Tekst roił się od podchwytliwych słów, zwrotów i wyrażeń. Uczestnicy dyktanda musieli poradzić sobie z pisownią wyrazów iPhone, SIM-lock, wi-fi, ale też zdecydować, czy megaharówka, hiperupokorzenie, superprzyjaciółka i tużpoweekendowa napisać razem czy osobno. Nie brakowało też zwrotów takich jak "clou" i "mauzoleum a la Tadż Mahal". Pułapką mógł być tytuł futurystycznej jednodniówki pt. "Nuż w bżuhu".
"Najtrudniejsze dla uczestników dyktanda były nazwy geograficzne miejscowości na Podkarpaciu: Hoczew i Rzepedź, nazwiska wybitnych artystów Velázqueza, Muncha, Goi oraz słowo blitzkrieg. Był też problem z bohaterem tekstu nadkomisarzem Mrzykiem. Jedni pisali jego nazwisko przez +ż+ inni przez +rz+, pewien uczestnik pisał roztropnie raz tak, a raz tak” – mówiła autorska tekstu dr hab. Mirosława Mycawka. Trudności sprawiały: SIM-lock i Tadż Mahal oraz … Jean Reno.
Tytuł dla radcy prawnego
Tytuł Krakowskiego Mistrza Ortografii zdobył radca prawny z Kielc Aleksander Meresiński. Jak powiedział dziennikarzom, ortografia i polszczyzna to jego hobby. "Choć mam to niejako w genach, bo rodzice są polonistami” - mówił, zastrzegając, że nie musiał od najwcześniejszych lat pisać w domu dyktand. "Przygotowuję się przeglądając słowniki, własne notatki, czytałem też o Krakowie, bo spodziewałem się nazw lokalnych” - dodał.
W ocenie zwycięzcy II Dyktando Krakowskie było trudne, tekst był „interesujący i błyskotliwy”, choć łatwiejszy niż przed rokiem, gdy Aleksander Meresiński z 15 błędami był drugi.
I Krakowskim Wicemistrzem Ortografii został Marek Szopa z Gorzowa Wielkopolskiego, a II Wicemistrzem Ortografii – Michał Gniazdowski z Warszawy. Laureaci otrzymali nagrody pieniężne i czytniki e-booków.
Dyktando Krakowskie zorganizował Wydział Polonistyki UJ, Koło Naukowe Językoznawców Studentów UJ im. Mieczysława Karasia, Koło Naukowe Metodyki Polonistycznej UJ, Towarzystwo Miłośników Języka Polskiego, Stowarzyszenie Polonistów oraz Fundacja na Rzecz Muzeum Języka Polskiego. Patronami wydarzenia byli m.in. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, prezydent Krakowa Jacek Majchrowski, Województwo Małopolskie.
Zwycięzcą ubiegłorocznej edycji dyktanda był Patrycjusz Pilawski, młody absolwent literaturoznawstwa z Wodzisławia (woj. świętokrzyskie). Rok temu uczestnicy oceniali dyktando jako trudne. Triumfator popełnił 11 błędów.(PAP)
Autor: wini / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24