Znalazłeś ranną wiewiórkę, jeża czy samotne pisklę? Przynieś je do "Dzikiej Kliniki", to jedyna fundacja w Małopolsce, która zajmuje się leczeniem dzikich zwierząt.
Nie ma znaczenia, jakie zwierzę potrzebuje pomocy. Jedynym ograniczeniem jest jego wielkość.
- Możemy przyjmować ptaki do wielkości myszołowa i oczywiście wszystkie mniejsze, ale nie tylko. Przyjmujemy też kuny, wiewiórki, jeże… - wylicza prezes fundacji "Dzika klinika" Joanna Dorota Wójcik. - Przyjmujemy wszystkie zwierzęta, które potrzebują pomocy. Od tego jest fundacja – zapewnia.
- Czasami przynoszone są oseski albo pisklęta, które wymagają karmienia mlekiem przez całą dobę. Młodymi zwierzętami łatwo się zajmować, bo nie odróżniają, kto się nim zajmuje. Problem jest z dorosłymi, które wiedzą już, co znaczy wolność. Przebywanie w niewoli, nawet tymczasowej, to dla nich duży stres – przyznaje ornitolog.
Powrót do środowiska
Po wyleczeniu, zwierzęta wracają na wolność. – Wypuszczamy je lub odwozimy do leśnego pogotowia w Mikołowie. Tam mają swoją szkołę życi. Uczą się zachowania typowego dla swojego gatunku, a kiedy są już przystosowane, zostają wypuszczone – opowiada Wójcik.
Potrzebne są pieniądze
"Dzika klinika" wciąż nie ma swojej siedziby. Mimo to pomaga zwierzętom. – W zeszłym roku pomogłyśmy ok. 500 ptakom i ok. 30 ssakom - podsumowuje Joanna Wójcik.
Fundacja istnieje dopiero od marca, ale Joanna Wójcik jako ornitolog od lat ma pozwolenia na trzymanie dzikich zwierząt, dzięki czemu również od lat im pomaga.
Zwierzęta, które trafiają do kliniki wymagają jednak specjalistycznych produktów - Karma dla dzikich zwierząt jest droga. Nie można jej kupić w normalnym sklepie. Potrzebne produkty kupujemy za nasze pieniądze oraz za pieniądze darczyńców, którzy wpłacają je na konto fundacji. Cały czas jednak potrzebujemy środków i poszukujemy nowych sponsorów – wyznaje założycielka kliniki.
Autor: koko//ec / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Dzika Klinika | Jarosław Daniel