Prokuratura Regionalna w Rzeszowie (woj. podkarpackie) przejęła śledztwo w sprawie śmierci Justyny Karaś z Dębicy. 32-latka najpierw przez kilka godzin przebywała na szpitalnym oddziale ratunkowym w swoim rodzinnym mieście, a następnie miała zostać przewieziona do szpitala w Rzeszowie. Zmarła w drodze. Śledczy poinformowali, jakie czynności zostały wykonane w sprawie do tej pory.
Początkowo sprawę prowadziła prokuratura w Dębicy, jednak w poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie prokurator Hanna Biernat-Łożańska poinformowała, że Prokurator Regionalny w Rzeszowie Jerzy Dybus zadecydował o przejęciu tego śledztwa. Akta sprawy dotarły już do Rzeszowa, wyznaczony do tej sprawy prokurator zapoznaje się z dotychczas zgromadzonym materiałem dowodowym.
Rzeczniczka wskazała, że w śledztwie wszczętym przez prokuraturę w Dębicy w sprawie narażenia Justyny K. na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez ratowników medycznych oraz personel SOR Szpitala Powiatowego w Dębicy, wskutek czego doszło do nieumyślnego spowodowania jej śmierci, został już między innymi powołany biegły patomorfolog, który przeprowadził sekcję zwłok.
- Obecnie oczekujemy na protokół posekcyjny - zaznaczyła prokurator.
Zapytana przez PAP o pojawiające się w mediach informacje, że przyczyną śmierci Justyny Karaś był zawał serca, odpowiedziała, że tego na chwilę obecną nie potwierdza. - Przyczyna śmierci kobiety będzie nam znana, gdy otrzymamy wyniki sekcji - powtórzyła.
Prokuratura o przebiegu śledztwa
W śledztwie zabezpieczona została także dokumentacja medyczna Justyny Karaś, m.in. ze szpitala w Dębicy i z Sędziszowa Małopolskiego, gdzie zmarła; przesłuchany został także jako świadek mąż kobiety; pobrane zostały próbki krwi zmarłej i przekazane do Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie, który wykona ekspertyzę. Zabezpieczono też monitoring z obu szpitali i zebrano dane personelu medycznego, który udzielał pomocy medycznej pacjentce.
- Po zapoznaniu się z całością materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie przed nami cały szereg czynności procesowych. Czekamy na protokół z sekcji zwłok i wyniki badań krwi. W najbliższym czasie zostaną między innymi przesłuchani świadkowie, w tym personel medyczny, który udzielał pomocy kobiecie i zostaną przeprowadzone oględziny nagrań z monitoringu - przekazała Biernat-Łożańska.
Dodała, że z uwagi zarówno na dobro postępowania, jak i ważny interes rodziny zmarłej kobiety prokuratura na chwilę obecną nie będzie udzielać więcej informacji w tej sprawie.
Śmierć w drodze do szpitala
Chodzi o sprawę śmierci 32-letniej Justyny Karaś. 24 stycznia po południu kobieta źle się poczuła: odczuwała ból w klatce piersiowej i duszności, skarżyła się też na problemy ze wzrokiem.
Wezwani przez męża ratownicy medyczni wykonali badania, między innymi EKG, które wykazało zmiany w pracy serca. Ratownicy zostali też poinformowani przez męża kobiety, że może ona być obciążona zespołem Marfana, należącym do chorób tkanki łącznej i powodującym m.in. tętniaki.
Czytaj też: Śmierć 32-letniej kobiety. Mieszkańcy protestowali przed starostwem, szpital wydał oświadczenie
Kobieta została przewieziona na szpitalny SOR w Dębicy. Tam przeszła liczne badania, między innymi wykonano u niej tomografię komputerową, która wykazała, że ma tętniaka rozwarstwiającego tętnicę główną i zdecydowano, że konieczna jest operacja. Pacjentka miała zostać przewieziona do szpitala specjalistycznego w Rzeszowie, ale transport wyruszył dopiero kilka minut po północy.
W drodze, w karetce, u kobiety doszło do zatrzymania akcji serca. Ratownikowi udało się przywrócić ją do życia, ale zdecydowano się jechać na SOR do bliższego Sędziszowa Małopolskiego. Tam jednak, mimo prób ratowania jej życia, kobieta zmarła o godz. 1.15.
Rodzina zawiadomiła prokuraturę, szpital wydał oświadczenie
Następnego dnia rodzina zawiadomiła prokuraturę w Dębicy o możliwości popełnienia przestępstwa wskazując na niedopełnienie obowiązków i szereg zaniedbań medycznych. Prokuratura Rejonowa w Dębicy wszczęła śledztwo w sprawie narażenia Justyny Karaś na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez ratowników medycznych oraz personel SOR Szpitala Powiatowego w Dębicy, wskutek czego doszło do nieumyślnego spowodowania jej śmierci.
W oświadczeniu dyrekcja szpitala napisała, że śmierć młodej kobiety, żony i matki jest niewyobrażalną tragedią i złożyła wyrazy współczucia rodzinie zmarłej. Zapewniła też, że szpital w celu wyjaśnienia przyczyn i okoliczności zgonu w pełni współpracuje z organami ścigania, które badają sprawę, zaś w samej lecznicy został powołany specjalny zespół, który ma ustalić, czy sposób udzielania świadczeń zdrowotnych był zgodny z zasadami sztuki lekarskiej i obowiązującymi procedurami medycznymi.
"Nie mogąc ujawnić szczegółów związanych ze stanem zdrowia pacjentki, możemy jedynie wskazać, że z ustaleń zespołu wynika, iż pacjentka została przyjęta do SOR z zachowaniem procedur postępowania i przez cały czas pobytu w oddziale miała wykonywane badania diagnostyczne oraz była leczona adekwatnie do zgłaszanych przez chorą dolegliwości" - czytamy w oświadczeniu.
Szpital zaapelował o powstrzymanie się od niesprawiedliwych osądów do czasu przekazania opinii publicznej ustaleń prokuratury. - Stoimy na stanowisku, że wszystko, co mogło być zrobione, zostało zrobione. Nie ma żadnych zastrzeżeń ani zarzutów do pracy personelu, który tego dnia badał i diagnozował pacjentkę - podkreślił w rozmowie z tvn24.pl dyrektor lecznicy Przemysław Wojtys. I dodał, że w szpitalu powołany został zespół, który badał okoliczności śmierci 32-latki. - Po analizie dokumentacji medycznej oraz przeprowadzeniu rozmów z osobami udzielającymi świadczeń zdrowotnych pacjentce, komisja nie stwierdziła żadnych uchybień - powiedział nam Wojtys.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum rodzinne