Specjalny zespół powołany w szpitalu w Dębicy (woj. podkarpackie), który po śmierci 32-letniej Justyny Karaś, miał ustalić, czy sposób udzielania kobiecie świadczeń zdrowotnych był zgodny z zasadami sztuki lekarskiej oraz obowiązującymi procedurami medycznymi, zakończył prace. - Przeprowadzone przez nas dochodzenie nie wykazało nieprawidłowości - powiedział portalowi tvn24.pl Przemysław Wojtys, dyrektor Zakładu Opieki Zdrowotnej w Dębicy.
Justyna Karaś 24 stycznia trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy ZOZ w Dębicy. Około godziny 16 źle się poczuła, miała się skarżyć na duszności, osłabienie i problemy ze wzrokiem. Na SOR spędziła w sumie kilka godzin. Tam zdiagnozowano jej tętniaka aorty. Jak twierdzi jej mąż, mimo decyzji o pilnej operacji z transportem do szpitala w Rzeszowie, gdzie miała przejść operację, zwlekano kilka godzin. Pani Justyna nie doczekała zabiegu, zmarła podczas transportu do rzeszowskiej lecznicy.
Dyrektor szpitala: wszystko, co mogło być zrobione, zostało zrobione
Po śmierci kobiety - na wniosek dyrektora - w szpitalu powołany został zespół, który badał okoliczności śmierci 32-latki. W jego skład weszli pracownicy dębickiego szpitala.
Jak poinformował dyrektor lecznicy Przemysław Wojtys, komisja oceniała przebieg zdarzeń od przyjęcia kobiety na oddział ratunkowy, do wyjazdu karetki do szpitala w Rzeszowie. - Po analizie dokumentacji medycznej oraz przeprowadzeniu rozmów z osobami udzielającymi świadczeń zdrowotnych pacjentce, komisja nie stwierdziła żadnych uchybień - powiedział nam Wojtys.
- Stoimy na stanowisku, że wszystko, co mogło być zrobione, zostało zrobione. Nie ma żadnych zastrzeżeń ani zarzutów do pracy personelu, który tego dnia badał i diagnozował pacjentkę - podkreślił.
Zaprzeczył też informacjom, jakoby personel dębickiego szpitala miał zwlekać z transportem. - Nie jest prawdą, że o godzinie 21.40 u pacjentki stwierdzono istnienie tętniaka aorty, gdyż w tym czasie jeszcze prowadzono konsultacje - powiedział. Dodał, że po zdiagnozowaniu rozwarstwienia tętniaka aorty "natychmiast" zlecono transport do kliniki kardiochirurgicznej, która znajduje się w Rzeszowie.
Nie udzielił nam jednak odpowiedzi na pytanie, o której godzinie pacjentka została ostatecznie zdiagnozowana i ile czasu minęło od postawienia diagnozy do wyjazdu karetki ze szpitala.
Dyrektor zadeklarował pełną współpracę z instytucjami, które wyjaśniają sprawę śmierci 32-latki. Podobna deklaracja znalazła się wcześniej w oświadczeniu dębickiego szpitala. "Prokuratura otrzymała dokumentację medyczną pacjentki i na bieżąco udzielamy wszelkich informacji i wyjaśnień" - napisano.
Zmarła po kilku godzinach pobytu na SOR. Nie doczekała operacji
Do tragedii doszło 24 stycznia. 32-letnia Justyna Karaś około godziny 16 źle się poczuła. Jak relacjonuje jej mąż Krzysztof, miała m.in. duszności i problemy ze wzrokiem. Rodzina wezwała karetkę. Ratownicy wykonali EKG, badanie wykazało drobne zmiany, kobieta została przetransportowana na SOR dębickiego szpitala.
Mężczyzna poinformował ratowników, że w rodzinie żony jest zespół Marfana i kobieta może być nim obciążona. To genetyczna choroba tkanki łącznej, która powoduje u chorych m.in. problemy ze wzrokiem czy układem sercowo-naczyniowym. Może też prowadzić do tętniaka aorty.
Przez cały pobyt w szpitalu kobieta była w stałym kontakcie z mężem. Jak relacjonuje mężczyzna, pani Justyna czuła się coraz gorzej. Była słaba, miała niskie ciśnienie. O swoim stanie i o tym, co dzieje się na oddziale, pisała mężowi w wiadomościach SMS.
W końcu zapadła decyzja o przetransportowaniu kobiety do szpitala w Rzeszowie. Karetka - jak twierdzi mąż - miała wyjechać z Dębicy dopiero po północy. 32-latka nie doczekała operacji. Zmarła w trakcie transportu.
Śledczy wyjaśniają sprawę śmierci 32-latki. Sprawę bada też RPP, RPO i NFZ
Śledztwo w sprawie śmierci 32-letniej Justyny Karaś zostało wszczęte na wniosek rodziny zmarłej 25 stycznia przez Prokuraturę Rejonową w Dębicy. Toczy się z artykułu 160 par. 2 Kodeksu karnego, który dotyczy narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i artykułu 155 Kodeksu karnego, który dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci.
Wstępne wyniki sekcji zwłok wykazały, że kobieta zmarła z powodu zawału serca. Śledczy czekają na kompleksową opinię biegłych. Prokuratura przesłuchała męża zmarłej kobiety, zabezpieczyła dokumentację medyczną i monitoring ze szpitala.
Dębicka prokuratura na wniosek rodziny zmarłej kobiety, wyłączyła się ze śledztwa. Sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. Stamtąd do Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie.
Czytaj też: Śmierć 32-letniej kobiety. Mieszkańcy protestowali przed starostwem, szpital wydał oświadczenie
Okoliczności zdarzenia bada także Rzecznik Praw Pacjenta, Rzecznik Praw Obywatelskich i Narodowy Fundusz Zdrowia.
Powołanie specjalnej zewnętrznej komisji do zbadania okoliczności śmierci Justyny Karaś w rozmowie z tvn24.pl zapowiedział też starosta dębicki, Piotr Chęcik. - Doszło do tragedii i musi być ona wyjaśniona. Jeśli okaże się, że śmierć pani Justyny wynikała z błędu lekarskiego czy organizacyjnego, będziemy wyciągać konsekwencje - zapewnił.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum rodzinne