Wjechał w przystanek, zmarła kobieta. 52-latek w areszcie

"Jakby doszło do wybuchu". Pijany kierowca wjechał w przystanek, nie żyje 77-latka
"Jakby doszło do wybuchu". Pijany kierowca wjechał w przystanek, nie żyje 77-latka
Źródło: Straż Miejska Kielce

52-latek, który wjechał samochodem BMW w przystanek autobusowy w Kielcach, trafił na trzy miesiące do tymczasowego aresztu. Taką decyzję na wniosek prokuratury podjął sąd w Kielcach. W wyniku zdarzenia ranne zostały cztery osoby. Jedna z nich zmarła.

W piątek mężczyzna usłyszał zarzuty sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym i prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu. 52-latek częściowo przyznał się do obu zarzutów. Kielczaninowi grozi do 18 lat więzienia.

W samochodzie w chwili wypadku było też trzech pasażerów. Śledczy zdecydowali się zatrzymać dwóch z nich, jednak ostatecznie do policyjnego aresztu trafił tylko jeden. Stan zdrowia drugiego z mężczyzn nie pozwalał na zatrzymanie go.

Początkowo prokuratura zapowiadała postawienie pasażerom BMW zarzutów nieudzielenia pomocy osobom poszkodowanym w wypadku (na nagraniu z miejsca wypadku widać, jak po zderzeniu obaj mężczyźni wysiadają z samochodu i próbują odejść). Dotychczas jednak takie zarzuty nie zostały przedstawione.

"Huk i krzyki"

Do tragedii doszło w środę. - Z naszych ustaleń wynika, że 52-latek z Kielc zjechał w stronę zatoki autobusowej i uderzył w przystanek. Pierwsze badanie wykazało, że kierowca miał ponad 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu - przekazał Karol Macek, rzecznik prasowy kieleckiej policji.

Ranne zostały trzy kobiety w wieku 77, 36 i 32 lat oraz 18-letni mężczyzna. Wszyscy trafili do szpitala (kobiety zostały tam zawiezione od razu po zdarzeniu, nastolatek zgłosił się sam). Podczas akcji ratunkowej strażacy mieli problem z wydostaniem dwóch poszkodowanych. Musieli rozcinać metalowe elementy wiaty.

Najstarsza z poszkodowanych zmarła w wyniku odniesionych obrażeń. - Reanimacja trwała kilkadziesiąt minut - mówi Anna Mazur Kałuża z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, do którego trafiła kobieta.

Świadkowie zdarzenia wspominają, że słyszeli ogromny huk. - Wrażenie miałem, jakby doszło do jakiegoś wybuchu. A później były krzyki tych cierpiących kobiet - mówi jeden z mężczyzn.

Pierwszą informację o zdarzeniu otrzymaliśmy na Kontakt 24.

Autor: wini/pm / Źródło: TVN24 Kraków

Czytaj także: