Jeden ciągnik i dwoje potencjalnych kierowców: on z trzema promilami w organizmie, ona z czterema. Po tym, jak pojazd wjechał do rowu w Kobylanach (woj. świętokrzyskie), zarówno 32-latka, jak i 53-latek przekonywali, że to oni prowadzili. Ostatecznie okazało się, że jechał mężczyzna - znajoma próbowała uchronić go jednak przed poważniejszymi konsekwencjami.
W sobotę (7 października) po godzinie 17 służby otrzymały zgłoszenie o ciągniku rolniczym, który w Kobylanach niedaleko Opatowa wjechał do przydrożnego rowu. W kabinie pojazdu policjanci znaleźli dwie osoby. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń.
Mundurowi przebadali 32-letnią kobietę i 53-letniego mężczyznę na zawartość alkoholu w organizmie. Oboje byli kompletnie pijani: on miał 3,2 promila, a ona aż cztery. Obydwoje twierdzili, że to oni kierowali ciągnikiem.
Policja: kobieta próbowała chronić znajomego
Jak poinformowała w komunikacie aspirant Katarzyna Czesna-Wójcik, oficer prasowa opatowskiej policji, kobieta i mężczyzna zostali zatrzymani. Dopiero następnego dnia opowiedzieli mundurowym, jak było naprawdę.
- Kobieta chciała uchronić swojego znajomego przed surowszymi konsekwencjami i wziąć winę na siebie, okazało się bowiem, że posiada on już sądowy zakaz kierowania pojazdami, a złamanie takiego zakazu zagrożone jest karą do pięciu lat pozbawienia wolności - przekazała Czesna-Wójcik.
53-latek usłyszał zarzuty kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości oraz złamania sądowego zakazu. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie sąd.
Źródło: KPP w Opatowie
Źródło zdjęcia głównego: KPP w Opatowie