11-letnia dziewczynka została zabrana helikopterem medycznym po pożarze bloku w Zawierciu. Ma poparzoną twarz i dłonie. Nie mieszkała w lokalu, w którym wybuchł pożar. - Uciekała z mieszkania powyżej. Ale ogień był tak duży, że wychodził na klatkę schodową. Dlatego się poparzyła i podtruła dymem - opowiada strażak. Hospitalizowana jest również matka dziewczynki.
Policjanci wyjaśniają przyczyny pożaru, do którego doszło w środę w bloku w Zawierciu w województwie śląskim. - Przed godziną 16 zaczęło się palić. Nie widziałam ognia, tylko dym. Zaczęło się na trzecim piętrze. Wiem, ze dziecko było przewożone do szpitala. Straszna tragedia - opowiedziała nam mieszkanka bloku, pani Liliana.
- 11-letnia dziewczynka jest w stanie dobrym, lekarze stwierdzili lekkie poparzenia i lekkie podtrucie - powiedział nam w czwartek Wojciech Gumułka, rzecznik Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, dokąd trafiło poszkodowane dziecko.
Dziewczynka doznała oparzeń twarzy i dłoni
Zgłoszenie o pożarze wpłynęło do Państwowej Straży Pożarnej w Zawierciu w środę o godzinie 15.47. Paliło się mieszkanie na trzecim, przedostatnim piętrze. bloku. - Gdy przyjechaliśmy na miejsce, całe mieszkanie objęte było ogniem. Wychodził przez okna, przez drzwi na klatkę schodową. Tam nic nie było do uratowania. Wszystko w środku spłonęło - opisuje Grzegorz Nowak, oficer prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Zawiercie.
Na szczęście lokatorzy mieszkania zdążyli się z niego wydostać. W sumie z klatki schodowej uciekło przed pożarem 15 osób.
11-latkę zabrał do szpitala helikopter medyczny. - Doznała obrażeń pierwszego stopnia twarzy i dłoni - mówił Nowak. Marta Wnuk, rzeczniczka policji w Zawierciu dodała dzisiaj, że kilka godzin po zabraniu 11-latki dolegliwości zgłosiła również matka dziewczynki. 43-letnia kobieta trafiła do szpitala w Siemianowicach Śląskich.
43-latka z córką nie mieszkały w lokalu, który spłonął, tylko piętro wyżej. - Dziewczynka uciekała z mieszkania powyżej. Ale ogień był tak duży, że wychodził na klatkę schodową. Dlatego się poparzyła i podtruła dymem - powiedział Nowak.
Prócz 43-latki i jej córki nikt nie został poszkodowany. Akcja gaśnicza trwała trzy godziny. Na miejsce wezwano także pogotowie energetyczne i gazowe. Ogień zniszczył jedno mieszkanie, klatkę schodową i elementy elewacji.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24