- Tam jest byk - powiedział inspektorom kierowca ciężarówki. Nakazali mu otworzyć ładownię. I przerazili się. Na podłodze leżała martwa krowa z podciętym gardłem, cała we krwi. A w kącie stał młody, wystraszony byczek.
Policjanci w Rogowie pod Wodzisławiem Śląskim zatrzymali ciężarówkę do transportu zwierząt, bo kierowca przekroczył dozwoloną prędkość. Okazało się, że nie ma uprawnień do prowadzenia samochodów ciężarowych, wezwali więc inspektorów transportu drogowego.
Inspektorzy odkryli na wstępie, że kierowca nie miał też wymaganych kwalifikacji do przewożenia rzeczy i że nie rejestrował swojej pracy na tachografie. Przedsiębiorca, w imieniu którego wykonywano przewóz, był już wcześniej znany inspektorom z tego typu naruszeń.
Zapytali, co jest w ładowni. - Byk - miał powiedzieć kierowca. Nakazali mu otwarcie klapy, by mogli sprawdzić, w jakich warunkach przewożone jest zwierzę.
- Widok był przerażający - opisują.
Z relacji inspektorów (i fotografii) wynika, że na podłodze pojazdu leżała krowa z podciętym gardłem, cała we krwi. W kącie zaś stał młody, wystraszony byczek.
Inspektorzy relacjonują, co usłyszeli od kierowcy: - Krowa dopiero co ocieliła się i bardzo się męczyła w transporcie, więc postanowiłem postąpić humanitarnie i dlatego podciąłem jej gardło.
Trudno było w to uwierzyć. Inspektorzy znaleźli ślady krwi także na platformie załadowczej pojazdu. - To może sugerować, że martwe zwierzę zostało wciągnięte do pojazdu, a nie zabite w jego wnętrzu - wyjaśniają.
Nie mógł przewozić nawet rzeczy
- Całkowicie zlekceważony został zakaz transportu bydła świeżo po wycieleniu, nie mówiąc już o rozdzieleniu matki i urodzonego cielęcia (przewożony byczek nie był cielęciem zabitej krowy), co również jest zakazane - inspektorzy wyliczają przewinienia kierowcy.
I dalej: - Kierowca nie posiadał uprawnień do konwojowania zwierząt. A pojazd nie był dopuszczony do tego rodzaju transportu.
Niezwłocznie wezwano lekarza z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Wodzisławiu Śląskim i powiadomiono Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii. Po chwili też na miejscu kontroli zjawili się pracownicy sanepidu, a następnie policjanci z wydziału kryminalnego.
Przyjechał też przedsiębiorca, w imieniu którego wykonywano przewóz. Jako odpowiedzialny za organizację transportu, został ukarany mandatem 4 tysięcy złotych. Zostało też wszczęte wobec niego postępowanie administracyjne za naruszenia zagrożone łączną karą 10 tysięcy złotych.
Powiatowy Lekarz Weterynarii wszczął postępowanie administracyjne w celu cofnięcia przedsiębiorcy prawa do prowadzenia hodowli i transportu zwierząt.
Kierowca, podejrzany o popełnienie przestępstwa został zabrany na komisariat w celu przesłuchania. Inspektorzy wręczyli mu protokół z opisem licznych naruszeń oraz mandaty karne na łączną kwotę 2,5 tys. zł.
Przewożony cielak został dowieziony do miejsca docelowego innym pojazdem.
Autor: mag/mś / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: WITD Katowice