Nieustanny monitoring, automatyczne procedury bezpieczeństwa i systemy oczyszczania spalin - spółka z Dąbrowy Górniczej, do której mają trafić odpady z Salwadoru, przekonuje, że jest dobrze przygotowana na ich przyjęcie i mieszkańcy mogą spać spokojnie. Ci jednak zapewnieniom nie dowierzają i zapowiadają, że zablokują tranport.
- Pomysł przyjęcia tych odpadów przelał czarę goryczy - denerwują się mieszkańcy Dąbrowy. Tłumaczą, że jakość powietrza w okolicy i tak jest już zła. Są przekonani, że utylizacja śmieci z Salwadoru przez lokalną firmę, może się odbić na ich zdrowiu.
Zapowiedzieli, że zablokują drogi i niebezpiecznego ładunku do swojego miasta nie wpuszczą. Atmosferę stara się uspokoić firma Sarpi, która ma zutylizować odpady i pokazuje, jak działa spalarnia.
Ładunek z Salwadoru nie zostanie otwarty
Wiceprezes firmy Sarpi, Barbara Farmas, opowiedziała reporterowi TVN24 o procedurach, jakie stosowane są podczas utylizacji odpadów niebezpiecznych. Zapewnia, że odpady pochodzące z Salwadoru w ogóle nie zostaną w firmie otwarte.
- Pestycydy traktowane są jako odpady specjalne. Zostaną do nas przewiezione w opakowaniach jednostkowych i jedynie przez chwilę zostaną zmagazynowane na terenie firmy - opisuje Farmas. - Razem z opakowaniami trafią następnie do pieca, lub zostaną do niego bezpośrednio odpompowane. Nikt nie będzie tych odpadów otwierał, to również kwestia bezpieczeństwa naszych pracowników - zapewnia.
Ponadto wiceprezes Sarpi zapewnia, że dołożono wszelkich starań, żeby toksyczne odpadu zostały należycie spakowane jeszcze w Salwadorze.
Monitoring działa bez przerwy
Sercem zakładu jest sterownia - niejako "centrum dowodzenia" procesem utylizacji. Dyspozytor obserwuje kilkadziesiąt procesów istotnych dla pracy instalacji. Wszystkie śledzone są jednocześnie przez zarówno człowieka, jak i system komputerowy.
- Najważniejszym elementem jest tzw. monitoring ciągły - mówi Barbara Farmas. - Dzięki niemu śledzimy wysokość emisji spalin do powietrza i ich dopuszczalną normę. W wielu składnikach jest ona bliska zeru. To efekt rozbudowanego, 6-stopniowego systemu oczyszczania spalin - mówi pani wiceprezes.
Jeżeli zostaną przekroczone normy emisji spalin w okresie zaledwie 10 minut, instalacja automatycznie się zatrzymuje i odłącza wszystkie podajniki odpadów do pieca.
- Ma to również zagwarantować wystarczający czas reakcji dla operatora - zaznacza Farmas.
Niechciana przesyłka
Ponad 70 ton toksycznych odpadów, przede wszystkim pestycydów, płynie do Polski z odległego Salwadoru, gdzie zalegały i truły środowisko przez ponad 30 lat. Firma z Dąbrowy Górniczej jest częścią międzynarodowego koncernu zajmującego się likwidacją odpadów niebezpiecznych, który wygrał przetarg na ich utylizację. Nie było to możliwe w Salwadorze, który nie posiada zaawansowanych instalacji do tego typu zadań, natomiast Stany Zjednoczone odmówiły przyjęcia toksycznego ładunku.
Zgodę na przywiezienie odpadów do Polski wydał państwowy inspektor ochrony środowiska. Pozwolenie ważne jest do końca grudnia, tak więc do tego czasu statek z kłopotliwym ładunkiem dobije do portu w Gdynii, skąd odpady zostaną przewiezione do Dąbrowy Górniczej.
Firma Sarpi mieści się w dąbrowskiej dzielnicy - Strzemieszycach:
Autor: PŁ / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Bartosz Rejmoniak