Patrycja Brachman w dziewiątym miesiącu ciąży straciła dziecko. W poniedziałek z pilnym skierowaniem trafiła do szpitala w Rybniku. Siedziała na korytarzu, czekając, aż ktoś ją zbada. Twierdzi, że wszystko trwało trzy godziny. Zdaniem szpitala, znacznie krócej.
Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 3 w Rybniku dopiero w środę po południu zabrał głos w tej sprawie. Dyrekcja zorganizowała krótką konferencję prasową.
Grzegorz Chłodek, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala stwierdził, że Patrycja Brachman jeszcze, zanim trafiła na izbę przyjęć, mogła wiedzieć, że jej nienarodzone dziecko nie żyje. Opiera się na "wypowiedziach pacjentki, które skierowała w stronę położnej podczas przyjęcia".
Kobieta miała wówczas powiedzieć, że "przestała odczuwać ruchy płodu już wieczorem dnia poprzedniego, co bardzo ją zdenerwowało. Dlatego paliła papierosa za papierosem, żeby się uspokoić".
"Późno mnie przyjęli"
Pani Patrycja do lekarza ginekologa w przychodni w Rybniku przyjechała w poniedziałek rano. Tam sprawdzono m.in. tętno płodu. W związku z tym, że nie było pewności, czy jest ono wyczuwalne, dostała skierowanie do szpitala. Kobieta podkreśla, że miało adnotację "pilne".
Drogę z przychodni do szpitala pokonała w pół godziny autobusem. - Pani doktor powiedziała, że nie ma co wzywać karetki, bo przyjedzie w ciągu 40-50 minut. Pojechałam od razu z siostrą i szwagrem do szpitala, ale i tak nic z tego nie było, bo przyjęli mnie dopiero po około 2,5 godziny. Po tym czasie, zakładania mojej historii choroby, dowiedziałam się, że moje dziecko już jest martwe – opowiada.
Szpital zaprzecza, by kobieta tak długo czekała na pierwsze badanie. Według dyrektora, miało to trwać nie więcej, niż godzinę.
- Powodem skierowania i przyjęcia ciężarnej do oddziału było stwierdzenie wewnątrzmacicznego obumarcia płodu. Po przyjęciu do oddziału patologii ciąży, pacjentka została poddana badaniu położniczemu przez ordynatora oddziału. Wykonano też badanie ultrasonograficzne, które potwierdziło obumarcie płodu – informuje szpital w wydanym oświadczeniu.
"Wszystko zgodnie ze standardami"
Mimo stwierdzenia śmierci dziecka, lekarze nie przystąpili od razu do cesarskiego cięcia. Zabieg wykonali dopiero następnego dnia.
- Wyniki badań dodatkowych pozostawały w granicach normy. W sytuacji braku natychmiastowych wskazań do wykonania cięcia cesarskiego, jak również mając na uwadze zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa chorej, podjęto decyzję o rozwiązaniu ciąży w trybie planowym, czyli w dniu następnym, uzyskując tym samym czas do właściwego przygotowania pacjentki do zabiegu – informuje rybnicki szpital.
Zdaniem lekarzy, nie miało to negatywnego wpływu na zdrowie kobiety.
- Ten sposób postępowania z ciężarną z donoszoną ciążą obumarłą nie odbiega od przyjętych standardów położniczych – dodają.
Rodzina pani Patrycji twierdzi jednak, że jako powód odroczenia cesarskiego cięcia podawano brak lekarzy.
- Udałam się do lekarza dyżurnego i pytam: czemu ona jeszcze z tym martwym płodem siedzi? A on stwierdził, że są komplikacje. Chodziło o to, że nie było zespołu do przeprowadzenia cesarskiego cięcia - relacjonuje teściowa kobiety.
Na popołudniowej konferencji prasowej szpital oświadczył, że zespół był i mógł przeprowadzić operację. Dlaczego tego nie zrobił? – Nie było wskazań medycznych - ucina dyrekcja.
- Może sekcja zwłok wykryje, czy, kiedy tu czekałam, jak były załatwiane te formalności, dziecko w tym czasie zmarło. Jeżeli dziecko na przykład nie żyło już wcześniej, to też będę miała żal do szpitala, bo od razu powinnam być brana na blok operacyjny i dziecko powinno być ratowane. Tym bardziej, że to już był dziewiąty miesiąc. Dziecko już ważyło 3 kilogramy – mówi Patrycja Brachman.
Sprawa pod lupą prokuratury
Jacek Sławik z Prokuratury Rejonowej w Rybniku poinformował, że policja pod nadzorem prokuratury wszczęła już dochodzenie. - Postępowanie będzie prowadzone w kierunku przestępstwa z art. 160 par. 2, a więc tak zwanego błędu w sztuce lekarskiej powodującego narażenie życia i zdrowia pacjentki i dziecka - informuje Sławik.
Przestępstwo to zagrożone jest karą 5 lat więzienia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ns/r/kwoj / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice