Był przymusowo leczony w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku 11 lat. Za groźby karalne, których mu nie udowodniono. Zamknięty bez procesu, wyszedł decyzją Sądu Najwyższego pod koniec zeszłego roku. Szpital domaga się jednak, by Feliks Meszka wrócił. Bo zwolniono go bez opinii biegłego psychiatry.
Kierownictwo Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku nie zgadza się z decyzją sądu, który w grudniu ubiegłego roku nakazał zwolnienie Feliksa Meszki, przymusowo leczonego w tej placówce przez 11 lat. Chce ponownego rozpoznania tej sprawy i złożyło zażalenie.
- Pismo szpitala jest kuriozalne i wewnętrznie sprzeczne - twierdzi Piotr Wojtaszak, pełnomocnik Meszki. Uważa, ze w ogóle nie powinno być rozpatrywane.
Sam Meszka jest zaskoczony takim obrotem sprawy. Jest na wolności piąty miesiąc. - Nic złego w tym czasie nie zrobił, tak samo zresztą, jak w czasie całego pobytu w szpitalu. Odremontował mieszkanie i radzi sobie sam. Jest pod kontrolą lekarzy psychiatrów, którzy wydali opinię, że pan Feliks jest zdrowy - wymienia Wojtaszak.
7 lipca pismem zajmie się sąd okręgowy w Gliwicach. Ten sam, któremu Sąd Najwyższy wytknął w zeszłym roku m. in. powierzchowność w sprawie zamknięcia i przetrzymywania Meszki w szpitalu.
Groźne "pokażę ci, załatwię cię"
Meszka trafił do szpitala psychiatrycznego po tym, gdy postawiono mu zarzut kierowania gróźb karalnych pod adresem sąsiadów. W latach 1998 - 2003 miał mówić do nich: "pokażę ci!"; "załatwię cię!". W 2004 roku, po zasięgnięciu opinii biegłych, na wniosek prokuratora, sąd umorzył postępowanie karne i orzekł o umieszczeniu Meszki, tytułem tzw. środka zabezpieczającego, w zakładzie psychiatrycznym. Orzeczona w związku z tym detencja (czyli pobyt w zamkniętym zakładzie) trwała 11 lat.
Pacjent nie mógł odzyskać wolności mimo decyzji Sądu Najwyższego, który na skutek kasacji Rzecznika Praw Obywatelskich 10 listopada 2015 roku uchylił postanowienia sądów w sprawie przymusowego leczenia. 12 listopada wobec mężczyzny, zamiast zwolnienia, zastosowano procedurę przyjęcia do szpitala bez jego zgody, uzasadniając to zagrożeniem wynikającym z jego choroby - w trybie przepisów Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego.
W grudniu 2015 roku rybnicki sąd uznał, że decyzja szpitala z 12 listopada była niezasadna. Nakazał natychmiastowe zwolnienie pacjenta, który domaga się teraz 12,3 mln zł zadośćuczynienia i odszkodowania za 11 lat spędzonych w zamkniętym zakładzie.
Nie było opinii biegłego psychiatry
Rybnicki szpital nie zgadza się z grudniowym postanowieniem i uważa, że decyzja o przymusowym przyjęciu Meszki była zasadna. Sądowi, który go zwolnił, zarzuca w zażaleniu m.in., że nie dokonał oceny zasadności przyjęcia Meszki do szpitala w trybie Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, nie wziął pod uwagę przesłanek merytorycznych i nie zasięgnął opinii biegłego lekarza psychiatry, co nakazują przepisy tej ustawy.
Szpital uważa też, że powinien zostać wezwany jako uczestnik postępowania w tej sprawie.
Jak podkreśliło w zażaleniu kierownictwo placówki, „szpital psychiatryczny, przyjmując osobę bez jej zgody, działa nie tylko dla jej dobra, ale także w interesie ogólnym – zapewnienia bezpieczeństwa innym osobom”.
"Niezwykle powierzchowne działanie sądu"
W odpowiedzi na pismo szpitala mec. Wojtaszak domaga się, by sąd w ogóle nie rozpatrywał zażalenia pod względem merytorycznym i oddalił je - jako wniesione przez podmiot nieuprawniony. Powtórzył też, że procedurze przyjęcia Meszki do szpitala towarzyszyły nieprawidłowości.
W opinii Wojtaszaka Meszka spędził na przymusowym leczeniu aż 11 lat, bo lekarze wydawali ciągle te same opinie na temat stanu jego zdrowia – według nich nie poprawiał się i w związku z tym powinien nadal być leczony. Zdaniem adwokata kolejne opinie były „kopiowane”, ale kierowanych do sądu zażaleń sąd nie uwzględniał.
W lutym, odnosząc się do doniesień medialnych władze szpitala oświadczyły, że działa on zgodnie z przepisami i standardami, przestrzeganie praw pacjentów jest regularnie kontrolowane, a wyniki tych kontroli pozytywne.
Sądowemu postępowaniu dotyczącemu Meszki przyglądał się Rzecznik Praw Obywatelskich, który w tej sprawie wniósł kasację do SN. 10 listopada 2015 roku SN uwzględnił w całości kasację RPO, uchylił zaskarżone postanowienia i umorzył postępowanie wobec podejrzanego. SN potwierdził, że doszło do rażącego naruszenia prawa przez "niezwykle powierzchowne odniesienie się" przez sąd okręgowy do zarzutów zażalenia Meszki na decyzję o umieszczeniu go w zakładzie psychiatrycznym.
SN, który uwzględnił w całości kasację RPO, uchylił zaskarżone postanowienia sądu i umorzył postępowanie wobec Meszki potwierdził, że doszło do rażącego naruszenia prawa przez "niezwykle powierzchowne odniesienie się" przez sąd okręgowy do zarzutów zażalenia Meszki na decyzję o umieszczeniu go w zakładzie psychiatrycznym.
Według SN sąd II instancji nie zauważył, że sąd rejonowy nie przeprowadził, poza obowiązkowym przesłuchaniem biegłych lekarzy psychiatrów oraz psychologa, jakiegokolwiek postępowania dowodowego, mającego potwierdzić sprawstwo podejrzanego. Sam podejrzany nie został nawet przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym.
"Nie sposób uznać, aby wypowiadane przez podejrzanego groźby, które nigdy nie weszły w jakąkolwiek fazę realizacji, stanowiły czyn o znacznym stopniu społecznej szkodliwości, uzasadniający bezterminową de facto detencję 78-letniego obecnie człowieka" - uznał SN.
Autor: mag / Źródło: PAP/ TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice