- Nie wybaczę tym policjantom ani lekarzom, obie strony są winne - mówi syn 56-letniego mężczyzny. Rodzina nie może pogodzić się z tragedią i nie wierzy w napad szału. Bliscy i sąsiedzi opowiadają, że był spokojnym, emerytowanym górnikiem, który hodował gołębie.
- To jeszcze do nas nie dotarło. Tata był bardzo dobrym człowiekiem, muchy by nie skrzywdził. Nie wierzę w to, co mówi szpital - twierdzi Bogusław, syn 56-letniego pacjent, który został postrzelony przez policję podczas interwencji w szpitalu, a następnie zmarł.
Rozżalony syn dodaje: Nie wybaczę tym policjantom, ani lekarzom, bo obie strony są winne. Jakie on miał noże? Do smarowania masła!
"Nikt się z nami nie kontaktuje"
O śmierci 56-latka rodzinę powiadomiła policja. - Powiedzieli że ojciec zmarł i więcej informacji nam nie udzielili - mówi syn. Dziwi go, że przez ten czas nikt ze szpitala i prokuratury się z nimi nie kontaktuje, o nic nie pyta.
Jak twierdzi syn 56-latka, mężczyzna trafił do szpitala w niedzielę. Miał wówczas podwyższone ciśnienie.
- Pojechaliśmy później całą rodziną, był uśmiechnięty, wszystko było dobrze. Nikt nie przypuszczał, że dojdzie do takiej tragedii - dodaje.
"Nigdy nie był agresywny"
W historię, która wydarzyła się w rudzkim szpitalu nie mogą uwierzyć także sąsiedzi. Mówią, że był spokojnym, emerytowanym górnikiem, który zajmował się hodowlą gołębi.
- Bardzo grzeczny i porządny sąsiad, nie mogę złego słowa powiedzieć. Byłam w szoku, że nie poradzili sobie w szpitalu z takim człowiekiem - przyznaje pani Grażyna, sąsiadka.
- To był dobry człowiek. Nigdy nie był agresywny w stosunku do sąsiadów, nie było awantur - dodaje pani Elżbieta, druga sąsiadka.
Wykrwawienie przyczyną zgonu
Wstępne wyniki sekcji zwłok wskazują, że bezpośrednią przyczyną zgonu mężczyzny było wykrwawienie. Jak dowiedział się nieoficjalnie reporter TVN24, nie miały się do tego przyczynić rany postrzałowe. Śmiertelne miały się okazać odniesione wcześniej obrażenia tułowia. W szale mężczyzna miał sobie zerwać opatrunki i otworzyć zoperowaną ranę, powodując silne krwawienie. Dokładne wyniki sekcji zwłok mają być znane w ciągu kilku dni.
Do tragedii doszło w poniedziałek przed godz. 22.00 w szpitalu miejskim w Rudzie Śląskiej. 56-letni pacjent zbiegł z oddziału i ukrył się w pomieszczeniach piwnicznych. Kiedy policjanci próbowali interweniować, zaatakował ich nożami, które - jak informowała policja - porwał z pomieszczeń kuchennych. Jeden z funkcjonariuszy oddał dwa strzały - w nogę i dolną część miednicy.
56-latek trafił na stół operacyjny. Około godz. 2.30 w nocy policja otrzymała informację, że w trakcie zabiegu pacjent zmarł. Nie wiadomo na razie, co mogło być przyczyną jego agresywnego zachowania.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ejas/r/zp / Źródło: TVN24 Katowice