66-letni kierowca bmw miał ponad dwa promile alkoholu w organizmie podczas swojej porannej przejażdżki ulicami Siemianowic Śląskich. Pijacki rajd zakończył inny kierowca, który najpierw nagrał "wyczyny", a później dokonał obywatelskiego zatrzymania.
Mieszkaniec Siemianowic jechał akurat ulicą Orzeszkowej. W swoim samochodzie zamontowaną miał kamerkę, która chwilę później zarejestrowała niebezpieczną jazdę bmw.
Auto z impetem wyjechało z podporządkowanej i od razu wjechało na krawężnik. Potem kierowca szerokim łukiem wjechał do zatoczki na przystanku autobusowym i ze sporą prędkością skręcił w lewo. Następnie wybiło go na krawężniku, przeleciał przez chodnik i wrócił na ulicę. Bmw nie potrafiło utrzymać prostego toru jazdy.
Pijany w sztok
- Po chwili jego kierowca zatrzymał się na środku jezdni, ponieważ nie wiedział, gdzie ma jechać. Wykorzystał to mężczyzna, który wyszedł ze swojego samochodu i od razu wyciągnął kluczyki ze stacyjki pirata drogowego. Wspólnie z przechodniami ujął kierowcę bmw i czekał na przyjazd mundurowych - informuje Tatiana Lukoszek, rzecznik policji w Siemianowicach Śląskich.
Funkcjonariusze od razu wyczuli od kierującego woń alkoholu. Przeprowadzone badanie wykazało, że miał ona ponad dwa promile alkoholu w organizmie. Ale to nie wszystko.
- Po wykonanych sprawdzeniach okazało się, że 66-latek już wcześniej był karany za jazdę w stanie nietrzeźwości, za co sąd zakazał mu kierowania pojazdami. Mężczyzna nie dość, że złamał sądowy zakaz, to jeszcze zrobił to po wypiciu alkoholu. Dlatego teraz grozi mu surowsza kara, bo nawet pięć lat więzienia - zaznacza Lukoszek.
Do zdarzenia doszło w Mysłowicach:
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: KMP Siemianowice Śląskie