Kobieta poszła odprowadzić krewnego do szpitala i zostawiła w aucie yorka. Było południe, 30 stopni na termometrze. Gdy wezwani strażnicy miejscy przybyli na parking, karoseria samochodu parzyła, a pies w środku ledwo dyszał. Wyjęli go, wybijając szybę. - Przecież była uchylona - tłumaczyła właścicielka. Na 1 cm.
- W czarnym volkswagenie jest pies - takie anonimowe zgłoszenie otrzymali w piątkowe południe strażnicy miejscy w Rybniku.
Termometr wskazywał 30 stopni Celsjusza. Mundurowi nie potrzebowali więcej argumentów. Ruszyli psu na ratunek.
Volkswagen stał na parkingu pod szpitalem w dzielnicy Orzepowice. W pełnym słońcu. A na podłodze leżał skulony york. Jak opisują strażnicy, "pozbawiony wody, ciężko dyszał, a jego zachowanie wskazywało, że jest wycieńczony".
Wywnioskowali, że musiał tam być od dawna, bo karoseria auta była mocno nagrzana.
Szyby auta były uchylone na 1 cm. Mundurowi stwierdzili jednak, że to zbyt mało, by pies mógł swobodnie oddychać i próbowali je siłowo opuścić. Jak tłumaczą, nie chcieli uszkadzać samochodu.
Jedną szybę na tyle uchylili, by wsunąć rękę, jednak nie udało się sięgnąć do klamki i otworzyć drzwi. A czas mijał i upał nie odpuszczał.
Przy dalszym opuszczaniu szyba pokruszyła się i strażnicy wyciągnęli yorka przez wybite okno.
Kilka minut później wróciła właścicielka samochodu i psa. - Poszłam do szpitala odprowadzić członka rodziny. Przecież zostawiłam uchylone okna - miała wyjaśniać.
"Stłukłbym szybę, sumienie nie pozwoliłoby mi przejść"
- Do szpitala nie wolno wprowadzać zwierząt, ale czy trzeba było zabierać psa ze sobą w drogę? - pyta Robert Gembalczyk z rybnickiej straży miejskiej. Nie przyjmuje wyjaśnień właścicielki: - Ostatecznie można było przywiązać psa obok do drzewa - dodaje.
- Może właścicielka działała w stresie i nie pomyślała? W końcu odwoziła kogoś bliskiego do szpitala - próbuje znaleźć usprawiedliwienie Dawid Błatoń, rzecznik straży miejskiej w Rybniku.
Nie zmieni to jednak zamiaru strażników - powołując się ustawę o ochronie zwierząt, który w art. 6 mówi, że zabrania się znęcania nad zwierzętami poprzez wystawianie zwierzęcia na działanie warunków atmosferycznych, zagrażające jego zdrowiu lub życiu, oddadzą sprawę do prokuratury.
Właścicielka volkswagena natomiast może podać do sądu strażników za zniszczenie mienia. Błatoń przyznaje, że mundur ich nie chroni. - Będzie nam się łatwiej wytłumaczyć, niż zwykłemu obywatelowi. Dlatego lepiej wezwać nas albo policję, zamiast wybijać szybę. Chociaż w takich sytuacjach liczy się każda minuta. Mnie by sumienie nie pozwoliło przejść obok auta z pozostawionym dzieckiem. Ja stłukłbym szybę - mówi Błatoń.
Rybnik jest z takich sytuacji niechlubnie sławny. W lipcu tego roku kobieta zostawiła w aucie małe dziecko i poszła do sklepu. Samochód otworzyli policjanci, dziecku nic nie było.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska w Rybniku