W zimową noc wyszli razem z klubu. Alicja rano już nie żyła. Miała 17 lat. Adrian miał lat 20. Dzisiaj został skazany na 25 lat więzienia za pobicie i uduszenie koleżanki.
Sąd Okręgowy w Gliwicach, wydział zamiejscowy w Rybniku skazał dzisiaj 20-letniego Adriana P. za zabójstwo 17-letniej Alicji F.
W tragiczną noc bawili się w tej samej dyskotece - tak wynika z zeznań świadków. Nagrania z kamer miejskiego monitoringu pokazują, że potem ponad godzinę chodzili po mieście, aż zniknęli w uliczce z garażami.
Rano za garażami znaleziono ciało dziewczyny.
Adrian P. nie zaprzeczał, że spacerował z Alicją i że się posprzeczali. Co było dalej, nie pamiętał. Był wtedy pod wpływem alkoholu i amfetaminy. Zgodził się na udział w eksperymencie procesowym. Ale nie przyznał się do morderstwa. Jeśli dzisiejszy wyrok się uprawomocni, spędzi w więzieniu nawet 25 lat. Sąd orzekł ponadto, że o warunkowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać dopiero po 20 latach.
- Sąd uznał go za winnego również posiadania broni palnej bez pozwolenia - dodaje Agata Dybek-Zdyń, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Zabawa
W sobotę 3 lutego 2018 roku 17-letnia Alicja spędzała wieczór w klubie w Rybniku. Jak donosiły lokalne media, które śledziły proces, jedna z jej koleżanek świętowała 18. urodziny. Tylko ona była pełnoletnia, ale wszystkie miały pić alkohol. Gdy solenizantka źle się poczuła i poszła do domu, one bawiły się dalej. Wyszły z klubu po czwartej nad ranem w niedzielę. Bez Alicji.
"Miała iść z nimi. Zbierała swoje rzeczy. Była wstawiona, chwiała się na nogach. Widziałam ją, jak rozmawiała z jakimś kolegą, mówiła, że mamy iść na autobus, ona zaraz nas dogoni. Kilka razy obracałam się, sprawdzałam, czy idzie, ale jej nie było" - zeznawała w sądzie jedna z jej koleżanek (cytat za nowiny.rybnik.pl).
W poniedziałek, gdy wracały z zakupów, podjechała policja i pokazała im zdjęcie martwej dziewczyny. - Nie rozpoznałam jej twarzy początkowo. Rozpoznałam ją po ubraniach i torebce - zeznała koleżanka.
Ciało
Ciało Alicji leżało za ostatnim z szeregu garażów przy ulicy Łokietka. Znalazł je właściciel tego garażu w niedzielę już po 9 rano. Ale wezwani na miejsce policjanci jeszcze przez kilka godzin nie wiedzieli, kim była dziewczyna. Nie miała przy sobie dokumentów ani telefonu. Za to od początku byli pewni - po obrażeniach głowy i śladach na szyi - że padła ofiarą zbrodni. Była przykryta ziemią, liśćmi, deskami.
Spaloną torebkę - ocalał tylko brązowy pasek i stał się jednym z ważnych dowodów - i spalony telefon znaleziono kilka godzin później w okolicy nasypu kolejowego.
Dowodem przeciw Adrianowi P. było także jego ubranie, poplamione ziemią i krwią.
Chłopcy z poprawczaka
Na podstawie nagrań z monitoringów, zeznań świadków i eksperymentu procesowego śledczy ustalili, że Alicja po wyjściu z klubu spacerowała po mieście w towarzystwie Adriana P. Znali się, on był kolegą jej byłego chłopaka. Obaj odbywali kary w zakładzie poprawczym.
Przez moment trzymali się za ręce. Alicja miała na ramieniu brązową torebkę. W parku przy bazylice zgubiła chustę, którą wcześniej miała na szyi. Kilka minut po szóstej rano kamera uchwyciła ich ostatni raz, gdy skręcali w kierunku garaży.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice, nowiny.pl
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja