Katowicka prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie katastrofy śmigłowca w kompleksie leśnym koło Pszczyny (woj. śląskie), w której w lutym 2021 roku zginął 80-letni przedsiębiorca i milioner Karol Kania oraz 50-letni pilot. Postanowienie jest nieprawomocne.
- Podstawą umorzenia jest śmierć osoby podejrzewanej - przekazała w poniedziałek Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Z ustaleń śledztwa wynika, że to pilot przyczynił się do tej katastrofy próbując lądować w trudnych warunkach atmosferycznych.
Helikopter rozbił się podczas próby lądowania
W nocy z 22 na 23 lutego 2021 roku wykonujący lot krajowy helikopter z czterema osobami na pokładzie rozbił się w lesie, w gęstej mgle, podczas próby lądowania. Zginął 80-letni przedsiębiorca i milioner Karol Kania oraz 50-letni pilot. Kobieta i mężczyzna, znajdujący się również na pokładzie, zostali ranni, doznając złamań i licznych stłuczeń.
- Dowody zgromadzone w śledztwie wskazują, iż osoba pilotująca śmigłowiec umyślnie naruszyła zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Pilot podjął decyzję o lądowaniu pomimo panujących niekorzystnych warunków atmosferycznych w postaci gęstej mgły i braku widoczności ziemi. W konsekwencji doszło do utraty przez pilotującego orientacji przestrzennej, a następnie uderzenia helikoptera w drzewo i w ziemię - poinformowała katowicka prokuratura.
Postanowienie o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocne.
Czytaj też Usłyszał straszny huk, natychmiast ruszył z pomocą". Śmigłowiec spadł do lasu. Dwie osoby nie żyją
Komisja: błąd po stronie pilota
Okoliczności tragedii ustalała również Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, która wskazała, że przyczynami katastrofy śmigłowca był błąd pilota polegający na próbie lądowania bez widoczności ziemi oraz jego utrata orientacji podczas podejścia do lądowania, po włączeniu reflektora przy panującej mgle.
Jak wynika ze streszczenia raportu PKBWL, 22 lutego 2021 roku około godziny 23.27 pilot, posiadający licencję zawodową CPL(H) - licencję pilota zawodowego śmigłowcowego, wystartował prywatnym śmigłowcem Bell 429 z trzema pasażerami na pokładzie. Start nastąpił z terenu przygodnego znajdującego się w miejscowości Zagwiździe (na północ od Opola), a miejscem docelowym było lądowisko Piasek koło Pszczyny.
Łopaty wirnika uderzyły w drzewo
"W rejonie planowanego lądowania panowała mgła w płatach. W trakcie podejścia do lądowania pilot włączył reflektor, co spowodowało utratę widoczności. Około godziny 23.58, doszło do kolizji łopat wirnika głównego z wysokimi drzewami, po czym śmigłowiec zderzył się z ziemią, przewracając się na lewą burtę" - zapisano w streszczeniu raportu.
Zastrzeżono, że pilot oraz pasażer siedzący z przodu, nie mieli zapiętych pasów barkowych i ponieśli śmierć na miejscu. Dwoje pasażerów zajmujących miejsca w kabinie pasażerskiej doznało poważnych obrażeń ciała. Śmigłowiec uległ zniszczeniu.
Czytaj też: Wstępny raport w sprawie katastrofy śmigłowca
Kontynuowali lot pomimo pogorszenia warunków atmosferycznych
Za czynniki sprzyjające zaistnieniu katastrofy eksperci PKBWL uznali: kontynuowanie lotu pomimo pogorszenia warunków atmosferycznych poniżej minimalnych dla lotu VFR (visual flight rules – zasady lotu z widocznością), występującą mgłę radiacyjną w płatach, a także małe doświadczenie pilota w pilotowaniu śmigłowca Bell 42.
Zgodnie ze szczegółową relacją PKBWL, wcześniej tego dnia pilot śmigłowca wykonał już z trojgiem pasażerów dwa przeloty po trasach Piasek – Sośnicowice i Sośnicowice - Zagwiździe, gdzie znajdowała się posesja właściciela śmigłowca. Według relacji świadków podczas postoju w Zagwiździu około godziny 23 pilot sprawdził stan pogody panującej na lądowisku w Piasku.
Pilot miał podgląd lądowiska z kamery przemysłowej umieszczonej na hangarze. Lądowisko posiadało oświetlenie stacjonarne włączane zdalnie przez pilota. Pilot poinformował właściciela śmigłowca o pogarszających się warunkach pogodowych i konieczności wykonania startu jak najszybciej. Po około 35 minutach lotu, około godz. 23.58, pilot podjął decyzję o lądowaniu na lądowisku w Piasku.
PKBWL wskazała, że pierwsza próba lądowania została przerwana po tym, jak pasażerka zwróciła uwagę pilotowi, że w bliskiej odległości od śmigłowca zauważyła drzewa. Pilot zareagował, energicznie zwiększając wysokość lotu, po czym przystąpił do wykonania drugiego podejścia do lądowania. Podczas obu podejść do lądowania w rejonie lądowiska występowało zamglenie oraz mgła przyziemna w płatach, ograniczające widzialność skośną.
Śmigłowiec uderzył w drzewa i spadł na ziemię
Podczas drugiej próby podejścia do lądowania pilot włączył reflektor lądowania. Według relacji pasażerki, na zewnątrz śmigłowca zrobiło się "zupełnie biało", a chwilę później nastąpiło zderzenie śmigłowca z drzewami, a następnie z ziemią.
Po zderzeniu z ziemią, pasażerowie siedzący w kabinie pasażerskiej, pomimo poważnych obrażeń, opuścili wrak śmigłowca o własnych siłach i oddalili się od niego na kilka metrów. Następnie próbowali nawiązać kontakt z pilotem i pasażerem, którzy nadal znajdowali się w kabinie załogi - bez rezultatu.
Służby ratownicze, przybyłe na miejsce wypadku, stwierdziły zgon pilota oraz pasażera siedzącego z przodu (obaj mieli zapięte jedynie biodrowe pasy bezpieczeństwa). Ocalałym pasażerom została udzielona pierwsza pomoc medyczna.
50-latek był doświadczonym pilotem, wieloletnim pracownikiem założonej przez Karola Kanię spółki Karol Kania i Synowie, zajmującej się produkcją podłoża pod uprawę pieczarek.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24