Policjanci znaleźli w niedzielę przed barem rannego 40-latka. Mężczyzna pięć dni walczył o życie w szpitalu. W piątek zmarł. Policja opublikowała zdjęcie i nazwisko podejrzanego o śmiertelne pobicie. Po kilku godzinach sam się zgłosił. Prokurator już wcześniej zdecydował o postawieniu mu zarzutów.
Policjanci ze względu na dobro śledztwa nie ujawniają szczegółów zdarzenia, do którego doszło w minioną niedzielę w Jastrzębiu-Zdroju.
Udało nam się dowiedzieć od śledczych, że poszukiwany teraz 27-letni Adrian S. i 40-latek nie znali się wcześniej, spotkali się przypadkowo w barze na jastrzębskim osiedlu Przyjaźń. - Posprzeczali się - mówi Bronisław Wójcik z policji w Jastrzębiu - Zdroju.
Jak podaje "Dziennik Zachodni", 40-latek miał prowadzić imprezę w barze, jako didżej. Miał zostać brutalnie pobity, bo nie zagrał piosenki, o którą poprosił poszukiwany mężczyzna.
Policjanci znaleźli 40-latka już po bójce, o godz. 14. Dostali zgłoszenie, że pod barem na "Przyjaźni" leży poważnie ranny mężczyzna. - Miał rozległe obrażenia głowy - mówi Wójcik.
Został przewieziony do szpitala w Cieszynie, gdzie pięć dni walczył o życie.
Na podstawie zeznań świadków ustalono, że sprawcą może być S. Policjanci mają go w swoich kartotekach. Wójcik: - Ma na sumieniu przestępstwa przeciw życiu i zdrowiu.
40-latek zmarł w piątek. Podejrzanemu grozi zarzut uszkodzenia ciała ze skutkiem śmiertelnym, za co może trafić za kraty nawet na 12 lat.
Prokurator wydał już postanowienie o przedstawieniu mu zarzutów jeszcze gdy był on poszukiwany.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice