W nocy ze środy na czwartek sąd rejonowy w Katowicach zdecydował o areszcie tymczasowym dla mężczyzny, który w poniedziałek uciekał przed policją z Katowic, przez Chorzów do Świętochłowic, łamiąc przepis za przepisem. Jechał pod prąd, staranował radiowozy, potrącił osobówki. Wszystko po to, by uniknąć 18 dni za kratami. Teraz grozi mu 8 lat więzienia.
Katowicki sąd przychylił się do wniosku prokuratury rejonowej o trzymiesięczny areszt dla pirata drogowego, który w poniedziałek uciekał czerwonym oplem astrą przed policją przez trzy miasta.
Prokuratura wystąpiła o taki środek zapobiegawczy w środę, uzasadniając wniosek surową karą, jaka grozi podejrzanemu. Mężczyzna ma postawiony policyjny i prokuratorski zarzut sprowadzenia zagrożenia katastrofą komunikacyjną, za co może spędzić w więzieniu 8 lat.
- Ponadto istnieje wątpliwość co do tożsamości podejrzanego, obawa ucieczki, którą budzi jego zachowanie, a brak składania wyjaśnień i próba wprowadzenia w błąd śledczych moim zdaniem budzi obawę matactwa - tłumaczyła wczoraj w południe Katarzyna Małecka-Kowalczyk, zastępca szefa prokuratury rejonowej Katowice Zachód.
Wiadomo tylko, że był trzeźwy
Pirat konsekwentnie odmawia składania wyjaśnień, do czego - jak podkreślają śledczy - ma prawo. Policjanci musieli ustalać nawet jego nazwisko, bo nie miał przy sobie dokumentów. Z początku podawali, że kierowca opla ma 29 lat i pochodzi z Pomorza. Wczoraj: że ma 38 lat i brak stałego miejsca zameldowania oraz, że ciąży na nim nakaz doprowadzenia do areszty śledczego. Wedle policyjnych informacji mężczyzna miał spędzić w areszcie 18 dni lub wpłacić grzywnę w wysokości 540 zł i cieszyć się wolnością. Próba uniknięcia tej kary była prawdopodobnie przyczyną desperackiej ucieczki w poniedziałek.
W prokuraturze mężczyzna podał wreszcie swoje dane, zupełnie inne, niż te, które ustaliła policja. - Czy faktyczne, czy innej osoby, musimy to zweryfikować. Może to kolejny wybieg zatrzymanego - mówiła Małecka-Kowalczyk.
Wiadomo na pewno, że w chwili pościgu mężczyzna był trzeźwy, a samochód, którym jechał nie był kradziony.
Pościg, blokada, strzały
W poniedziałkowe południe katowicka drogówka w okolicy Trasy Renców próbowała zatrzymać do rutynowej kontroli kierowcę czerwonego opla astra. Kierowca nie zatrzymał się jednak mimo sygnałów alarmowych. Ruszyło za nim sześć radiowozów.
W okolicy skrzyżowania Gliwickiej i Bocheńskiego policjanci przygotowali blokadę, ustawiając auta w poprzek drogi. Ale kierowca opla staranował radiowozy i pognał dalej do Chorzowa. Wtedy dwaj policjanci oddali osiem strzałów, najpierw ostrzegawcze, potem w kierunku uciekającego auta. I to nie pomogło. Kierowcę zatrzymała dopiero druga blokada na wąskiej ul. Szkolnej w Świętochłowicach, czyli ponad 9 km od punktu kontroli.
Świadkowie zatrzymania pirata opowiadali reporterce TVN 24, że kierowcę trzeba było wyciągać przez okno, bo drzwi auta były zablokowane. - Na początku krzyczał, ale potem był spokojny - opowiadali mieszkańcy Szkolnej.
Pościg trwał kilkanaście minut. Pirat drogowy jechał pod prąd i potrącił dwie osobówki, kierowca jednej z nich trafił do szpitala z bólem ręki.
Pościg za kierowcą czerwonego opla zakończył się w Świętochłowicach:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: mag/kv / Źródło: TVN 24 Katowice