Obrazu można było dotknąć, więc go zniszczył

Artysta opowiada o swoim zniszczonym dziele
Artysta opowiada o swoim zniszczonym dziele
Źródło: TVN 24 Katowice

Wystawa mówiła o ruchu i umożliwiała niewymuszony kontakt społeczeństwa ze sztuką. Inaczej mówiąc obraz stał na ulicy, można było go dotknąć. Pijany 19-latek dwukrotnie uderzył pięścią. - Chciał sprawdzić swoją siłę. To koniec dzieła. Szkoda, bo miało być wystawiane dalej w Polsce - mówi artysta.

O 5 nad ranem w niedzielę Martin Nielaba dostał telefon od ochroniarza, że jego obraz, wystawiony na rynku w Katowicach, właśnie został zniszczony.

- Z przekazu ochrony to wyglądało tak: młody człowiek, który był prawdopodobnie pod wpływem alkoholu podszedł do tego obrazu i uderzył pięścią, ale nie doznał żadnego zwrotnego efektu i zanim dotarła do niego ochrona i mogła go powstrzymać, dokonał drugiego aktu, żeby sprawdzić swoją siłę na tym dziele - opowiada nam artysta.

Sam był zaskoczony tym, co się stało z obrazem po uderzeniu.

Musiało być potężne. Poszło falą ku górze i obraz, wykonany tradycyjnymi olejami i żywicami, techniką wypracowywaną przez Nielabę przez wiele lat, umożliwiającą ekspresję na zewnątrz, niezależnie od warunków pogodowych, więc ten obraz, któremu niestraszne dotąd były słońce i deszcz, rozwarstwił się i pękł w dwóch miejscach.

Nielaba: - To bardzo delikatna struktura. Nawet jakbym go usiłował skleić, to część elementów brakuje. To koniec dzieła. Szkoda. Miało jechać do Gdyni i dalej w Polskę.

1,5 promila

19-latek, który zniszczył wystawę
19-latek, który zniszczył wystawę
Źródło: | śląska policja

Sprawca został ujęty chwilę po przestępstwie. To 19-latek z Sosnowca. Miał w organizmie ponad 1,5 promila alkoholu. W poniedziałek usłyszał zarzuty i przyznał się do zarzucanego czynu. Grozi mu teraz kara do 5 lat więzienia.

Dzisiaj biegły wycenił zniszczone dzieło na 30 tys. zł.

Budowanie kontra desperacja, chwila, wyrok

Jak wyjaśnia artysta, wystawa mówiła o ruchu i umożliwiała niewymuszony kontakt społeczeństwa ze sztuką. Inaczej mówiąc obraz wyszedł z galerii na ulicę, nie stały przed nim nawet barierki, można go było dotykać.

Tworząc to dzieło, Nielaba myślał o koniu, ale abstrakcyjną formą pozwolił widzowi na dowolną interpretację. Dedykował je swojemu ojcu, olimpijczykowi, szermierzowi, urodzonemu w Katowicach.

Dla Nielaby wystawa wyrażała więc także hasła:- Budujemy, idziemy do przodu, wygrywamy - opowiada artysta. A 19 latek odwrócił je na: - Wykazanie desperacji i siły pod wpływem chwili. I zapadnie wyrok, który pewnie przez całe życie będzie wokół tego młodzieńca krążyć.

Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: