Po dwóch tygodniach protestu pielęgniarki nie doszły do porozumienia z dyrekcją swojego szpitala. Chciały podwyżek od stycznia, a szpital postanowił je zwolnić, bo skonfliktowały załogę. - Zespół nie jest w stanie pracować przy operacji - mówi rzecznik placówki. - Bez nas szpital nie będzie funkcjonować - mówi pielęgniarka.
Około 70 pielęgniarek od ponad dwóch tygodni protestowało w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 3 w Rybniku. Na przemian głodowały na materacach w szpitalnym korytarzu albo przebywały na zwolnieniu lekarskim. Normalnie pracował tylko oddział intensywnej terapii. Szpital odwoływał zabiegi, wykonywał tylko te ratujące życie, zaopatrywał też pacjentów onkologicznych i dzieci.
Obie strony - pielęgniarki i dyrekcja - twierdzą, że szły na kompromisy.
Chcecie 400 zł? Dostaniecie 20
- Na początku chciałyśmy 400 zł podwyżki, potem 220 i przełożyliśmy to w czasie, że chcemy z wynagrodzeniem styczniowym - mówi Wiesława Frankowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Bloku Operacyjnego, Anestezjologi i Intensywnej Terapii.
- Nie powiedzieliśmy, że nie damy, ale chcieliśmy dać wszystkim - mówi Michał Sieroń, rzecznik szpitala.
Propozycja dyrekcji była taka: wciągnąć dodatek specjalny (za staż pracy, funkcję, nadgodziny), czyli 10 proc. pensji do podstawy wynagrodzenia, w efekcie czego każdy dostawałby o 20 do 70 zł więcej miesięcznie. Rozmowy na ten temat miały odbyć się w lutym.
Pielęgniarki tymczasem nieoficjalnie planowały zaostrzyć protest. Szpital odpowiedział radykalnie. - Nie jesteśmy w stanie spełnić żądań pań, więc rozwiążemy z nimi umowy - mówi Sieroń. Pierwsza pielęgniarka już otrzymała wypowiedzenie, pozostałe dokumenty są przygotowywane.
Bez nas nie ma szpitala
- To doświadczone, wykwalifikowane pielęgniarki ze stażem od 36 do 12 lat. Instrumentariuszki, pielęgniarki anestezjologiczne. Bez nich szpital nie będzie funkcjonować, nie dostanie kontraktu - mówi Frankowska. - Wypowiedzenie jest nieuzasadnione, każdy ma prawo dążyć do poprawienia warunków finansowych. Jesteśmy rozgoryczone. Oczekujemy, że dyrektor szpitala zaprosi nas na rozmowę - dodaje.
- To nie jest normalna sytuacja, ale doszło do skonfliktowania załogi. Bez względu na to, jak zostanie rozwiązana, nie wyobrażam sobie, jak zespół miałby pracować dalej razem przy operacji - mówi Sieroń.
Autor: mag/sk / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Andrzej Winkler