Po pięciu dniach i nieudanych akcjach strażaków do ściągania kota z drzewa włączyła się specjalistyczna grupa ratownictwa wysokościowego. Na zdradliwej, łamliwej olsze trzeba było wycinać gałęzie i tworzyć punkty asekuracji, na koniec włączyć światła, bo słońce zaszło. A kot uciekł.
- Całe życie mieszkam na wsi i czegoś takiego nie widziałem - mówi pan Marcin z Sierakowa pod Częstochową. - Tylko w bajkach - dodaje.
Obok jego domu, pod drzewem od trzech dni parkowały wozy strażackie. Strażacy otoczyli drzewo taśmą i próbowali dostać się na szczyt. Po kota.
Koty wracają bez pomocy strażaków?
- Koty tak mają, że chodzą po drzewach. Wejdzie to wejdzie, zejdzie to zejdzie. Miałem dużo kotów, chodziły po drzewach i wracały bez pomocy strażaków - komentował pan Marcin.
Ale ten kot siedział na drzewie pięć dni, nieprzerwanie. 30 metrów nad ziemią. Na kruchej gałęzi, a pod sobą miał goły pień. I nikt we wsi się do niego nie przyznawał. To dzikie kocisko, mówili.
Trzeciego dnia strażaków wezwało biuro ochrony zwierząt APA, bo aktywiści się bali, że po takim czasie zwierzę umrze z odwodnienia. Jednak akcję utrudniał grząski teren pod drzewem, wóz nie mógł podjechać. Jeden ze strażaków wdrapał się na drzewo z klatką i przymocował ją do gałęzi, ale kot odmówił wejścia. Wspiął się jeszcze wyżej.
- Trudna sytuacja. Kot słabnie na słońcu bez jedzenia i picia. Jedno jest pewne - musi trafić do weterynarza. Musimy go dzisiaj zdjąć - zapowiedziała w środę Anna Stępień z APA.
A pan Marcin dalej swoje: - Po co robić aferę. Zwierzak powinien zejść sam, ale go płoszą tymi sygnałami alarmowymi.
Wyśliznął się, upadł, uciekł
W środę wieczorem komendant śląskiej straży pożarnej ściągnął do Sierakowa specjalistyczną grupę ratownictwa wysokościowego z Radzionkowa. Jechali godzinę, akcja trwała kolejne półtora.
- To zdradliwa, łamliwa olcha. Trzeba było obcinać gałęzie, stworzyć punkty asekuracyjne, a potem włączyć sztuczne oświetlenie, bo słońce zaszło - wyjaśnia Paweł Tetlak, strażak z Radzionkowa.
Ratownik na linach alpinistycznych dotarł do kota, ale ten w drodze na dół mu się wyśliznął. Tetlak: - Upadek kota zamortyzowały niższe drzewa i krzewy. Nic mu się nie stało, widzieliśmy, jak uciekał.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice