Pacjent po dopalaczach pobił ratownika medycznego. "Oczekuję surowej kary"

Pacjent pobił ratownika i zdemolował izbę przyjęć
Pacjent pobił ratownika i zdemolował izbę przyjęć
Źródło: TVN 24 Katowice

21-latek przekroczył próg izby przyjęć i zaczęła się awantura. Rzucał przedmiotami, wrzeszczał, pluł na lekarzy. Zaatakował też ratownika medycznego, który później trafił na oddział neurologii. Pacjent jest natomiast na obserwacji psychiatrycznej. Wiadomo już, że zażył dopalacze.

- Zostaliśmy wezwani do pacjenta, który wymagał pomocy z powodu zaburzeń emocjonalnych - mówi Borowicz, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.

Zespół pogotowia podjął decyzję o przewiezieniu 21-letniego pacjenta do szpitala.

- Z początku był spokojny, ale jak przekroczył próg izby przyjęć, zaczęły się sceny dantejskie - opowiada Ilona Wołek-Wódz, lekarka Katowickiego Centrum Onkologii

21-latek był wulgarny, agresywny, pobudzony. Zaczął rzucać przedmiotami - co mu wpadło w ręce, gdzie popadnie - dokonując zniszczeń w izbie. Wrzeszczał i pluł na personel.

- Pobił ratownika medycznego - mówi Aneta Orman, rzeczniczka policji w Katowicach, która w końcu szpital musiał wezwać.

Pacjent został przywiązany pasami do łóżka. - Musieliśmy go zabezpieczyć, inaczej nic byśmy przy nim nie zrobili - wyjaśnia lekarka.

Pobrano mu krew do badań. Okazało się, że - jak mówi Wołek-Wódz - był pod wpływem alkoholu i dopalaczy. - Ostatecznie trafił na obserwację psychiatryczną - dodaje lekarka.

"Nie ma dyżuru bez dopalaczy"

Ratownik medyczny tymczasem miał bóle i zawroty głowy, mdłości i wymioty. - Tomografia nie potwierdziła krwawienia śródczaszkowego, czego można było się obawiać, niemniej jednak źle się czuje i został na obserwacji na oddziale neurologii - mówi Borowicz.

Oczekuje, że pacjent zostanie surowo ukarany. - Jest na to paragraf, grozi nawet więzienie. Ratownik medyczny w trakcie świadczenia usług medycznych podlega ochronie jak funkcjonariusz publiczny. Nie może tak być, że osoba niosąca pomoc musi się liczyć z atakiem - mówi dyrektor pogotowia.

Lekarka dodaje, że "nie ma dyżuru bez pacjenta po dopalaczach". - Był taki moment, że przy tym 21-latku pracowało kilkanaście osób, podczas gdy inni chorzy wymagali pomocy - mówi.

Orman: - O jego dalszym losie zdecyduje prokurator.

Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: