Ośmioletni Kamil nie żyje, bo "zrzucił telefon ojczyma". Ma być postępowanie wyjaśniające w sprawie decyzji sędziów

Zrzut ekranu 2023-05-10 o 14
Zbigniew Ziobro o sprawie ośmioletniego Kamila, który został skatowany przez ojczyma
Źródło: TVN24

Ośmioletni Kamil został siłą wciągnięty pod prysznic, gdzie był polewany wrzątkiem. Potem ojczym rzucił go na rozgrzany piec węglowy - tak dramat, który rozegrał się 29 marca w Częstochowie, opisał zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zawnioskował do rzecznika dyscyplinarnego sędziów o wszczęcie postępowania wyjaśniającego wobec sędziów z sądów rejonowych w Częstochowie i Olkuszu, które nie widziały podstaw do umieszczenia Kamila i jego rodzeństwa w pieczy zastępczej.

O dotychczasowych ustaleniach śledztwa w sprawie koszmaru Kamila poinformował w środę na konferencji prasowej prokurator generalny Zbigniew Ziobro i jego zastępca Krzysztof Sierak. Ziobro swoje wystąpienie rozpoczął od przekazania informacji o swoim wniosku do rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Chodzi o rozpoczęcie postępowania, które ma wyjaśnić decyzje podejmowane przez sędziów z sądów rejonowych w Częstochowie oraz Olkuszu.

- Mam nadzieję, że również te postępowania, dotyczące spraw związanych z badaniem właściwego trybu prowadzenia postępowania na etapie sądowym, będą istotnym elementem wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy. Również sądzę, że te ustalenia będą wykorzystywane w ramach prowadzonego postępowania karnego - przekazał Ziobro. Poinformował, że śledztwo w sprawie śmierci ośmioletniego Kamila przekazane zostało do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.

Zaznaczył, że gdańska prokuratura "będzie mogła zagwarantować właściwy dystans i obiektywizm w prowadzeniu tego śledztwa, w wyjaśnieniu wszystkich okoliczności, wszystkich wątków tej tragicznej historii".

Motyw działania i wyniki sekcji

Potem przekazał głos swojemu zastępcy Krzysztofowi Sierakowi, który poinformował o dotychczasowych ustaleniach.

Przekazał on, że 29 marca ośmioletni Kamil został siłą zaciągnięty pod prysznic, gdzie jego ojczym polewał go wrzątkiem, a potem posadził go na rozgrzanym piecu węglowym. Dlaczego?

- Powodem działania sprawcy był fakt, że chłopiec zrzucił jego telefon na podłogę. Dziecko doznało poparzeń większej części ciała, przez pięć dni nikt nie udzielił mu pomocy - przekazał prokurator Sierak.

ZOBACZ TAKŻE: Premier: jestem osobiście zwolennikiem przywrócenia kary śmierci.

Podczas konferencji prasowej poinformował, że prokuratorzy otrzymali już wstępne wyniki sekcji zwłok chłopca, która została wykonana w środę w Zakładzie Medycyny Sądowej w Katowicach.

- Biegli po przeprowadzeniu sekcji ustalili, iż przyczyną zgonu Kamila stały się rozległe oparzenia ciała, w przebiegu którego doszło do wstrząsu pooparzeniowego, infekcji ogólnoustrojowej, a ostatecznie doszło do niewydolności wielonarządowej - powiedział Krzysztof Sierak.

Dodał, że według biegłych istnieje "bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy między spowodowanymi obrażeniami a zgonem pokrzywdzonego".

- Ustalenia i wnioski po sekcyjne jednoznacznie pozwalają na zmianę zarzutów podejrzanym - ojczymowi i matce dziecka - na zarzuty wobec ojczyma dokonania zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, a wobec matki rozważany jest zarzut o pomocnictwo do zabójstwa - zaznaczył zastępca prokuratora generalnego.

Dodał, że z zeznań świadków oraz ze zgromadzonego materiału dowodowego wynika, że "zdarzenie z 29 marca nie było zdarzeniem incydentalnym".

- Ustalono, że ojczym od dłuższego czasu znęcał się nad Kamilem, bił go po całym ciele, kopał, rzucał o podłogę, przypalał papierosami - powiedział Sierak.

Ze szczególnym okrucieństwem

Ośmioletni Kamil był torturowany przez ojczyma
Ośmioletni Kamil był torturowany przez ojczyma
Źródło: TVN24

Czytaj też: Pytania po śmierci ośmioletniego Kamila. Przemysław Czarnek: system nie wymaga zmiany

Śledztwo w sprawie śmierci Kamila prowadziła do tej pory Prokuratura Okręgowa w Częstochowie.

Ojczym dotychczas był podejrzany o usiłowanie pozbawienia życia swojego pasierba poprzez polewanie go wrzątkiem i umieszczanie na rozgrzanym piecu, a także znęcanie się nad ośmiolatkiem ze szczególnym okrucieństwem. Matka Kamila jest podejrzana o narażanie swego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenia pomocnictwa mężowi w znęcaniu się nad chłopcem.

Czytaj też: Fala sejmowych komentarzy po śmierci Kamila. "Państwo nie ma mocy sprawczej do tego, by chronić ofiary"

Kamil czekał na pomoc

Z ustaleń śledztwa wynika, że Kamil został skatowany przez ojczyma 29 marca. Oprawca polał go wrzątkiem i umieścił na rozgrzanym piecu węglowym. Chłopiec miał poparzenia, które uległy zakażeniu i w konsekwencji doprowadziły do jego śmierci. Pomoc otrzymał dopiero po pięciu dniach, 3 kwietnia.

Czytaj też: Kamil cierpiał tyle dni. A gdzie wy wtedy byliście?

Jak jednak ustaliła nasza reporterka Małgorzata Goślińska, już dzień po katowaniu przez ojczyma do drzwi mieszkania, w którym był Kamil, zapukali przedstawiciele grupy roboczej, powołanej przez zespół interdyscyplinarny do spraw przemocy w rodzinie.

Pojawili się tam, bo otrzymali dokumentację dotyczącą Niebieskiej Karty, przekazaną przez MOPS w Olkuszu, gdzie przez pewien czas mieszkała rodzina. Wiadomo, że z jakiegoś powodu pomoc nie została udzielona Kamilowi, chociaż miał on już wtedy rozległe oparzenia. Co się stało? Kiedy te pytania zadawaliśmy Tomaszowi Ozimkowi z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, usłyszeliśmy, że jest to przedmiotem śledztwa. Prokurator nie mówił, jak zakończyła się wizyta.

rozmowa 4
Goślińska o śmierci ośmioletniego Kamila i zaniedbaniach służb
Źródło: TVN24

Członkowie grupy, którzy mieli czuwać

Grupa robocza, której przedstawiciele 30 marca zapukali do drzwi, za którymi na pomoc czekał Kamil, składa się z przedstawicieli różnych instytucji, które są związane z rodziną doświadczającą przemocy: policji, oświaty, ochrony zdrowia, prokuratury, sądu, poradni psychologiczno-pedagogicznej.

- Zespół jest powoływany, kiedy danej rodzinie zakładana jest Niebieska Karta. Jej skład wyłaniany jest z konkretnych osób i powyższych instytucji, które mają pracować z tą konkretną rodziną. Są to: dzielnicowy z jej rejonu, nauczyciele ze szkoły dzieci, lekarz z jej przychodni czy kurator sądowy, jeśli jest wyznaczony w rodzinie - przekazuje Małgorzata Goślińska, reporterka tvn24.pl, która od początku zajmuje się sprawą tragedii Kamila.

Grupa - w założeniu - powinna spotykać się co jakiś czas i wymieniać informacje na temat rodziny, którą się zajmuje.

"Mogli nie zostać wpuszczeni"

Rodzina nie miała obowiązku wpuścić do swojego domu pracowników socjalnych. W takiej sytuacji mogli oni powiadomić kuratora sądowego, któremu drzwi otworzyć trzeba. Jeżeli jednak tak się nie stanie, zarządzenia mogą zostać zmienione na surowsze - na przykład może dojść do umieszczenia dzieci w pieczy zastępczej.

Prokuratura bada, jakie działania podejmowali przedstawiciele instytucji, które miały do czynienia z rodziną Kamila
Prokuratura bada, jakie działania podejmowali przedstawiciele instytucji, które miały do czynienia z rodziną Kamila
Źródło: TVN24

Zobacz: Reaguj na przemoc wobec dzieci. Ruszyła kampania społeczna

- Członkowie grupy mogli poprosić o pomoc policję, mogli skontaktować się z wychowawcą Kamila. Dowiedzieć się, czy jest w szkole. Usłyszeliby, że chłopca nie ma, że rzekomo miał wypadek z "herbatką" i matka twierdzi, że była z nim u lekarza. Mogli ustalić, że taka wizyta się nie odbyła. Mieli prawo przypuszczać, że stało się coś złego - podkreśla Małgorzata Goślińska.

Lekarze - już po śmierci chłopca - zaznaczali, że do zgonu przyczyniła się poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi. Gdyby chłopiec był otrzymał pomoc wcześniej, miałby większe szanse na przeżycie.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: