Mała Laura trafiła do szpitala z obrażeniami głowy. Prokurator postawił jej matce zarzut ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a ojcu - narażenie dzieci na utratę życia lub zdrowia. Oboje byli feralnego dnia pijani i mieli pod opieką trójkę dzieci. On się przyznał, ona nie. Po dwóch tygodniach Laura zmarła, a matka ma zarzut zabójstwa.
- Uzyskana ostatnio szczegółowa opinia biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej potwierdziła, że uraz głowy, którego doznało dziecko, miał charakter czynny - mówi Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka prokuratury okręgowej w Katowicach.
Opinia i materiał dowodowy przyczyniły się do zmiany kwalifikacji czynu, jakiego miała dopuścić się matka czteromiesięcznej Laury.
Dotąd 34-letnia Monika P. z Bytomia podejrzana była o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu córki. Teraz ma zarzut zabójstwa dziecka. Prokurator twierdzi, że niemowlę zostało uderzone.
Matka nie przyznaje się do winy. Przebywa w areszcie. Grozi jej dożywocie.
Laura trafiła do szpitala w Chorzowie 9 stycznia tego roku. Zmarła 22 stycznia.
- To była huśtawka - podsumowała Krawczyk.
Przychodzi kurator, matka w wannie
Pierwsi kuratorzy - zawodowy i społeczny pojawili się w życiu Moniki P. w grudniu 2016 roku. Z ich sprawozdań do sądu wynika, że odwiedzali kobietę w jej mieszkaniu od dwóch do trzech razy w miesiącu. Kilka razy nikogo nie zastali. - Oznacza to, że nie były to wizyty zapowiedziane - wnioskuje Krawczyk.
I nie przyłapali P. na piciu.
Jednak wiedzieli od policji, że kobieta ma problem z alkoholem. Mieli informację od dzielnicowego, że w całym 2016 roku u kobiety było 15 interwencji w związku z zakłócaniem ciszy nocnej i libacjami.
P. dwukrotnie była odwożona do izby wytrzeźwień. Miała już wtedy dwójkę małych dzieci, mieszkała z ich ojcem Marcinem P. Oboje mieli urzędowy nakaz leczenia się z alkoholizmu. Nie stawiali się na wezwania. W sądzie do dziś toczy się sprawa o przymusowe leczenie Moniki P.
- Wyjaśniała kuratorom, że nie pije, bo przecież jest w ciąży - relacjonowała Krawczyk.
Kuratorzy notowali w sprawozdaniach do sądu, że P. "nie ma świadomości zagrożeń, jakie niesie dla dzieci jej uzależnienie od alkoholu". Krzyczała na nich, że "nachodzi ją baba z sądu". "Impulsywna, agresywna, roszczeniowa" - pisali do sądu.
W czasie jednej wizyt zastali Monikę P. w łazience. - Powiedziała, że potrafi spędzić w wannie nawet 40 minut i nie wyszła - przekazała Krawczyk.
Dwa miesiące po porodzie izba wytrzeźwień
Laura urodziła się 29 sierpnia 2017 roku. Monika P. nie karmiła jej piersią. Dziewczynka była zdrowa, rosła. - Rodzice informowali kuratorów, że córka jest płaczliwa, chce noszenia na rękach i odmawia smoczka - opowiadała Krawczyk.
I że starsza córka jest zazdrosna o Laurę, domaga się uwagi. Miała wtedy rok. Kuratorzy obserwowali, że dzieci są zadbane, a mieszkanie czyste. Widzieli P. przy prasowaniu. Ale wiedzieli, że nie przestała pić. Liczba interwencji policji w 2017 roku wzrosła do 21. Ustalili, że 28 października, dwa miesiące po porodzie, Monika P. trafiła do izby wytrzeźwień. 1 stycznia - znowu. Za każdym razem tłumaczyła kuratorom, że wypiła trzy piwa.
- 1 stycznia oboje rodzice byli pijani. Wezwano babcię dzieci, matkę Marcina P., by zajęła się wnukami - mówiła Krawczyk. I na tym sprawa się skończyła.
- Dlaczego wtedy nie odebraliście jej dzieci? - dopytywaliśmy.
Krawczyk: - Człowiek ma nadzieję, że ktoś się zmieni, że coś do niego przemówi.
Nie utracili nadziei nawet po tym, gdy P. popełniła przestępstwo oszustwa. Wyłudziła 1,5 tys. zł kredytu. Pod koniec 2017 roku sprawę umorzono warunkowo i przyznano P. trzeciego kuratora - do spraw karnych.
Przemoc między rodzicami
Ogromne nadzieje pokładał w Monice P. Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, którego była klientką od urodzenia najstarszego syna, czyli od sześciu lat. Od początku 2017 roku miała przyznanego asystenta rodzinnego. Po urodzeniu Laury jej świadczenia wzrosły do 3,2 tys. zł.
Jednak przemoc była w tym domu - między rodzicami. Od połowy 2016 roku mieli założoną niebieską kartę, a Marcin P. dostał wyrok za pobicie Moniki P. Kuratorzy widzieli ją z podbitym okiem, byli świadkami ich kłótni i szarpaniny.
Ostatni raz asystentka była u P. 9 stycznia rano. Wieczorem tego dnia matka miała półtora promila alkoholu w organizmie, a Laura trafiła do szpitala.
Sekcja zwłok
Pogotowie wezwał ojciec, bo córka nie oddychała. Miał ponad dwa promile. Z tego powodu usłyszał zarzut narażenia trójki swoich dzieci na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Przyznał się do tego. Do dzisiaj jest objęty dozorem policyjnym. Śledczy ustalili, że w chwili wypadku Laury nie było go w mieszkaniu.
Dziewczynka zmarła po dwóch tygodniach w szpitalu. Miała dwustronne złamanie kości ciemieniowej.
Starsze dzieci P. są w placówkach opiekuńczych. Prokuratura przygląda się się także, jak wyglądała opieka rodziców nad tymi dziećmi.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice / PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice