Urząd miasta w Zawierciu dostał z sanepidu informacje o adresach osób zakażonych koronawirusem i przekazał je spółce, która odbiera śmieci. A spółka pod wskazanymi budynkami ustawia kosze z napisem "COVID-19". Policja uznała to za "niepokojące", bo w ten sposób chorzy są stygmatyzowani.
- To zwykłe kosze na odpady, czarne lub ciemnozielone, takie jakie posiadaliśmy. Opatrzyliśmy je naklejką z napisem "COVID" i ustawiamy pod adresami osób zakażonych. Od mniej więcej 20 kwietna ustawiliśmy je pod kilkunastoma nieruchomościami, w tym domami jednorodzinnymi i wielorodzinnymi. Koszy jest więcej, w sumie około 20, bo jak pod danym adresem mieszka większa rodzina, to ustawiamy dwa - mówi Krzysztof Cyberski z Zakładu Gospodarki Komunalnej w Zawierciu.
W skrócie oznacza to, że informację, gdzie mieszka osoba zakażona koronawirusem, posiadają nie tylko wszyscy pracownicy odbierający śmieci. W łatwy sposób dowie się o tym każdy mieszkaniec Zawiercia. Wystarczy, że zobaczy przed domem kosz z napisem "COVID".
- Znam kilka osób, którym ustawiono takie pojemniki. Czują się szykanowane - mówi Jarosław Mazanek, redaktor naczelny "Gazety Myszkowskiej".
Adresy przekazał urząd miasta
Adresy osób, przebywających w izolacji domowej (czyli chorych na COVID lub podejrzewanych o chorobę) Zakład Gospodarki Komunalnej dostał z urzędu miasta, o czym poinformował nas naczelnik wydziału komunikacji społecznej Patryk Drabek.
- Gmina Zawiercie, otrzymując dane na temat osób przebywających w izolacji domowej od sanepidu, podaje adresy nieruchomości wykonawcy, czyli ZGK Sp. z o. o., z którym Gmina ma umowę na "Świadczenie usługi odbierania odpadów komunalnych i zagospodarowania tych odpadów od właścicieli nieruchomości, na których zamieszkują mieszkańcy, powstałych na terenie Gminy Zawiercie”. Chodzi o wyposażenie tych nieruchomości lub lokali w pojemniki i worki oznakowane zgodnie z wytycznymi - napisał w mailu do nas Drabek.
- Jest to konieczne - dodał naczelnik - aby mieszkańcy skierowani na izolację domową w prawidłowy sposób pozbywali się wytworzonych przez siebie odpadów komunalnych, natomiast pracownicy spółki bezpiecznie mogli te odpady przetransportować na instalację komunalną.
Zalecenie, nie nakaz. Worki, nie pojemniki
Czytam dokument, do których odsyłają mnie Drabek i Cyberski.
Według wytycznych ministra klimatu i Głównego Inspektora Sanitarnego w sprawie postępowania z odpadami wytwarzanymi w czasie występowania zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 i zachorowań na wywoływaną przez niego chorobę COVID-19 (w czasie trwania pandemii) zaleca się, a nie nakazuje, zapewnić worki w określonym kolorze lub z napisem C, które po wypełnieniu należy włożyć w drugi, zwykły worek. Nie ma mowy o specjalnych pojemnikach ustawianych na ulicy, na podwórzu, przed domem.
Ale Cyberski upiera się, że kosze muszą być i nie wystarczy litera C., bo "dla osoby postronnej nie byłoby jasne, co to może oznaczać". Dzwoniliby z pytaniami, co to znaczy. - A mogłyby zdarzyć się takie przypadki, że ktoś na własną rękę próbowałby sprawdzić, co jest w takim pojemniku. Wtedy mamy ryzyko zarażenia kolejnych osób - przewiduje.
W dokumencie jest przypomnienie: "dysponentami informacji o adresach osób przebywających w izolacji i kwarantannie są Wojewodowie, Policja i Ośrodki Pomocy Społecznej. Dane te nie mogą być przekazywane przez dysponentów innym podmiotom".
Minister i inspektor podpowiadają, że odbieranie odpadów od chorych na COVID ma się odbywać "w porozumieniu" z wymienionymi służbami.
W Zawierciu, jak zapewnia Drabek, na specjalne życzenie pracownicy MOPS odbierają śmieci z mieszkania osoby w izolacji, jeśli nie ma jej kto w tym pomóc. Ale na tym ich rola się kończy.
- W niektórych gminach w Polsce przedsiębiorcy wyznaczyli miejsca do składowania "śmieci covidowych". Śmieci są tam dostarczane przez służby, które mają dostęp do danych osób zakażonych, na przykład ośrodki opieki społecznej. Pracownicy ośrodków odbierają śmieci, które leżakują potem około dwa tygodnie i ostatecznie są traktowane jak każde inne odpady - mówi Agnieszka Fiuk, rzeczniczka Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami.
Uważa, że w Zawierciu źle rozwiązano problem, bo nie zachowuje się dyskrecji. W innych gminach takie próby się nie powiodły. - Przedsiębiorcy spotykają się ze ścianą. Gmina nie ma informacji o adresach osób zakażonych, więc nie może ich przekazać pracownikom odbierającym odpady - mówi Fiuk.
Dane, na wniosek, dostają tylko ośrodki pomocy społecznej
Czy zatem urzędy w Zawierciu złamały prawo: sanepid, przekazując adresy zakażonych magistratowi, ten zaś przekazując je firmie odbierającej odpady? Wreszcie czy ZGK łamie prawo, wskazując chorych specjalnymi pojemnikami?
Patryk Drabek z urzędu miasta wyjaśnia, że to Państwowy Inspektor Sanitarny w Zawierciu zaproponował w piśmie "ustawienie odrębnego pojemnika na odpady pochodzące od osób przebywających na kwarantannie bądź izolacji, gdyż ułatwi to identyfikację odpadów”.
- Zakład Gospodarki Komunalnej w Zawierciu odbiera odpady zgodnie z przepisami prawa i wytycznymi Głównego Inspektora Sanitarnego. Urząd Miejski w Zawierciu nie wszedł w posiadanie jakichkolwiek danych osób zarażonych w sposób niezgodny z przepisami prawa i nigdy też nie przetwarzał takich danych – zapewnia.
I dalej: - Informacje o nieruchomości, pod którą należy umiejscowić pojemnik - zawierający stosowne oznaczenie w związku z koronawirusem - nie jest daną osobową, ponieważ nie identyfikuje konkretnego mieszkańca, a jedynie nieruchomość.
Urząd Ochrony Danych Osobowych bada, czy nie zostało wydane specjalne rozporządzenie ministerstwa, które zezwala na przekazywanie danych odbiorcom odpadów. - Na pierwszy rzut oka w Zawierciu zostało złamane prawo. Na pewno adres jest daną wrażliwą i było daną chronioną, zanim weszło RODO - dowiedziałam się w biurze prasowym UODO.
Alina Kucharzewska, rzeczniczka wojewody śląskiego, któremu podlegają wojewódzkie i powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne, nie odpowiada wprost, czy sanepid w Zawierciu dochował przepisów. Ale: - Dane dotyczące osób poddanych obowiązkowej kwarantannie lub izolacji w warunkach domowych organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej udostępniają na wniosek, właściwego ze względu na miejsce zamieszkania lub pobytu tych osób, ośrodka pomocy społecznej. Nie ma zatem możliwości przekazania przez wojewodę, czy też przez organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej, informacji o osobach zarażonych koronawirusem zamieszkujących na terenie danej gminy, czy też powiatu, właściwej jednostce samorządu terytorialnego - wyjaśnia Kucharzewska.
Marta Wnuk, rzeczniczka policji w Zawierciu: - Do nas nikt nie wnioskował o udostępnienie danych osób zakażonych. Przekazaliśmy dzisiaj materiały dotyczące wystawiania specjalnych koszy prokuraturze. Jest to niepokojące, bo takim działaniem stygmatyzuje się osoby chore.
Branża odpadowa powinna być zabezpieczona zawsze
Przedsiębiorcy prywatni i zakłady komunalne, które zbierają odpady i je sortują, już 13 marca apelowali do naczelnych instytucji państwowych o wytyczne na czas pandemii. Chcieli między innymi zawiesić recykling, by śmieci trafiały od razu do spalarni. Zalecenia, które dostali od ministerstwa i inspektora sanitarnego, uważają za niejasne i nieprzystające do rzeczywistości.
Tymczasem wytyczne Komisji Europejskiej w tej sprawie są mniej restrykcyjne niż polskie. Wystarczy, że osoba zakażona wyrzuca odpady do osobnego worka, który na koniec szczelnie zamknie.
Takie worki mogą być zbierane razem oraz umieszczone w zwykłym czystym worku na odpady. Zamknięte worki z odpadami, pochodzące od osoby izolującej się w domu, mogą od razu zostać umieszczone w pojemniku na odpady zmieszane – nie ma potrzeby organizowania specjalnego systemu ich odbierania lub unieszkodliwiania.
W tym samym raporcie, udostępnianym po polsku przez Ministerstwo Klimatu, czytamy, że: "Według ECDC obecnie nie ma dowodów na to, że standardowe procedury gospodarki odpadami nie zapewniają bezpieczeństwa lub są niewystarczające pod względem ryzyka zakażeniem koronawirusem SARS-CoV-2, lub że odpady z gospodarstw domowych odgrywają rolę w przenoszeniu SARS-CoV-2 lub innych wirusów układu oddechowego".
- Czy standardowe procedury nie powinny zabezpieczać pracowników odbierających i segregujących śmieci, zanim ogłoszono epidemię? Przed wirusem SARS-CoV-2 były przecież inne zarazki - pytam Fiuk.
Rzeczniczka przyznaje, że "odzież ochronna to ich chleb powszechny", ale "teraz pracownicy są uważniejsi".
Pytam, czy najlepszym rozwiązaniem nie byłoby umieszczenie pojemników covidowych przed każdym domem. - To byłoby zbyt kosztowne - odpowiada Fiuk.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice