- Minister wyłączył szpitale onkologiczne z działalności covidowej, a wojewoda wydał decyzję, że nasz szpital ma wyznaczyć miejsca covidowe. W tej chwili mamy 102 pracowników medycznych z pozytywnym wynikiem i na cztery sale operacyjne możemy uruchomić dwie. Mamy wyłączony OIOM. A na operację czeka 40 pacjentów onkologicznych - wylicza dyrektor Beskidzkiego Centrum Onkologii.
Beskidzkiemu Centrum Onkologii grozi paraliż. W tym miejskim szpitalu w Bielsku-Białej z dnia na dzień przybywa pracowników z pozytywnym wynikiem na koronawirusa. W tej chwili jest ich 102 i - jak mówi Lech Wędrychowicz, dyrektor tej placówki - wszyscy to pracownicy medyczni.
- To zdecydowanie utrudnia pracę szpitala - mówi. - Na cztery sale operacyjne możemy uruchomić dwie. A 40 pacjentów onkologicznych czeka na operację.
Sytuację, jak dodaje Wędrychowicz, pogarsza decyzja administracyjna wojewody śląskiego. - 3 października wojewoda wydał decyzję, że nasz szpital ma wyznaczyć miejsca covidowe - mówi Wędrychowicz.
"Nie mamy sprzętu do badań na COVID-19"
- Mamy trzy łóżka obserwacyjne dla pacjentów, którzy mają objawy koronawirusa, ale nie mamy nawet sprzętu do badań na COVID-19, bo jesteśmy szpitalem onkologicznym. Nagle mamy pacjenta z covidem i czekamy na pomoc z zewnątrz. To pomyłka i błąd systemowy - mówi dyrektor.
W dodatku dwaj pacjenci mają pełne objawy i trafili już na oddział intensywnej terapii, co spowodowało jego wyłączenie. Oddział ma sześć łóżek, ale nie można z nich korzystać. - To powoduje, że nie mogę już przyjmować kolejnych pacjentów po ciężkich operacjach - mówi Wędrychowicz.
Deklaruje, że mimo osłabionej liczebnie kadry, dzięki jej poświęceniu nadal chcą leczyć pacjentów onkologicznych, ale "działania administracyjne, zamiast pomóc przy takiej liczbie zakażonych pracowników, utrudniają im działalność". - Na podstawie nieszczęsnej decyzji wojewody pacjenci covidowi blokują pracę szpitala, bo personel zajmuje się nimi, zamiast wykonywać świadczenia onkologiczne. Nikt ich nie chce od nas zabrać.
Apeluje do wojewody o zmianę decyzji, powołując się na politykę ministra zdrowia, który wyłączył szpitale onkologiczne z działalności covidowej. - Nie damy rady ruszyć, jeśli dalej będzie się nam przywozić pacjentów z objawami covida. Proszę przestać przywozić nam takich pacjentów - mówi.
"Trzeba wyjaśnić, jak ci pacjenci tam trafili"
Jak mówi Alina Kucharzewska, rzeczniczka wojewody śląskiego, decyzja o utworzeniu izolatek została wydana dla wszystkich szpitali w województwie.
- Wojewoda wydał polecenie, aby Beskidzkie Centrum Onkologiczne, jako szpital pierwszego stopnia, stworzył miejsca izolatkowe, czyli dla pacjentów z podejrzeniem koronawirusa - mówi rzeczniczka.
Twierdzi, że do władz województwa do dzisiaj nie dotarła oficjalna informacja od dyrekcji tego szpitala, że ma problem. Niepokojące sygnały dochodzą tylko z doniesień medialnych.
- Skoro dyrektor twierdzi, że nie jest w systemie z łóżkami czy izolatkami covidowymi, trzeba wyjaśnić, jak ci pacjenci do niego trafili, czy nie byli to jego pacjenci, którzy zostali zakażeni - mówi Kucharzewska.
Dodaje, że odwołanie w sprawie izolatek w szpitalu onkologicznym poszło do ministra i województwo czeka na odpowiedź.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice