- W samochodzie był mężczyzna, miał zakrwawioną twarz i ręce. Nie miał zapiętych pasów. Leżał na drzwiach w nienaturalnej pozycji, powyginany. Przytomny, ale mało komunikatywny. Z początku myślałem, że jest w szoku. Po rozpytaniu zacząłem podejrzewać, że jest nietrzeźwy - opowiada policjant, który po pracy ratował kierowcę.
W czwartek, 10 grudnia po godzinie 23 sierżant Marcin Grabowski z oddziału prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach wracał do domu. Na łuku drogi w miejscowości Kidów w powiecie zawierciańskim, w okolicy kościoła zauważył samochód, który leżał na lewym boku. - Skierowany był w moją stronę i zajmował dwa pasy jezdni – opowiada Grabowski.
Wokół nie było nikogo, prócz jednej osoby, która pojawiła się tam dwie minuty wcześniej i nie zdążyła powiadomić żadnych służb. Policjant zatrzymał auto na poboczu, włączył światła awaryjne, ustawił na szosie trójkąt i podbiegł do leżącego samochodu.
- W środku był mężczyzna, miał zakrwawioną twarz i ręce. Nie miał zapiętych pasów. Leżał na drzwiach w nienaturalnej pozycji, powyginany. Przytomny, ale mało komunikatywny. Z początku myślałem, że jest w szoku. Po rozpytaniu zacząłem podejrzewać, że jest nietrzeźwy. Nie po zapachu, bo rozmawialiśmy przez szybę. Ale po zachowaniu, mimice, gestach - mówi.
Nie mógł wyciągnąć mężczyzny. – Mógłbym mu zrobić krzywdę. Mógł mieć połamany kręgosłup, obrażenia wewnętrzne. Musiałem poczekać na służby – wyjaśnia.
Pierwsi przyjechali strażacy. Z uwagi na bezpieczeństwo rannego nie stawiali samochodu. Próbowali wyciągnąć go przez bagażnik, ale – jak mówi policjant – "był zbyt wiotki, nie współpracował". Ostatecznie wycięli dach i przekazali rannego ratownikom z karetki pogotowia.
Kierowca "pod silnym wpływem alkoholu"
Cała akcja przebiegła szybko i sprawnie – w 15 minut. Kierowca został przewieziony do szpitala. - Nie był w stanie poddać się badaniu alkomatem. Pobrano mu krew do badań - mówi Marta Wnuk, rzeczniczka policji w Zawierciu. - Był pod silnym wpływem alkoholu, co dało się wyczuć na miejscu, ale czekamy jeszcze na wyniki badań - dodaje.
Ustalono, że przewrócił się autem na drodze po uderzeniu w drzewo. Marcin Grabowski mówi, że to mało uczęszczana droga, wieś i było już późno. Mężczyzna mógłby nie doczekać się pomocy. Mógłby też doprowadzić do tragedii.
- Moja żona z dzieckiem mogła jechać tą drogą. Czyjekolwiek dziecko albo rodzic. Jakby ten pijany mężczyzna ich tam spotkał, mógł uderzyć w nich, a nie w drzewo. Takich kierowców powinno się wykluczyć z ruchu drogowego - uważa policjant.
Za jazdę po pijanemu grozi dwa lata więzienia.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Mapy Google