"Kierowcy nie stworzyli korytarza życia, blokując dojazd służbom" - informują strażacy ochotnicy z Katowic, którzy musieli wziąć sprawy w swoje ręce, zatrzymać wóz strażacki i rozpocząć kierowanie ruchem. W ten sposób stracili cenne minuty. Policja przypomina, że kierowcom za blokowanie pojazdów ratowniczych grożą nie tylko mandaty karne.
Poniedziałek, centrum Katowic, wóz ochotniczej straży pożarnej z dzielnicy Szopienice jedzie na sygnale do wypadku samochodowego. Właściwie nie jedzie, tylko stoi w korku na trzypasmowej jezdni. Jeden strażak nagrywa sytuację z wozu. Drugi wysiada i prosi kierowców o zjeżdżanie na boki. A ranni czekają.
Strażacy tak później opisali sytuację w mediach społecznościowych: "(...) nasz zastęp został skierowany do kolizji drogowej w tunelu pod rondem Ziętka. Kierowcy nie stworzyli korytarza życia, blokując dojazd służbom. Tylko dzięki temu, że nasi strażacy wyszli i zaczęli kierować ruchem udało nam się dotrzeć do zdarzenia, po niespełna 30 minutach spędzonych w korku!!! WSTYD DRODZY KIEROWCY!".
"Kiedyś my sami możemy potrzebować pomocy"
Jak podkreśla Tomasz Bratek ze śląskiej drogówki, za blokowanie pojazdów ratowniczych jadących na sygnale grozi mandat karny w wysokości nawet 500 złotych albo skierowanie do sądu wniosku o ukaranie. Ale nie to jest najboleśniejszą konsekwencją.
- Zabraknie czasu na to, żeby zdążyć z pomocą. Tworzenie korytarza życia - jego nazwa na to wskazuje - jest po to, żeby ratować ludzkie życie. Dzisiaj my pomożemy komuś, kiedyś tej pomocy możemy potrzebować my sami - mówi Bratek.
Wedle przepisów, obowiązujących od 2019 roku, gdy słyszymy słyszymy sygnał, widzimy w lusterku pojazd straży pożarnej albo pogotowia, znajdując się na lewym pasie zjeżdżamy maksymalnie do lewej krawędzi, a kierowcy ze środkowego pasa i z prawego - maksymalnie do prawej.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: OSP Szopienice