Do eksplozji w zamieszkałym budynku plebanii doszło rok temu w Katowicach. Ranne zostały trzy osoby. W gruzowisku znaleziono ciała dwóch kobiet, które zginęły przed wybuchem z powodu zatrucia lekami. O doprowadzenie do katastrofy oskarżony jest ich mąż i ojciec. W środę ruszył proces.
W Sądzie Rejonowym Katowice Wschód ruszył w środę proces 75-latka. Według oskarżenia mężczyzna celowo rozszczelnił instalację gazową w budynku plebanii parafii ewangelicko-augsburskiej w Katowicach-Szopienicach.
Śledztwo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Katowicach, która w listopadzie ubiegłego roku przekazała informację o przesłaniu do sądu aktu oskarżenia. 75-latek odpowiada za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa eksplozji gazu ziemnego oraz nieumyślne doprowadzenie do eksplozji, w wyniku czego doszło do zawalenia się budynku probostwa, a dwójka dzieci i ich ojciec doznali obrażeń ciała.
Sąd nie zgodził się na publikację zeznań oskarżonego.
Oskarżony też został ranny
Oskarżony sam został poważnie ranny w wybuchu, wiele dni spędził w szpitalu. Zatrzymano go w marcu, został aresztowany. Jak zaznaczyła prokuratura, w toku śledztwa zgromadzono obszerny materiał dowodowy - przesłuchano świadków i zasięgnięto licznych specjalistycznych opinii biegłych. Ustalili oni, że przyczyną eksplozji w budynku probostwa był wypływ gazu do pomieszczeń mieszkalnych zajmowanych przez rodzinę oskarżonego.
- W ocenie prokuratora dowody zgromadzone w śledztwie, w tym opinia biegłego z zakresu gazownictwa, wskazują, iż oskarżony celowo rozszczelnił instalację gazową w swoim mieszkaniu, co spowodowało wypływ gazu. Przeprowadzone dowody nie pozwoliły natomiast na ustalenie, czy zainicjowanie wybuchu było wynikiem celowego działania czy przypadku - informowała przed kilkoma miesiącami rzeczniczka katowickiej prokuratury Marta Zawada-Dybek.
Poszkodowana rodzina wikarego, dwa ciała w gruzowisku
W wyniku wybuchu obrażeń doznała mieszkająca w tym budynku rodzina wikarego: dwójka dzieci i ich ojciec. W gruzowisku znaleziono ciała dwóch kobiet - żony i córki 75-latka. - Na podstawie szczegółowych opinii biegłych ustalono, iż zasadniczą przyczyną zgonu dwóch kobiet, których ciała wydobyto pod gruzów zawalonego budynku, było zatrucie lekami, które zażyły wcześniej i brak jest podstaw do przyjęcia, iż osoby te żyły w momencie wybuchu - podała prokuratura.
W trakcie śledztwa podejrzany nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Grozi mu kara więzienia do lat 10.
Plebanii nie ma, uszkodzone sąsiednie budynki
Parafia ewangelicko-augsburska poniosła straty na łączną kwotę ponad 6 mln zł. Zabytkowy budynek plebanii do tej pory nie został odbudowany. Jak przekazał nam proboszcz parafii, jest to w planach.
Wybuch uszkodził także okoliczne budynki i samochody, między innymi kościół parafii ewangelicko-augsburskiej oraz budynki szkoły podstawowej (szkoda ponad 700 tys. zł) i zespołu szkół przemysłu spożywczego (szkoda ponad 900 tys. zł). Łącznie status pokrzywdzonego prokurator przyznał 19 osobom fizycznym i innym podmiotom.
List podpisany przez rodzinę
Do wybuchu doszło 27 stycznia 2023 roku około godziny 8.30 w Katowicach-Szopienicach. W gruzowisku odnaleziono ciała 69-latki i jej 40-letniej córki. Ich mąż i ojciec został przewieziony do szpitala. Rodzina ta mieszkała na plebanii i przed laty zajmowała się kościołem.
Kilka dni po wybuchu media poinformowały, że otrzymały list podpisany przez całą tę trójkę, który został wysłany do redakcji krótko przed tragedią. Autorzy listu napisali, że będąc w ciężkiej sytuacji o pomoc zwrócili się do księdza, u którego zamieszkiwali i dla którego pracowali. Czuli się przez niego oszukani.
Informację o nieporozumieniach w plebanii potwierdził wtedy proboszcz parafii oraz biskup diecezji katowickiej Kościoła ewangelicko-augsburskiego Marian Niemiec. Jak informował biskup, konflikt pomiędzy rodziną, która miała napisać list, a parafią trwał od lat, jego tłem były kwestie finansowe. Spór trafił do sądu, który przyznał rację parafii. Jak opisywał biskup, rodzina, która przed laty zajmowała się kościołem, mieszkała w plebanii i była utrzymywana przez parafię, nie płaciła czynszu czy za media; od lat nie zajmowała się już kościołem.
Źródło: tvn24.pl/ PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24