To nie park, ale miejsce wyciszenia, chociaż ogólnodostępne. Dlatego figury trzeba szybko naprawić, bo patrzenie na nie nie jest przyjemne. A franciszkanie nie mają pieniędzy.
Pierwszy sygnał o uszkodzeniu czterech kaplic różańcowych części bolesnej w kalwarii w Panewnikach, dzielnicy Katowic, dotarł do ojca Alana Ruska w sobotę.
Rusek jest franciszkaninem i proboszczem parafii świętego Ludwika Króla i Wniebowzięcia NMP w Katowicach, do której należy kalwaria.
Ale dopiero następnego dnia zdał sobie sprawę ze skali uszkodzeń. - To jest nie tylko profanacja postaci świętych, ale uszkodzenie elementów sztuki i zabytku - mówi zakonnik.
Smutek i potrzeba szybkiej naprawy
Kalwaria to nie park - jak podkreśla franciszkanin - chociaż jest ogólnodostępna i zakonnicy nie chcą tego zmieniać. - To miejsce od pokoleń dla wielu ludzi święte, miejsce wyciszenia, modlitwy - mówi ojciec Rusek.
Dlatego zniszczenie kaplic wulgarnymi napisami u wielu ludzi wywołuje smutek i żal.- Trzeba je szybko naprawić, bo nieprzyjemnie jest na to patrzeć, a myśmy nie planowali takiej inwestycji, remontów - mówi franciszkanin.
Jeszcze nie wyceniono strat. Naprawę będzie nadzorować konserwator zabytków. Zgłaszają się przedstawiciele firm i instytucji, którzy obiecują pomoc finansową.
Policja tymczasem poszukuje sprawców. Najprawdopodobniej będą odpowiadać za uszkodzenie mienia i obrazę uczuć religijnych, co jest zagrożone karą do dwóch lat pozbawienia wolności. Zabezpieczono nagranie z monitoringu, poszukiwani są świadkowie.
- Nie wiemy, kto to mógł zrobić ani z jakiego powodu. Czy mają osobisty uraz i dali wyraz niechęci, niezadowolenia? Może też potrzebują wsparcia, pomocy? - zastanawia się ojciec Rusek.
Autor: mag\kwoj / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice