Zostawili kartkę: jedziemy do rodziny. Po dwóch tygodniach znaleziono w domu ich psa, był martwy. Po 14 latach odkopano szkielety małżeństwa. On pobity na śmierć, ona uduszona, skrępowani. Prokuratura właśnie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko porywaczom i mordercom Doroty i Zbigniewa S.
Vladimirs A. (bezpaństwowiec urodzony w Rydze), Roman C. i Piotr S. są oskarżeni o zabicie ze szczególnym okrucieństwem Doroty i Zbigniewa S., małżeństwa z Gliwic.
Jak informuje Joanna Smorczewska z prokuratury okręgowej w Gliwicach, tylko ostatni przyznaje się do winy. To Piotr S. w zeszłym roku wskazał orientacyjne miejsce zakopania zwłok, które zostały odkryte i opowiedział, jak doszło do zabójstwa.
O uprowadzenie małżeństwa gliwickich biznesmenów (ze szczególnym udręczeniem) oskarżeni zostali także Bogdan G. i Tobiasz W. Przyznają się do zarzutu. Bogdan G. był pierwszą osobą, która przyczyniła się do rozwikłania tajemniczego zniknięcia małżeństwa sprzed 15 lat.
Motywem porwania i morderstwa miał być dług. Nie wiadomo jednak, ile (wg "Gazety Wyborczej" 80 tys. zł) i komu winni byli biznesmeni. Inicjatorem porwania i zabójstwa miał być Vladimirs A.
Lis i martwy pies
Małżeństwo S. prowadziło ogródek piwny na stadionie Piasta Gliwice. Zniknęli we wrześniu 2001 roku. W domu zostawili kartkę, napisaną ręką pani Doroty, że wyjeżdżają do rodziny. Nigdy do niej jednak nie dotarli.
Policję zawiadomiła siostra pani Doroty. 26 września w domu S. znalazła martwego owczarka niemieckiego. Sekcja zwłok ujawniła, że pies nie żył od około dwóch tygodni. Znaleziono też samochód małżeństwa z łopatą i kominiarką w środku.
- Od początku podejrzewano przestępstwo pozbawienia wolności i w tym kierunku prowadzono śledztwo - mówi Smorczewska.
Sprawdzano także, czy małżeństwo nie wyjechało do Włoch. Wiadomo było, że mieli długi i planowali sprzedać mieszkanie.
DNA na kominiarce
Przełom nastąpił w połowie ubiegłego roku. Do innej sprawy policja zatrzymała Bogdana G. Porównano jego DNA do śladów zabezpieczonych 14 lat wcześniej na kominiarce, znalezionej w samochodzie S. Zgadzało się.
Bogdan G. doprowadził policję do pozostałych zbrodniarzy.
Zwłoki małżeństwa były zakopane w lesie w Rzeczycach pod Gliwicami, zeszkieletowane, skrępowane sznurem. Badania wykazały, że mężczyzna zmarł wskutek obrażeń głowy. Kobieta została uduszona. Nie można było wskazać śladów na szyi. Miała taśmę klejąca na twarzy. Mogła też być zakopana żywcem.
Piotr S. opowiedział, jak doszło do zabójstwa. Małżeństwo zostało porwane z domu, przestępcy zmusili panią Dorotę do napisania kartki, a potem zasłonili im oczy. Dzień lub dwa byli przetrzymywani w studzience kanalizacyjnej. Potem wywieziono ich do lasu, mężczyznę pobito, a kobietę uduszono.
Siedzą już za inne zabójstwo
Akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Gliwicach. Prokuratura czeka na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy. Trzem mężczyznom oskarżonym o zabójstwo grozi dożywocie. Dwaj pozostali, oskarżeni o uprowadzenie, mogą trafić do więzienia na od 3 do 15 lat.
Tobiasz W. i Roman C. odsiadują już wyrok dożywocia za zabójstwo Małgorzaty i Pawła Siudzińskich. Młode małżeństwo z Gliwic zostało najpierw okradzione, a potem było torturowane.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN