Przy obecnych warunkach atmosferycznych spacery po cienkiej warstwie lodu pokrywającej jeziora i zbiorniki wodne, są niezwykle niebezpieczne. Niektórzy jednak ostrzeżenia ignorują i nie zdają sobie sprawy z zagrożenia. Podczas niedzielnych ćwiczeń WOPR, ratownicy zaprezentowali czym może skończyć się stąpanie po cienkim lodzie.
- Podstawowa zasada na lodzie: nikt, ale to nikt nie trzyma rąk w kieszeni. To jest straszne przyzwyczajenie nawet dzisiejszej młodzieży. Tego nie można robić, rozkładamy ręce szeroko i wtedy najprawdopodobniej nie wejdziemy pod taflę wody – mówi Andrzej „Wiśnia” Wiśniewski, ratownik WOPR.
Pomagamy tym, co mamy pod ręką
Tonącej osobie możemy pomóc za pomocą „byle czego”, co tylko mamy pod ręką. – Może to być gałąź, szalik, sanki – wymienia ratownik. I dodaje, że w takiej wodzie jesteśmy w stanie wytrzymać bardzo krótko. Do wyziębienia ciała dochodzi szybko, w zależności od ilości tkanki tłuszczowej.
"Nie ma bezpiecznego lodu"
Jak przypominają ratownicy, warstwa lodu ma swoje właściwości i nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak się zachowa pod ciężarem człowieka. - Lód ma różne struktury. Nie możemy założyć, że jeżeli ma 10 cm możemy na niego wchodzić, bo to może być 10 cm miękkiego lodu i on jeszcze szybciej się załamie niż 3 cm twardego. Nie ma pojęcia bezpieczny lód - twierdzi Wiśniewski.
- Chodzi o to, żeby miejscowo nie przeciążać lodu. Nie stąpamy, nie chodzimy tak jak naturalnie chodzi człowiek, a szuramy po lodzie, po to żeby cały czas był kontakt obu stóp na lodzie. Na bardzo kruchym staramy się pełzać, nie czołgać, bo wtedy nie opieramy się na przedramionach i kolanach, a człowiek pełza całą powierzchnią ciała po powierzchni lodu - dodaje Jarosław Zwierzyna, instruktor WOPR.
Zadbać o bezpieczeństwo
Jak mówi instruktor, nie trzeba całkiem rezygnować ze spacerów na lodzie, wystarczy odpowiednio zadbać o bezpieczeństwo. - Spacery na lodzie są bardzo przyjemne. Warto więc mierzyć taflę lodową, sprawdzać przed wejściem i nie bać się do końca. Nieodpowiedzialne jest wchodzenie np. niektórych wędkarzy zupełnie bez zabezpieczenia. My nawet własne ćwiczenia zabezpieczamy liną, która jest przeciągnięta na drugą stronę. Ratownik też może znaleźć się w niebezpieczeństwie, więc takie zajęcia też muszą być zabezpieczone - informuje.
W ćwiczeniach udział brali ratownicy oddziału miejskiego WOPR w Katowicach oraz ratownicy formacji obrony cywilnej Wojewody Śląskiego. Zostali oni powołani jako formacja po powodziach w 2010r. Jak przyznali ratownicy niedzielne ćwiczenia były jedynie wstępem do tych, na które pojadą 22 lutego do Czech.
Autor: ejas / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Andrzej Winkler