Jedna z oskarżonych powiedziała na sali sądowej, że dziękuje prokuratorowi, bo uratował jej życie. Dwie kobiety i mężczyzna, skazani w środę za handel dopalaczami, mieli przykre doświadczenia z tymi substancjami, on dwukrotnie cudem uszedł z życiem, a na nagraniu dowodowym wymachiwał workiem, wołając "to jest śmierć". Jak mówił prokurator, smutne jest to, że mieli świadomość szkodliwości tych środków i mimo to je sprzedawali. Sąd skazał wszystkich na kary więzienia. Wyrok jest nieprawomocny.
Sąd Okręgowy w Częstochowie skazał dzisiaj Dagmarę L., Monikę N. i Dariusza W. za handel dopalaczami. Jak słyszeliśmy w wyroku, kobiety udzielały substancji psychoaktywnych odpłatnie i nieodpłatnie sobie nawzajem i wielu innym osobom. W. został uznany winnym tego, że poprzez wprowadzenie do obrotu nowych substancji psychoaktywnych sprowadził niebezpieczeństwo dla zdrowia lub życia wielu osób.
Jeśli wyrok się uprawomocni, Dagmara L. spędzi w więzieniu 5 lat, Monika N. – 6 lat, a Dariusz W. – 3 lata i 3 miesiące. Sąd orzekł także przepadek majątku skazanych. Prócz tego mają zapłacić nawiązki na rzecz częstochowskiego towarzystwa rodzin i przyjaciół dzieci uzależnionych, w sumie 10 tysięcy złotych. Równocześnie zostali zwolnieni z kosztów sądowych, bo nie mają żadnych dochodów. Od czasu zatrzymania pozostają w areszcie.
Adwokat Moniki N., Karolina Barnet-Kuźnik nie wyklucza apelacji, bo - jak stwierdziła - skazani to również "osoby uzależnione".
Prokuratur Bartłomiej Maniara ze śląskiego wydziału Prokuratory Krajowej jest usatysfakcjonowany wyrokiem, chociaż domagał się wyższych kar pozbawienia wolności. Z kolei oskarżyciel posiłkowy chciał 10 tysięcy złotych dla babci jednego ze zmarłych po zażyciu dopalaczy. - Wiadomo, że mojemu wnuczkowi nic nie przywróci życia, ale za te pieniądze mogłabym mu postawić pomnik – mówiła w sądzie przed ogłoszeniem wyroku pani Barbara.
"Leżał na kanapie w pozycji embrionalnej"
Na ostatniej rozprawie sąd odczytał zeznania świadka Daniela N., który w innej sprawie dotyczącej dopalaczy jest oskarżonym. Nie chciał odpowiadać przed sądem.
"Przez dopalacz, który dostałem od Moniki N. prawie umarłem, zażyłem tak zwaną trójkę, wieczorem zrobiło mi się niedobrze, wymiotowałem, trafiłem do szpitala, miałem sondę w żołądku. Nie wiedziałem czy chciała na mnie przetestować nowy środek, najgorsze jest to, że na testach się nie skończyło, ludzie zaczęli umierać, zmarł między innymi mój dobry kolega" – zeznał Daniel N.
Świadek twierdził, iż Monika N. wiedziała, że sprzedaje trujące substancje. W zeznaniach była jego opowieść o śmierci kolegi. "Nie odpowiadał na pukanie. Kopnąłem w drzwi i wszedłem do środka. Leżał na kanapie w pozycji embrionalnej. Szarpałem go i krzyczałem, nie reagował, zadzwoniłem na numer 112" – odczytał sędzia.
Wymachiwał workiem, wołając "to jest śmierć"
- Dopalacze nazywane są nowymi substancjami psychoaktywnymi. Słowo nowe można by jednak wyeliminować, jako społeczeństwo mamy z nimi problem od mniej więcej 2008 roku. W 2017 roku liczba zatruć dopalaczami wyniosła ponad 4200, tak samo w kolejnych latach, jeśli chodzi o zgony osób po zażyciu dopalaczy. W 2016 roku 3 osoby zmarły, w 2017 roku ponad 20, w 2018 roku już ponad 162 osoby zmarły w wyniku zażycia dopalaczy. Znaczna większość tych przypadków pochodzi z województw łódzkiego i śląskiego, które przodują w zażywaniu tych środków – zaznaczył w mowie końcowej prokurator Bartłomiej Maniara.
Przypomniał, że w samym Zawierciu i okolicach za handel dopalaczami obecnie odpowiada przed sądami łącznie 13 osób. Zacytował też zdanie oskarżonej Moniki N., które padło na sali sądowej. - Powiedziała, że dziękuje prokuratorowi, bo uratował jej życie. Takie oświadczenia rzadko padają na sali sądowej, cieszy mnie to, bo przynajmniej jedno życie udało się uratować. Niestety szkoda, że nie udało się żyć uratować więcej. Mam nadzieję, że oskarżeni zdają sobie sprawę z tego, że za ich czynami poszła śmierć. Każda z osób zasiadających na ławie oskarżonych miała epizod złego samopoczucia związanego z dopalaczami – mówił Maniara.
Dariusz W. po zażyciu dopalaczy "dwukrotnie cudem uszedł śmierci". Z kolei na temat Dagmary L. i Moniki N. biegli sądowi stwierdzili, że obie są uzależnione od dopalaczy. Prokurator podkreślał, iż "smutne jest to, że oskarżeni mieli świadomość, jak niebezpieczne są te środki". - W., który na nagraniu wymachuje workiem ze środkiem i woła "to jest śmierć". Czy to nie jest wystarczający dowód? – pytał Maniara.
Jak dodał, na niekorzyść oskarżonych L. i N. działa to, że próbowały przerzucić część odpowiedzialności na świadków, "którzy odważyli się mówić".
- Dziś jesteśmy w trochę lepszym punkcie jako społeczeństwo i wymiar sprawiedliwości. Mam sygnały, że zakup dopalaczy na terenie Zawiercia nie jest już taki łatwy. Możliwość zakupu środków spadła i nie odnotowano w ostatnim czasie zgonów przez dopalacze na tamtym terenie – podsumował prokurator.
Przyznał, że u oskarżonych kobiet widać było refleksję i skruchę, gdy opisywały śmierć osób, które były im w pewnym stopniu bliskie.
Miała angażować w handel własną córkę
Jak usłyszeliśmy w uzasadnieniu wyroku, skazane kobiety co najmniej od 20 sierpnia 2018 roku zajmowały się sprzedażą nowych środków psychoaktywnych. Było to ich stałe źródło dochodu. Miały ustaloną porcję konsumencką. W rozmowach określały dopalacze słowem "temat". Miały dwa źródła, w których pozyskiwały zakazane substancje. Jednym z nich był Dariusz W., który przyjął reklamówkę z nieustaloną ilością substancji psychoaktywnej i przekazał ją oskarżonym kobietom.
N., wedle materiału dowodowego, korzystała z usług innych osób do ich rozprowadzania. Miała angażować w ten proceder także swoją małoletnią córkę.
- Jak wynika z ustaleń toksykologicznych, substancje te stanowiły zagrożenie dla życia lub zdrowia dla biorcy – mówił sędzia Marcin Buzdygan.
Jednak zdaniem sądu, zgromadzony materiał dowodowy nie pozwolił na skazanie za spowodowanie śmierci (według aktu oskarżenia wskutek zażycia dopalaczy zmarły cztery osoby). Buzdygan podkreślił, że na wymiar kary miała wpływ duża liczba osób dotkniętych tą sprawą.
Obie oskarżone miały składać fałszywe zeznania. Dariusz W. wedle sądu popełnił czyny mniej szkodliwie społecznie niż obie oskarżone, z kolei zakres działań Moniki N. był szerszy niż Dagmary L.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24