Kamery monitorignu w autobusie zarejestrowały kradzież plecaka, należącego do kierowcy. Przełożeni pokrzywdzonego opublikowali w mediach społecznościowych nagranie z apelem, że jeśli złodziej odda łup, sprawa zakończy się polubownie. Plecak z przeprosinami wrócił do właściciela, ale filmik obejrzeli także policjanci. - Kradzież ścigana jest z urzędu - wyjaśniają i wszczynają dochodzenie.
Do kradzieży plecaka doszło w Częstochowie 17 września około godziny 14 w autobusie linii numer 24. Plecak leżał na pierwszym siedzeniu za kierowcą, które w czasach pandemii są niedostępne dla pasażerów.
Niedostępne do siedzenia. Ale - jak widać na nagraniu z autobusu - pod taśmę, wydzielającą siedzenia, łatwo można wsunąć rękę.
"Szansa na polubowne zakończenie sprawy"
Kamery zarejestrowały moment kradzieży z obu stron. Patrząc z przodu autobusu widzimy, jak mężczyzna bierze plecak z fotela, a następnie - jak wysiada z plecakiem.
Twarz złodzieja jest zamazana, bo Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne w Częstochowie, publikując to nagranie w mediach społecznościowych, zaapelowało: "Jeśli skradziona rzecz wróci do właściciela, a człowiek, który tego dokonał nam się ujawni, jest szansa na polubowne zakończenie tej sprawy. W przeciwnym razie całość zostanie zgłoszona na policję ze wszystkimi konsekwencjami. Są świadkowie, którzy pomogą w znalezieniu sprawcy! Złodzieju, czekamy do poniedziałku do godz. 15 na Twoją skruchę. Udostępniajcie, może "człowiek lepkie ręce" poczuje presję i zachowa się jak trzeba."
"Przepraszam, nie wiem, co mnie podkusiło"
Filmik był udostępniany, obejrzało go 60 tysięcy ludzi i apel podziałał. We wtorek częstochowskie MPK ogłosiło na Facebooku, że "amator cudzych rzeczy nie wytrzymał najwyraźniej tej presji społecznej i podrzucił pod naszą siedzibę skradziony plecak z pełną zawartością".
Dokładnie: położył na ławkę przed zajezdnią. W plecaku było to, co powinno być, z dwoma wyjątkami. Zamiast parasola była ładowarka do telefonu oraz dodatkowo odręcznie skreślony liścik: "Przepraszam za przywłaszczenie plecaka, nie wiem, co mnie podkusiło".
Kierowca nie domaga się zwrotu parasola, bo jest tej samej wartości co ładowarka. "Dzięki zwrotowi i okazanej skrusze sprawa nie zostanie zgłoszona dalej" - zapewniło MPK na Facebooku.
- Najwyraźniej się wystraszył. Okazał skruchę w terminie - mówi o złodzieju Maciej Hasik, rzecznik prasowy MPK w Częstochowie. - Przeprosiny przyjęliśmy. Ale to też nauczka dla wszystkich, którzy chcieliby się zainteresować cudzą rzeczą, że ruszać ich nie wolno, dlatego że my wszystko widzimy i widzą to też mieszkańcy, którzy mogą takiego złodzieja zidentyfikować albo wymusić na nim presję, która spowoduje, że on sam uderzy się w piersi - dodaje.
"Nie będziemy dążyć do ukarania"
Ale filmik w sieci widzieli też policjanci i musieli wszcząć postępowanie. - Kradzież ścigana jest z urzędu - wyjaśnia Sabina Chyra-Giereś, rzeczniczka policji w Częstochowie. - Ustalamy, kim jest sprawca kradzieży, ale nie będziemy dążyć do jego ukarania. Okazanie skruchy i oddanie skradzionej rzeczy są okolicznościami łagodzącymi.
Policjantka nie chce przewidywać, jak ta sprawa się zakończy.
- Policja ma możliwość wezwać pokrzywdzonego i ustalić wartość mienia i później podejmować decyzje co do konsekwencji czynu. Gdy wartość przekracza 500 złotych, mamy do czynienia z Kodeksem karnym, a gdy z mniejszą, to z Kodeksem wykroczeń - mówi w rozmowie z nami mecenas Tomasz Ogłaza.
W przypadku wykroczenia grozi kara ograniczenia wolności lub grzywna, a w przypadku przestępstwa pozbawienie wolności nawet do lat 8. Ale to najczarniejszy scenariusz.
- Może być rozpoczęte postępowanie mediacyjne, może być zawarta ugoda pomiędzy pokrzywdzonym a sprawcą i takie postępowanie może zostać umorzone - dodaje Ogłaza..
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: MPK w Częstochowie/ facebook