Kobieta stanęła przed sądem za sprzedaż dopalaczy. Zeznawał także jej klient: - Człowiek jest po tym pobudzony. Ale nie spodziewałem się, że zrobi się z tego taki koszmar. Po prostu tchu mi brakło i przestałem oddychać. Żona mnie uratowała. Przyszła z pracy, byłem zsiniały. Reanimacja, szpital, detoksykacja. Dostałem drugie życie.
W Sądzie Okręgowym w Częstochowie rozpoczął się proces czterech osób, które według Prokuratury Krajowej zajmowały się w Zawierciu handlem nowymi substancjami psychoaktywnymi, czyli tak zwanymi dopalaczami.
Biznes kręcił się w gronie krewnych i znajomych. Niektórzy byli z jednej dzielnicy: oskarżeni i poszkodowani. Dawki kosztowały od 20 do 40 złotych, niektóre zawierały strychninę.
Według aktu oskarżenia, dilerzy działali od sierpnia 2018 do marca 2019 roku, sprowadzając niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia wielu osób poprzez udzielanie im odpłatnie i nieodpłatnie szkodliwych substancji. Cztery osoby zmarły, osiem, z zatruciem, trafiło do szpitala. Były w młodym i średnim wieku.
Jak wynika z zeznań, wszyscy na tym ucierpieli. Również oskarżeni.
Zmarły był bliską osobą dla oskarżonej
Monika N., Dagmara L., Dariusz W., Bartosz M. - to oni, według prokuratury, tworzyli przestępczą grupę. Handel dopalaczami miał być ich stałym źródłem dochodu. N. wciągała w biznes swoją małoletnią córkę, polecając jej sprzedaż substancji psychoaktywnych.
Na pierwszej rozprawie, która odbyła się w środę, obie oskarżone i Bartosz M. przyznali się częściowo do winy i zawnioskowali o dobrowolne poddanie się karze. Kobiety chciały siedmiu lat więzienia, M. - 3, 5 lat więzienia. Część pokrzywdzonych nie wyraziła zgody na taki wymiar kary dla kobiet i ich wnioski zostały odrzucone.
Dariusz W. do niczego się nie przyznał.
Dagmara L. stwierdziła, że dopalacze miała na własny użytek. Nazwała je "kryształami". Monika N. i Bartosz W. przyznali, że sprzedawali narkotyki.
Z zeznań kobiet wynika, że znały współoskarżonego Dariusza W. Spotykali się, odwiedzali, razem zażywali dopalacze, ale - jak twierdzą - nikt nikomu nie płacił. Częstowali się wzajemnie i nic im potem nie dolegało. - Wiele osób wprowadzało dopalacze na terenie Zawiercia - powiedziała L.
N. znała dobrze również jedną z ofiar śmiertelnych. - Piotr był dla mnie bardzo bliską osobą. Gdy zobaczyłam, że nie żyje, to był to dla mnie szok - mówiła w sądzie.
Odpowiadając na pytania obrony, N. wyjawiła, że do momentu zatrzymania codziennie zażywała dopalacze. - Byłam osobą uzależnioną. Podziękowałam prokuratorowi w czasie konfrontacji za to, że dzięki temu, iż zostałam osadzona, już nie biorę - mówiła w sądzie.
Dodała, że w zakładzie karnym korzysta z pomocy psychologa, a po wyroku chciałaby rozpocząć terapię. - Cierpię na schorzenia serca, wykryto też guz na lewej piersi - mówiła. - Dzieci cały czas przebywają w ośrodku opiekuńczo wychowawczym. Jest im ciężko.
Kolejna rozprawa ma się odbyć 19 czerwca. Przesłuchiwani będą świadkowie.
"Żona mnie uratowała"
Jeden z pokrzywdzonych, prosząc o anonimowość, opowiedział dziennikarzom o swoim doświadczeniu. Kupił towar od jednej z oskarżonych, która jest jego szwagierką. - Tradycyjne porcje, kulki po 20 złotych. Mówiła, że to pewny towar, jak mąka w sklepie. Zdarzyło mi się to kilka razy. Stary jestem, a głupi. Człowiek jest po tym pobudzony. Nie spodziewałem się, że zrobi się z tego taki koszmar. Po prostu brakło mi tchu i przestałem oddychać - mówił.
- Żona mnie uratowała - dodał. - Przyszła z pracy, byłem zsiniały. Reanimacja, pogotowie, szpital, detoksykacja. Jeszcze nie doszedłem do zdrowia, leczę się neurologicznie. Mam problemy z pamięcią, z koncentracją. To mi zrobiło sieczkę w głowie. Już nie biorę, broń Boże. Dostałem drugie życie. Jak ktoś chce brać dalej, to zobaczy efekty, jak te osoby, które powinny być tu na tej sali, a ich nie ma, bo wąchają kwiatki od spodu. Ja wiem, że w Zawierciu przez dopalacze zmarło 20-30 osób.
Jak powiedział dziennikarzom po rozprawie Bartłomiej Maniara, prokurator ze śląskiego wydziału Prokuratury Krajowej, w handel dopalaczami w okolicy Zawiercia zamieszanych jest więcej osób. - Prowadzone jest postępowanie i w najbliższych miesiącach zostanie skierowany akt oskarżenia - dodał.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: tvm24