52-letni Krzysztof R. został aresztowany pod zarzutem zabójstwa 45-letniej Aleksandry i jej 15-letniej córki Oliwii z Częstochowy. Znali się. Podejrzany nie przyznał się do zbrodni i nie odnaleziono ciał ofiar. Policjanci wciąż poszukują kobiet i biorą pod uwagę każdy scenariusz. Apelują też o pomoc do wszystkich, którzy widzieli zaginione i ich samochód w ostatnim czasie.
Prokuratura Rejonowa Częstochowa-Południe od poniedziałku 14 lutego prowadziła śledztwo w sprawie bezprawnego pozbawienia wolności 45-letniej Aleksandry i jej 15-letniej córki Oliwii. Jak zaznaczał Krzysztof Budzik z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, była to robocza kwalifikacja. Zmieniła się już we wtorek wieczorem. 52-letni Krzysztof R. z Częstochowy usłyszał zarzut zabójstwa Aleksandry i Oliwii.
Mężczyzna został zatrzymany już w niedzielę, 13 lutego. Nie przyznał się do zarzutów i nie składał wyjaśnień. - Śledztwo, z uwagi na charakter i wagę sprawy, będzie od dziś kontynuowane przez prokuraturę okręgową - poinformował nas Budzik w czwartek.
Według śledczych do zbrodni miało doszło 10 lutego. Ciał kobiet do dzisiaj nie odnaleziono.
W mieszkaniu były telefony Aleksandry i Oliwii
Zaginięcie kobiet zgłosiła w piątek, 11 lutego po 9 rano matka 45-latki. Według relacji policji, zawiadamiająca straciła kontakt z córką 9 lutego, a z wnuczką ostatni raz rozmawiała przez telefon 10 lutego. Wraz z nimi zniknął również ich pies rasy shih tzu.
Policjanci weszli do mieszkania kobiet w bloku przy ulicy Bienia. Jak mówiła Sabina Chyra-Giereś, rzeczniczka policji w Częstochowie, panował tam porządek. - W mieszkaniu zostały zabezpieczone telefony 45-latki i jej córki - mówi policjantka.
Przed blokiem stał ford focus 45-latki. Jej matka powiedziała policji, że został zaparkowany inaczej niż zwykle.
Ruszyły poszukiwania. - Policjanci rozpytywali sąsiadów, sprawdzali zapisy z monitoringów - mówi Chyra-Giereś. - Kryminalni rozpoczęli działania operacyjne, jednak o ich rodzaju i szczegółach nie mogę udzielić informacji. Dokonali również sprawdzenia terenu ogrodów działkowych przy ulicy Żyznej, gdzie 45-latka widziana była ostatni raz.
Krzysztof R. ma działkę w sąsiedztwie Aleksandry
Rodzinne Ogródki Działkowe "Przyjaźń" oddalone są od bloku na Bienia o około pięciu kilometrów. To rozległy teren w otoczeniu domków jednorodzinnych i lasów. Peryferia miasta. - Mamy 574 działki na 35 hektarach. Tylko parę działek nie ma altanki, a tak to na każdej działce coś stoi. Na pozostałych 10 hektarach nie ma nic, tylko zarośla i stawiki - mówi Jan Tauzowski, prezes ROD.
Większość działkowiczów prezes zna, także panią Aleksandrę, jej córkę i matkę oraz Krzysztofa R. - Mają działki w sąsiedztwie - mówi Tauzowski.
Policja i prokuratura nie podają żadnych szczegółów na temat podejrzanego, poza jego wiekiem i miejscem zamieszkania. Prokurator powiedział jedynie na środowym briefingu, że podejrzany znany był zaginionym.
Rzeczniczka policji przyznaje, że śledczy zabezpieczyli citroena Krzysztofa R. - Stał na parkingu działkowym, został stąd zabrany przez policję - mówi Tauzowski. - Wzięli też nagrania z monitoringu. Kamery obejmują bramy, parking i śmietnik - dodaje prezes.
Na ogródki prowadzą dwie bramy, od ulic Żyznej i Gronowej. Ale, jak mówi Tauzowski, bramy są zamknięte i żaden działkowicz nie ma do nich klucza. Przed bramami są parkingi, a do środka nie można wjeżdżać, bo samochody rozjeżdżają alejki. Jeśli działkowicz chce wjechać, by coś przewieźć, musi zgłosić to prezesowi i wtedy on otwiera bramę.
Furtki przy bramach zawsze są otwarte. Zresztą, wedle Tauzowskiego, na ogródki można dostać się z różnych stron, na przykład pod siatką. Teren jest nierówny, podmokły. Kiedyś były tam płuczki zakładów górniczo-hutniczych Sabinów (w płuczce z wydobytego urobku usuwa się skałę płonną, przerosty i zanieczyszczenia za pomocą wody). 45 lat temu przedsiębiorstwo przekazało teren na działki. Trzeba było nawieźć ziemi i do dzisiaj, jak się wykopie dół na metr głębokości, można ugrząźć.
Według regulaminu na działkach nie wolno mieszkać. Zimą byłoby to trudne - od października do połowy kwietnia nie ma wody. Jest zakręcona, bo rury biegną płytko pod ziemią - pół metra, mogłyby zamarznąć i popękać. Tauzowski wie, że mimo to czasem ktoś zostaje na noc.
O tej porze roku na działkach jest mało ludzi, zwłaszcza w środku tygodnia.
Zdjęcia i rysopisy zaginionych wciąż na stronie policji
W sobotę ruszyły poszukiwania w terenie, które trwają do dzisiaj. - Nie zmieniliśmy schematu postępowania. Te osoby nadal są zaginione i nasze działania wciąż mają na celu odnalezienie matki i córki. Na tym etapie nie można wykluczyć żadnej wersji. Nie można założyć jednego scenariusza - mówi Sabina Chyra-Giereś.
Dlatego na stronie internetowej częstochowskiej policji wciąż figurują nazwisko, rysopisy i zdjęcia Aleksandry i Oliwii oraz zdjęcie i numery rejestracyjne ich samochodu. Policjanci od kilku dni pytają, czy ktoś widział i ewentualnie nagrał samochodową kamerką forda focusa zaginionej 45-latki w nocy z 10 na 11 lutego.
Ale, jak mówi policjantka, liczy się każdy szczegół, dotyczący zaginionych i podejrzanego. Przydatne mogą się okazać spostrzeżenia, poczynione podczas obserwacji tych osób także sprzed dwóch tygodni.
Policjantów z Częstochowy wspierają funkcjonariusze z oddziału prewencji z komendy wojewódzkiej w Katowicach, a także strażacy z państwowej i ochotniczej straży pożarnej. Korzystają z pomocy psów tropiących, quadów, dronów.
- Przeczesaliśmy każdą działkę, weszliśmy do każdej altanki - mówi Chyra-Giereś. Poszukiwania w terenie na razie ograniczają się do Częstochowy. Dzisiaj sprawdzane są zbiorniki wodne w sąsiedztwie działek.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24