15-letni wychowanek domu dziecka w Częstochowie i jego młodszy kolega poskarżyli się wychowawcom, że dyrektor ich molestuje seksualnie. Placówkę prowadzą salezjanie, dyrektorem jest ksiądz. Po przesłuchaniu pokrzywdzonych i świadków usłyszał zarzuty i został aresztowany.
Mirosław L., w wieku około 40 lat z Częstochowy usłyszał trzy zarzuty. - Dwa dotyczą przestępstw o charakterze seksualnym, trzeci naruszenia nietykalności fizycznej - mówi Tomasz Ozimek, rzecznik prokuratury okręgowej w Częstochowie.
Podejrzany jest księdzem i dyrektorem domu dziecka w częstochowskiej dzielnicy Stardom, prowadzonym przez Salezjanów. Jego ofiarami mieli być dwaj chłopcy w wieku 15 lat i młodszy. Trzeciego chłopca miał uderzyć. Do przestępstw miało dojść w tym roku.
Ksiądz nie przyznaje się do winy. Po trzech dniach od pierwszej rozmowy z policjantami sąd zdecydował aresztować go na trzy miesiące.
Przesłuchani w obecności biegłego psychologa
Chłopcy zaalarmowali najpierw swoich wychowawców, ci zaś powiadomili Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, któremu podlega dom dziecka. - Przeprowadziliśmy kontrolę na miejscu i powiadomiliśmy prokuraturę - mówi Olga Dargiel, rzeczniczka częstochowskiego MOPS.
Wychowankowie zostali przesłuchani w sądzie w specjalnym pomieszczeniu w obecności biegłego psychologa. - Wszystko po to, żeby nie powtarzać przesłuchań w razie ewentualnego procesu i nie narażać małoletnich na nieprzyjemności wyjaśnia Ozimek.
Nie tylko ich zeznania obciążyły księdza dyrektora domu dziecka. Prokurator przesłuchał także innych wychowanków i wychowawców. Materiał był na tyle mocny, bo podjąć decyzje o areszcie.
Salezjanie odsyłają do adwokata
Salezjanie wydali w tej sprawie oficjalnie oświadczenie na swojej stronie.
Czytamy: "O zaistniałej sytuacji zostały poinformowane zwierzchnie władze kościelne, a inspektoria wrocławska współpracuje z organami ścigania w celu rzetelnego wyjaśnienia całej sprawy. Przełożony inspektorii podjął natychmiast kroki zmierzające do wyjaśnienia wszystkich okoliczności związanych z zatrzymaniem ks. Mirosława. Do czasu zakończenia czynności prowadzonych przez policję i prokuraturę wstrzymał dalsze działania w tej kwestii, podejmując jedynie kroki zmierzające do zapewnienia prawidłowego funkcjonowania domu dziecka podczas nieobecności dyrektora. Wychowankom placówki została zapewniona opieka. Do udzielania jakichkolwiek informacji oraz wypowiadania się w tym temacie upoważniona jest jedynie kancelaria adwokacka reprezentująca ks. Mirosława."
Najpierw obniżyli stawkę na jedzenie
Salezjanie prowadzą dom dziecka w Stradomiu od 1937 roku, kiedy przejęli go od miasta. "Domy takie nosiły wówczas nazwę sierocińców, chociaż oprócz rzeczywistych sierot, dawały one również schronienie i opiekę niektórym dzieciom z rodzin przestępczych czy patologicznych" - czytamy na stronie częstochowskich salezjan.
Wtedy na stałe w placówce przebywało ponad stu chłopców w wieku od siedmiu do czternastu lat. Jak chwalą się zakonnicy na swojej stronie, udało im się obniżyć stawkę na wyżywienie jednego chłopca z 39 zł na 27 zł, więc miastu się to opłacało. Niektórzy wychowankowie kierowani byli do innych salezjańskich zakładów w Polsce (głównie do Poznania i Oświęcimia), by uczyć się krawiectwa, szewstwa, stolarstwa, ślusarstwa czy ogrodnictwa, zdolniejsi mogli iść do szkół średnich.
Dzisiaj w domu dziecka mieszka około 30 chłopców. - Nigdy wcześniej nie zauważyliśmy tam żadnych nieprawidłowości - mówi Dargiel.
Autor: mag/kv / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock