Miało być sprawniej i przede wszystkim szybciej. Tymczasem autostradowe korki nadal są duże. Ogromna jest też irytacja kierowców czekających na przejazd przez bramki. Część z nich chce ominąć korek i bez zastanowienia wjeżdża na dodatkowy, niemal pusty pas. A ten jest przeznaczony dla samochodów wyposażonych w system ViaAuto. Ostatecznie trzeba wrzucić wsteczny bieg, przez co jeszcze bardziej spowalnia się ruch.
- Tych wykroczeń jest coraz więcej. Zaczynają się one robić nagminne po wprowadzeniu nowego systemu. Nie wszyscy kierowcy są zorientowani, że wjeżdżając na bramownice, które są oznaczone systemem viaTOLL, będą musieli cofać na autostradzie, jeśli nie posiadają specjalnego urządzenia, które pozwala przez te bramki przejechać – mówi Adam Nogłys z Komisariatu Policji Autostradowej w Gliwicach.
Złe oznakowanie?
Powodem zamieszania są tzw. pasy szybkiej płatności – najnowszy pomysł GDDKiA na to, jak rozładować korki na polskich autostradach. Umożliwią one kierowcy przejazd bez zatrzymywania. Wystarczy zwolnić do 20 km/h, by system elektroniczny pobrał opłatę i podniósł szlaban. Nowe rozwiązanie działa jak viaTOLL w przypadku ciężarówek. Osobne bramki są, a system działa. Co więc szwankuje?
Kierowcy skarżą się na brak oznakowania. Jednak zdaniem GDDKiA, wszystko jest czytelne. Już kilkaset metrów przez bramkami o nowej organizacji ruchu informują specjalne pasy.
Jazda awaryjnym pasem
Nowy system działa od połowy lipca. GDDKiA wprowadziła go m.in. na odcinku A4 Bielany Wrocławskie-Sośnica. Osobne bramki są dla tych, którzy płacą gotówką lub kartą, inne dla kierowców korzystających z systemu viaTOLL. Żeby przejechać płynnie przez elektroniczne bramki, kierowcy muszą być wyposażeni w tzw. system ViaAuto. Jak się jednak okazuje, także to nie pozwala na płynną jazdę. Kiedy dostęp do pasów szybkiej płatności jest bowiem zablokowany przez korek, kierowcy popełniają inne wykroczenie - próbują przejechać pasem awaryjnym.
– Stanie w korku powoduje u kierowców bardzo duże zdenerwowanie. Zmęczenie objawia się także tym, że kierowca musi być bardziej skupiony. Odbywa się to na zasadzie ciągłego podjeżdżania, ciągłej koncentracji na tym, by nie wjechać w pojazd poprzedzający. Trwa to czasami godzinę – zauważa Adam Nogłys.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: NS / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Bartosz Rejmoniak