- Dobrze, że mam dobrych sąsiadów i mnie przygarnęli. Wolę być u przyjaciół, niż w hotelu czy lokalu zastępczym, wolę być blisko domu - mówi pani Eleonora, sąsiadka 39-letniej kobiety i jej dwóch córek, które zginęły w wybuchu gazu w kamienicy w Bytomiu. Pani Eleonora długo nie będzie mogła wrócić do swojego mieszkania. Z użytku wyłączonych jest jeszcze pięć lokali. Pozostali mieszkańcy mogą wracać. Prokuratura prowadzi śledztwo, dzisiaj przeprowadzono sekcje zwłok wszystkich trzech ofiar. Niezwłocznie ma być przesłuchany ojciec dzieci.
Sekcje zwłok trzech ofiar sobotniego wybuchu gazu w kamienicy w Bytomiu zostały przeprowadzone we wtorek w Katowicach.
- Nie mamy jeszcze wyników i - dla dobra śledztwa - nie będziemy ich ujawniać - mówi prokurator Beata Książek-Nowicka z Prokuratury Okręgowej w Katowicach, która prowadzi śledztwo w kierunku art. 163. Kodeksu karnego, czyli sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, skutkiem którego stała się śmierć człowieka.
Śledztwo na razie zakłada nieumyślne działanie - jeżeli pojawią się odpowiednie przesłanki, ta kwalifikacja może zostać zmieniona.
Prokuratura ma już kontakt z ojcem dzieci, które zginęły w katastrofie. - Bedzie przesłuchany niezwłocznie - dodaje Książek-Nowicka.
Jak mówi prokurator, śledczy nie wykluczają żadnej z możliwych przyczyn tragedii i żadna nie jest w tej chwili bardziej prawdopodobna od innej. - Będziemy je weryfikować i zawężać kierunek postępowania w zależności od ustaleń i dowodów, które są wciąż gromadzone - podkreśla.
Czynności dochodzeniowo-śledcze pod nadzorem prokuratury policja podjęła po zakończeniu przeszukiwania kamienicy jeszcze w sobotę. Były to szczegółowe oględziny z udziałem biegłych, ustalanie świadków zdarzenia i zbieranie zeznań od tych mieszkańców kamienicy, których stan na to pozwalał. Następne osoby miały być przesłuchiwane w niedzielę i w kolejnych dniach.
Powroty
Dzisiaj do kamienicy wróciła pani Halina. - Moje mieszkanie jest w idealnym stanie. Czy się boję? Jestem już stara, nie boję się - powiedziała.
Pani Eleonora do swojego mieszkania nie wróci długo. Poza ofiarami śmiertelnymi jest najbardziej poszkodowana materialnie w tej katastrofie. Jej lokal znajduje się obok tego, w którym doszło do eksplozji. - Meble połamane, drzwi połamane. Mogłam wziąć tylko dokumenty. Dobrze, że mam dobrych sąsiadów i mnie przygarnęli. Wolę być u przyjaciół niż w hotelu czy lokalu zastępczym, wolę być blisko domu. Jak będzie wyremontowane moje mieszkanie, to kupię jakieś graty i wrócę - powiedziała nam kobieta.
Wybuch
Wskutek sobotniej eksplozji - najprawdopodobniej gazu z sieci - w mieszkaniu na parterze budynku przy ulicy Katowickiej 37 zginęły 39-letnia kobieta i jej dwie kilkuletnie córki. Poważnych poparzeń doznała przechodząca ulicą 62-letnia kobieta. Innych obrażeń doznały trzy przebywające w budynku osoby. Z kamienicy ewakuowało się 21 osób.
Eksplozja skutkowała miedzy innymi pożarem w mieszkaniu na parterze, który został szybko ugaszony. W pomieszczeniu, w którym doszło do wybuchu, został uszkodzony strop, jeszcze w sobotę zabezpieczyli go strażacy. Zniszczona została też jedna ze ścian działowych. W części mieszkań zdewastowana jest stolarka drzwiowa i okienna.
Jeszcze w sobotę, po czynnościach Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego, wyłączono z użytkowania sześć z 18 lokali budynku. W poniedziałek powiatowy inspektor nadzoru budowlanego zdecydował o możliwości powrotu części mieszkańców, jednak zapowiedzieli oni, że zrobią to we wtorek - po wprawieniu części drzwi i okien w budynku.
W poniedziałek do kamienicy były już podłączone instalacje elektryczna i wodociągowa. Rozpoczęły się też próby szczelności instalacji gazowej. Ponieważ nadzór budowlany chce sprawdzić jej działanie na większym terenie, próby te mogą potrwać dłużej.
W poniedziałek też wszyscy lokatorzy z budynku, w którym wybuchł gaz wnioskowali w specjalnie utworzonym punkcie Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie o zasiłki celowe w wysokości 2 tys. zł. Pieniądze miały być wypłacane w poniedziałek i wtorek.
W sobotniej akcji w szczytowym momencie pracowało na miejscu 26 zastępów Państwowej Straży Pożarnej i trzy zastępy Ochotniczej Straży Pożarnej, w tym trzy plutony gaśnicze i ratownicy specjalistycznej grupy poszukiwawczo-ratowniczej z Jastrzębia-Zdroju. Jeszcze w sobotę szef śląskiej straży pożarnej nadbrygadier Jacek Kleszczewski mówił, że główna hipoteza przyczyny wybuchu dotyczy gazu z sieci, do której przyłączony jest budynek.
Autor: mag/ ks / Źródło: TVN 24 Katowice/ PAP
Źródło zdjęcia głównego: UM Bytom