Sekcje zwłok trzech ofiar sobotniego wybuchu gazu w kamienicy w Bytomiu zostały przeprowadzone we wtorek w Katowicach.
- Nie mamy jeszcze wyników i - dla dobra śledztwa - nie będziemy ich ujawniać - mówi prokurator Beata Książek-Nowicka z Prokuratury Okręgowej w Katowicach, która prowadzi śledztwo w kierunku art. 163. Kodeksu karnego, czyli sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, skutkiem którego stała się śmierć człowieka.
Śledztwo na razie zakłada nieumyślne działanie - jeżeli pojawią się odpowiednie przesłanki, ta kwalifikacja może zostać zmieniona.
Prokuratura ma już kontakt z ojcem dzieci, które zginęły w katastrofie. - Bedzie przesłuchany niezwłocznie - dodaje Książek-Nowicka.
Jak mówi prokurator, śledczy nie wykluczają żadnej z możliwych przyczyn tragedii i żadna nie jest w tej chwili bardziej prawdopodobna od innej. - Będziemy je weryfikować i zawężać kierunek postępowania w zależności od ustaleń i dowodów, które są wciąż gromadzone - podkreśla.
Czynności dochodzeniowo-śledcze pod nadzorem prokuratury policja podjęła po zakończeniu przeszukiwania kamienicy jeszcze w sobotę. Były to szczegółowe oględziny z udziałem biegłych, ustalanie świadków zdarzenia i zbieranie zeznań od tych mieszkańców kamienicy, których stan na to pozwalał. Następne osoby miały być przesłuchiwane w niedzielę i w kolejnych dniach.
Powroty
Dzisiaj do kamienicy wróciła pani Halina. - Moje mieszkanie jest w idealnym stanie. Czy się boję? Jestem już stara, nie boję się - powiedziała.
Pani Eleonora do swojego mieszkania nie wróci długo. Poza ofiarami śmiertelnymi jest najbardziej poszkodowana materialnie w tej katastrofie. Jej lokal znajduje się obok tego, w którym doszło do eksplozji. - Meble połamane, drzwi połamane. Mogłam wziąć tylko dokumenty. Dobrze, że mam dobrych sąsiadów i mnie przygarnęli. Wolę być u przyjaciół niż w hotelu czy lokalu zastępczym, wolę być blisko domu. Jak będzie wyremontowane moje mieszkanie, to kupię jakieś graty i wrócę - powiedziała nam kobieta.
Wybuch
Wskutek sobotniej eksplozji - najprawdopodobniej gazu z sieci - w mieszkaniu na parterze budynku przy ulicy Katowickiej 37 zginęły 39-letnia kobieta i jej dwie kilkuletnie córki. Poważnych poparzeń doznała przechodząca ulicą 62-letnia kobieta. Innych obrażeń doznały trzy przebywające w budynku osoby. Z kamienicy ewakuowało się 21 osób.
Eksplozja skutkowała miedzy innymi pożarem w mieszkaniu na parterze, który został szybko ugaszony. W pomieszczeniu, w którym doszło do wybuchu, został uszkodzony strop, jeszcze w sobotę zabezpieczyli go strażacy. Zniszczona została też jedna ze ścian działowych. W części mieszkań zdewastowana jest stolarka drzwiowa i okienna.
Jeszcze w sobotę, po czynnościach Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego, wyłączono z użytkowania sześć z 18 lokali budynku. W poniedziałek powiatowy inspektor nadzoru budowlanego zdecydował o możliwości powrotu części mieszkańców, jednak zapowiedzieli oni, że zrobią to we wtorek - po wprawieniu części drzwi i okien w budynku.
W poniedziałek do kamienicy były już podłączone instalacje elektryczna i wodociągowa. Rozpoczęły się też próby szczelności instalacji gazowej. Ponieważ nadzór budowlany chce sprawdzić jej działanie na większym terenie, próby te mogą potrwać dłużej.
W poniedziałek też wszyscy lokatorzy z budynku, w którym wybuchł gaz wnioskowali w specjalnie utworzonym punkcie Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie o zasiłki celowe w wysokości 2 tys. zł. Pieniądze miały być wypłacane w poniedziałek i wtorek.
W sobotniej akcji w szczytowym momencie pracowało na miejscu 26 zastępów Państwowej Straży Pożarnej i trzy zastępy Ochotniczej Straży Pożarnej, w tym trzy plutony gaśnicze i ratownicy specjalistycznej grupy poszukiwawczo-ratowniczej z Jastrzębia-Zdroju. Jeszcze w sobotę szef śląskiej straży pożarnej nadbrygadier Jacek Kleszczewski mówił, że główna hipoteza przyczyny wybuchu dotyczy gazu z sieci, do której przyłączony jest budynek.
Autor: mag/ ks / Źródło: TVN 24 Katowice/ PAP
Źródło zdjęcia głównego: UM Bytom