Minęły trzy lata od głośnej zbrodni w miejscowości Borowce pod Częstochową. Ścigany od lipca 2021 roku za potrójne zabójstwo Jacek Jaworek do teraz jest na wolności. Od samego początku staraliśmy się ustalać, jakie kroki w tej sprawie podejmowała policja i prokuratura. Prokuratura nie dopatrzyła się w tej kwestii żadnych błędów. Innego zdania ma być jeden z częstochowskich policjantów, który w rozmowie z Onetem mówi, że blokada dróg z miejscowości rozpoczęła się zbyt późno, a w kluczowym momencie komendant miejscowej policji wybrał się na pielgrzymkę. Sam zainteresowany jednak zaprzecza.
10 lipca 2021 r. w miejscowości Borowce k. Częstochowy w domu jednorodzinnym wezwani do awantury domowej policjanci znaleźli ciała małżeństwa 44-latków oraz ich 17-letniego syna. Ofiary zostały zastrzelone, przeżył tylko młodszy, 13-letni syn, który zdołał się najpierw ukryć, a potem uciec. Jest kluczowym świadkiem w śledztwie.
Czytaj też: Do domu weszli 27 minut po strzelaninie. Drogi blokowali po 40 minutach. Jacek Jaworek zniknął
Ustalenia śledczych od początku wskazywały, że sprawcą zbrodni jest brat 44-latka, Jacek Jaworek, który od niedawna mieszkał z rodziną w domu w Borowcach - po opuszczeniu zakładu karnego, gdzie od marca do czerwca 2021 r. odbywał zastępczą karę pozbawienia wolności w związku z uchylaniem się od płacenia alimentów.
Dwadzieścia siedem minut
O zbrodni w Borowcach policja dowiaduje się 10 lipca, 46 minut po północy. Wtedy to dyżurny komisariatu w Koniecpolu otrzymuje pierwsze zgłoszenie dotyczące zbrodni w domu Jaworków. Jak przekazywała nam rzeczniczka policji w Częstochowie Sabina Chyra-Giereś, na numer alarmowy zadzwoniła kobieta. Zdążyła się tylko przedstawić. Z kolejnych informacji od Chyry-Giereś wynika, że była to pani Justyna, jedna z trzech ofiar zbrodni. Prawdopodobnie wtedy została postrzelona - już nie odebrała telefonu od służb. Dziewięć minut później - kiedy do wsi Borowce już jechali policjanci - dyżurny dostaje kolejną informację. Dzwoniła sąsiadka, do której przybiegł 13-letni Gianni, którego rodzice i brat zostali zabici. Chłopak mówi, że doszło do awantury i została użyta broń. Policjanci do środka wchodzą o 1:13, dwadzieścia siedem minut po tym, jak otrzymali pierwsze zgłoszenie. W domu znajdują trzy ciała.
Spóźniona obława?
O godzinie 1:25 do Borowców zadysponowano patrole z wydziału kryminalnego policji. Zaczęła się obława - ogłoszony został alarm dla policjantów z Koniecpola i z Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie, celem penetracji za sprawcą oraz wykonania działań blokadowych na terenie gminy Koniecpol - informowała nas Sabina Chyra-Giereś. Według informacji od Chyry-Giereś, blokady zostały rozszerzone "po kilku godzinach" - rzeczniczka nie precyzuje czasu ani obszaru blokad.
Dziennikarze, którzy pracowali tego dnia w Borowcach, pamiętają, że po drogach można było swobodnie się przemieszczać do godziny 14. Sołtys Aleksandra Fuchs twierdzi z kolei, że kontrole na drogach zaczęły się rano.
Zdaniem anonimowego policjanta, z którym rozmawiali dziennikarze Onetu, pierwsze i kluczowe dla sprawy godziny zostały "zaprzepaszczone". Dlaczego? - Nie wszczęto od razu alarmu, nie postawiono na nogi częstochowskiej komendy policji, a dyżurny początkowo stwierdził, że na miejsce jadą już policjanci z niewielkiego komisariatu w Koniecpolu, z miasteczka oddalonego od miejsca zbrodni o dziesięć kilometrów. Początkowo przypuszczano nawet, że to mogło być tzw. samobójstwo rozszerzone, czyli że sprawca zabił domowników, a potem siebie. W efekcie nikt w nocy nie zarządził blokady okolicznych dróg, a przecież w Borowcach, niewielkiej wsi otoczonej lasem, są ze trzy drogi na krzyż - wskazuje rozmówca portalu.
Policja tym samym miała dać szansę Jackowi Jaworkowi na ucieczkę ze wsi i udanie się w dowolnym kierunku. Wskazuje przy tym, że policjanci kryminalni z Częstochowy zostali wezwani na miejsce zbrodni zbyt późno. Z relacji informatora wynika, że zaczęli zjeżdżać do komendy dopiero w sobotę po godzinie siódmej rano, czyli kilka godzin po tragedii.
Pielgrzymka
Na tym jednak nie kończą się wątpliwości policjanta wobec sposobu przeprowadzenia obławy. Wskazuje, że w kluczowym momencie - czyli kiedy do wsi Borowce zjeżdżali kolejni policjanci - ówczesny komendant częstochowskiej policji Dariusz Atłasik pojechał na Jasną Górę, żeby wraz z dygnitarzami Prawa i Sprawiedliwości i Rodziną Radia Maryja uczestniczyć w pielgrzymce.
- Akcją w Borowcach dowodzili początkowo niedoświadczeni w tak dużych sprawach policjanci z Koniecpola oraz zastępczyni Atłasika - Grażyna Dudek, której kompetencje ograniczały się do zajmowania drogówką i statystyką - cytują swojego informatora dziennikarze Onetu.
Sam zainteresowany (komendant Atłasik jest obecnie na emeryturze) w rozmowie z redakcją twierdził, że nie pamięta dokładnie, co robił 10 lipca 2021 roku, ale potem dodał, że nie mógł być na pielgrzymce w związku ze sprawą Jaworka.
Robert Zieliński, reporter śledczy TVN24, podkreśla, że domniemany brak komendanta najpewniej nie sparaliżował pracy funkcjonariuszy. - Musimy pamiętać, że działania w sprawie zabójstwa prowadzą prokuratorzy, którzy nadzorują policyjne działania. Trzeba jednak uczciwie dodać, że potencjalne bezkrólewie w tak ważnym momencie nie było wymarzonym dla policji scenariuszem - podkreśla.
Prokuratura: nie mamy żadnych zastrzeżeń
Prokurator Tomasz Ozimek w rozmowie z tvn24.pl podkreśla, że czynnościami procesowymi po zbrodni we wsi Borowce kierował prokurator dyżurny. - Udał się on niezwłocznie na miejsce - mówi Ozimek.
Zaznacza, że prokuratura dokładnie przeanalizowała w ramach prowadzonego śledztwa ruchy podejmowane przez policję.
- Nie mamy żadnych zastrzeżeń do podejmowanych działań ani tego, w którym momencie się na nie zdecydowano. Nie dopatrzyliśmy się uchybień również w pierwszych godzinach działań - przekazuje prokurator. Dodaje, że poszukiwania Jacka Jaworka są zawieszone, bo do teraz nie udało się zatrzymać ściganego.
Śledczy od początku zaznaczali, że nie wykluczają żadnej opcji - biorą pod uwagę, że mężczyzna mógł popełnić samobójstwo, ale też może ukrywać się nadal w Polsce lub w innym kraju. 53-latek jest poszukiwany listem gończym, Europejskim Nakazem Aresztowania, wystawiono za nim czerwoną notę Interpolu. Komendant wojewódzki policji w Katowicach wyznaczył też nagrodę w wysokości 20 tys. zł za informacje, które pomogą zatrzymać Jaworka lub odnaleźć jego ciało.
Źródło: tvn24.pl, Onet
Źródło zdjęcia głównego: EU Most Wanted