Sąd aresztował na trzy miesiące dziewiętnastoletnią matkę z Chorzowa (Śląskie). Kobieta podejrzana jest o znęcanie się nad trzymiesięcznym synkiem i piętnastomiesięczną córką. W miniony weekend chłopiec z ciężkimi obrażeniami głowy trafił do szpitala.
Informację o aresztowaniu kobiety przekazał w środę rzecznik chorzowskiej policji aspirant Sebastian Imiołczyk.
Znęcała się i nad synem i nad córką?
Nastolatka z Chorzowa ma na swoim koncie dwa zarzuty. Oba usłyszała we wtorek. - Pierwszy z zarzutów dotyczy usiłowania zabójstwa i jednoczesnego spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu wobec małoletniego syna, drugi - znęcania się nad nieporadną ze względu na wiek córką w wieku 15 miesięcy - mówił we wtorek w rozmowie z tvn24.pl zastępca prokuratora rejonowego w Chorzowie Cezary Golik.
Informację o pobitym chłopcu policja otrzymała w sobotę, tuż po tym, jak dziewiętnastolatka zgłosiła się do przychodni całodobowej w swoim mieście. Lekarce tłumaczyła, że syn gorączkuje. Ta jednak, podejrzewając, że dziecko mogło zostać pobite, wezwała karetkę pogotowia.
Chłopiec najpierw trafił do chorzowskiego szpitala pediatrycznego, następnie został przetransportowany do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej, jest w ciężkim stanie. Zastępca szefa chorzowskiej prokuratury podał, że chłopczyk ma obrażenia w obrębie głowy.
Z informacji przekazanych w środę policjantom przez lekarzy wynika, że stan dziecka nie zmienił się - jest ciężki, ale stabilny.
19-latce grozi dożywocie
W poniedziałek nad ranem, kiedy 19-latka przebywała już w prokuraturze, aspirant Sebastian Imiołczyk, rzecznik chorzowskiej policji powiedział, że z ustaleń policji wynika, że nie był to jednorazowy incydent. - Kobieta już wcześniej znęcała się nad swoim synem - mówił w poniedziałek rzecznik chorzowskiej policji.
Policjanci ustalili też, że w chwili zdarzenia chłopcem opiekowała się jego matka. - Ma ona partnera, ale wszystko wskazuje na to, że dziecko zostało pobite, gdy mężczyzny nie było w domu - mówi Imiołczyk.
Dziewczynki nie było przy kobiecie w momencie zatrzymania. - Przebywała u swojego biologicznego ojca - dodał rzecznik. Golik pytany we wtorek przez tvn24.pl o stan dziewczynki tłumaczył, że nie posiada informacji o konkretnych obrażeniach.
Podejrzanej 19-letniej Ewie L. może grozić nawet kara dożywocia.
Autor: kap/i PAP / Źródło: TVN24 Katowice, PAP
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja